Logo
Wydrukuj tę stronę

KOLĘDOWANIE

KOLĘDOWANIE

KOLĘDOWANIE

… Przyszliśmy dzisiaj do was w goście

Na makowiec nas zaproście!

Na placek!

Na  piernik z miodem!

Za to wam szczęście i zdrowie przywiodę…!

    

     Z okresem karnawału  tj. od 06 stycznia do 25 lutego nierozłącznie  kojarzyło się, zwłaszcza w dawnej Polsce, kolędowanie.  Było kolędowanie świeckie i religijne, na początku karnawału i tuż przed wielkim postem.

     Każda grupa kolędnicza miała swojego przewodnika i nauczyciela. We wsiach byli to przeważnie starsi, doświadczeni gospodarze. Nigdy nie brały udziału w kolędowaniu kobiety ani dziewczęta. Już od początku adwentu, pod przewodnictwem starszych, chłopcy uczyli się kolęd i wierszowanych powinszowań. Swe umiejętności sprawdzali między Nowym Rokiem a świętem Trzech Króli. Wtedy to właśnie wyruszali całą grupą na odwiedziny do poszczególnych domów. W Polsce odwiedzano najczęściej domy, w których były panny na wydaniu. W niektórych wsiach obchodzono wszystkie zagrody, poczynając od plebanii. Przestrzegano jednej reguły. Nie wolno było wchodzić do własnych domów. Kolędy były odśpiewywane przez przełożonego grupy. Reszta kolędników wtórowała mu w refrenach.

     Zawsze głośny śpiew ogłaszał przybycie kolędników. Przyśpiewki miały budzić gospodarzy i ich pozdrawiać. Gdy kolędnicy zostali zaproszeni do domu, a gospodynie w pośpiechu przygotowywały dla nich dary, rozpoczynały się żarty i przyśpiewki skierowane do domowników. Kolędy starały się wyliczać wszystkich domowników i powiedzieć o nich chociaż jedno dobre słowo. Kolęda dla gospodyni ukazywała ją jako idealną żonę i doskonałą gospodynię. Śpiewając dla panny kolędnicy podkreślali jej urodę, piękne stroje, pracowitość.  Do dobrego tonu należało zachowanie hierarchii i jako pierwszą odśpiewywali kolędę dla gospodarza.

      Życzono gospodarzowi, np.

 

Na szczęście, na zdrowie,

na ten  Nowy Rok!

Aby was nie bolała głowa, ani bok

Aby wam się rodziła i kopiła

Pszenica i jarzyca, żytko wszystko,

Abyście mieli w każdym  kątku po dzieciątku

W stodole,  na polu, w oborze,

Co daj, Panie  Boże!

 
      Wśród przyśpiewek pojawiało się wiele pieśni  zwiastujących narodzenie Chrystusa. Pod koniec odwiedzin gospodarze rozdawali chłopcom dary. Najczęściej były to jaja, kołacz, ciastka, pieniądze.

   A obszarze całej Słowiańszczyzny powszechne było kolędowanie religijne, tzw. chodzenie z turoniem. Odbywało się zawsze między 24 grudnia a 6 stycznia, czyli do Trzech Króli. Młodzi chłopcy chodzili z własnoręcznie zrobionymi maszkarami: kozą ( tzw. turoniem), niedźwiedziem, żurawiem, bocianem, koniem, kogutem. Zwierzęta te występowały w dowolnych połączeniach. Szczególnie dużo śmiechu wzbudzała rozbrykana koza. Prowadził ją na sznurku dziad ( Żyd). Koza skakała, beczała, tańczyła, bodła dzieci. W pewnym momencie padała i leżała martwa. Dziad próbował ja podnieść, lamentował, czynił nad nią czary, aż koza wstawała.

     Pomimo tak wesołego przebiegu, scenka z kozą – co roku odgrywana w identyczny sposób – miała swój głęboki, magiczny sens. Śmierć i zmartwychwstanie miało przedstawiać zamieranie przyrody na zimę i powracanie jej do życia wiosną.

     Odwrócony kożuch, z którego chłopcy robili niedźwiedzia – to symbol dostatku, rogi kozy – to symbol płodności.

