Logo
Wydrukuj tę stronę

Dzień i noc św. Jana w tradycji i zwyczajach francuskiej Prowansji (francuskie sobótki)

fot. Magdalena Wolak fot. Magdalena Wolak

Przełom czerwca i lipca jest w Prowansji czasem wyjątkowym. Rok szkolny powoli dobiega końca (we Francji zajęcia trawają do pierwszego tygodnia lipca), ulice wypełniają się licznymi turystami, a na obrzeżach miast zakwitają pierwsze pola lawendy. Ponad to, podobnie jak w Polsce, okres przesilenia letniego rozpoczyna cykl imprez na powitanie wakacji. Zapewne najważniejsza z nich jest noc sobótkowa, nazywana we Francji po prostu Świętem… świętego Jana (Fête de la Saint-Jean). Jest to jedna z najstarszych tradycji prowansalskich, która czerpie swój początek w sąsiedniej Oksytanii. To wlaśnie w tym regionie, na najwyższym szczycie Pireneji wschodnich – Mont Canigou (2 784 m. n.p.m.) celtyccy mieszkańcy rozpalali stos, zgodny z tradycją kultu słońca. Góra ta ma od wieków znaczenie symboliczne dla lokalnych mieszkanców. Często określana jako „Olimp Katalonii”, występuje w regionalnych legendach jako schronienie czarownic, smoków i olbrzymów. Wraz z rozprzestrzenieniem się kultu chrzescijańskiego w V wieku, Mont Canigou, tak jak i część pogańskich tradycji została dostosowana do panującej religii. Także kult słońca przetrwał w niewiele zmienionej postaci, obierając na nowego patrona świętego Jana.

Nowym etapem dla tej wiekowej tradycji okazały się lata powojenne XX wieku. W 1955 grupa wspinaczkowa, która zdobyła szczyt w przeddzień przesilenia letniego, postanowiła rozpalić tam stos, aby przypomnieć lokalnym mieszkańcom o dawnych celtyckich przodkach. Swiatło z Mont Canigou było widoczne na dziesiątki kilometrów i zainspirowało okoliczne miasta do odnowienia tradycji – w następnym roku większość szczytów pirenejskich zaploneła w noc sobótkowa, czerpiąc płomień z mitycznej góry. Z czasem tradycja przekazywania światła dotarła również do Prowansji, którego głównym punktem jest antyczne miasto Arles. To właśnie tam udają się reprezentanci wsi i miasteczek (często maratończycy), aby odebrać płomień z Canigou. Ich powrót do miejsca zamieszkania ma miejsce około południa i jest oficjalnym momentem rozpoczęcia obchodów św. Jana. Każde miasto miało z czasem własny program dla tego dnia, lecz pewne elementy pozostały wspólne. Na przykład, w Aix-en-Provence, położonej ok. 30 km na północ od nadmorskiej Marsylii, przyjęcie płomienia ma miejsce punktualnie w południe, na obrzeżach starówki, niegdyś historycznego wejścia do miasta.

Około godziny 18, płomień przejmuje od maratończyków reprezentant miejscowych władz oraz członkowie stowarzyszenia promującego regionalne tradycje. Przy dzwiękach ludowej muzyki, barwny orszak przechodzi przez całe miasto aż do głównego placu, gdzie znajduje się symboliczny, kilkumetrowy stos. Tradycyjny przemarsz jest z niecieprliwością oczekiwany przez dawnych mieszkanców (a także zaciekawionych turystów), którzy dołączają się w drodze, tworząc coraz większy tłum. W oczekiwaniu na zmierzch (około godz. 21.30), publiczność może podziwiać pokaz tradycyjnych tańców, a także zapisać na kartce życzenie, umieścić w niewielkiej wiązce chrustu, która zostanie wrzucone do ognia, aby się spełniło.

Przy zachodzie słońca, władze świecke i kościelne witają wszytkich zebranych i wyjaśniają tradycje świętojańskiej nocy. Przemowy, jak i błogosławieństwo św. Jana odbywa się zawsze po francusku i w dialekcie prowansalskim. Następnie dochodzi do rozpalenia ognia przez reprezentantów lokalnych władz, którzy zgodnie z tradycją, uprzednio obchodzą z pochodniami stos trzy razy. Od tego momentu, aż do świtu trwa zabawa, która co roku gromadzi w centrum miasta setki uczestników. Są wśród nich mieszkańcy, oraz przejezdni, w każdym wieku i każdego wyznania, bo zgodnie z zamierzchłą tradycją - ogień świętego Jana jest symbolem tolerancji i pokoju.

Z Aix-en Provence - pisze - Magdalena Wolak

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 16 lipiec 2018 23:21

Media

Galeria

Najnowsze od Admin

Brzozowiana.pl. All rights reserved.