    Przez cały karnawał, do 2 lutego – święta Matki Boskiej Gromnicznej – powszechnie wystawiano „Herody”. Tu także wszystkie role obsadzali mężczyźni. Akcja opiewała biblijna historię narodzenia Chrystusa i zabijanie dzieci w Betlejem z rozkazu Heroda. Historia kończyła się śmiercią złego króla, o którego duszę kłócili się śmierć z diabłem.

   Mimo, że „Herody” i „Chodzenie z maszkarami” zostało nazwane kolędowaniem religijnym, przedstawiciele Kościoła występowali przeciwko tym przedstawieniom  już w średniowieczu. Wydano pierwsze zakazy tych  maskarad, ponieważ odczuwane były jako tradycja pogańska, zresztą zgodnie z prawdą.  Traktat Mikołaja z Błonia z  XV wieku zabraniał nawet udzielania komunii świętej  wszystkim biorącym udział w takich przedstawieniach.

       „Zwierzęce maszkary” jednak nie zaginęły. Przetrwały dzięki bezimiennym, wiejskim artystom. Ulegały przeobrażeniom, zacierały się z biegiem lat znaczenia niektórych postaci. Z czasem dołączono także świeckie scenki, np. z żołnierzami, karczmarzem, dziadem i babą.

                                     

        Odmienny charakter miało kolędowanie w miastach. Jednym z jego przejawów było urządzanie jasełek. Ich tradycja sięga XIII wieku. Początkowo takie przedstawienia odbywały się w kościołach klasztornych. Wystawiano tam odpowiednie sceny z historii biblijnej. Zbierała się oczywiście publiczność, która śpiewała kolędy i inne pieśni kościelne.

        Najmodniejsze jasełka stały się w XVII i XVIII  wieku. Z czasem pobożne widowiska stały się zabawą. Młodzież rzemieślnicza i żacy mieli cały repertuar życzeń, np.

Mości gospodarzu, domowy szafarzu,

Nie bądź tak ospały, każ nam dać gorzały

Dobrej z alembika i do niej piernika,

Hej, kolęda, kolęda!

         I znów pojawiły się zakazy biskupów, zezwalające jedynie na wystawianie niemych i nieruchomych obrazów tzw. szopek. Z biegiem lat i te zakazy zostały zniesione.

        Wystawiane dzisiaj jasełka są oczywiście ruchome i mają za treść narodzenie Chrystusa. Szopki prezentowane w kościołach  lub na placach mają malowane pięknie figury i wystawiane są przeważnie w okresie świąt Bożego Narodzenia.

        Bywało i tak, że chodzili po domach z szopką  młodzi chłopcy. Śpiewali przy tym kolędy, winszowali i żartowali. Wchodząc do domu mówili: „  Staropolskim obyczajem jak tradycja ojców każe, przyszliśmy tu po kolędzie, do was zacni gospodarze…”. Wychodząc z każdego domu żegnali się słowami: „ Za gościnę dziękujemy, zdrowia, szczęścia winszujemy! A ten Nowy Rok, na ten Nowy Rok” lub „ Wiwat, wiwat już idziemy, za kolędę dziękujemy. Będziemy wnet ogłaszali, że tu skąpcy nic nie dali. Hej kolęda! Hej kolęda!

   Zwyczaj kolędowania oraz składania życzeń świątecznych i noworocznych istnieje w Polsce od dawien, dawna. I choć każdy region ma swoje obyczaje, wszędzie obowiązuje zasada – kolędnicy chodzą z szopką lub gwiazdą betlejemską oraz z rogatym turoniem z kłapiącą paszczą. Taka kolęda to prawdziwe jasełka z żywymi postaciami.  Dawniej wierzono, że od liczebności grupy kolędniczej zależy pomyślność w Nowym Roku. Taka grupa idąca z kolędą, zawsze tworzyła przepiękny korowód, bo tworzyli ją: Józef i Maryja z dzieciątkiem Jezus,  diabeł z widłami,  anioły,  trzej królowie, pastuszkowie i bydlątka np. kózka i branek.

Był i grajek przygrywający na skrzypcach lub cała kapela. Cóż to było za kolędowanie.

       Dzisiaj rzadko przychodzą do naszych domów prawdziwi kolędnicy, ale jeżeli się tak zdarzy, nie udawajmy, że nie słyszymy dzwonka. Odwiedziny kolędnicze, to dobry znak dla dom i wszystkich domowników. Nasi pradziadowie uważali, że pominięcie ich domu przez kolędników źle wróży dla mieszkańców.

     Oby się Państwu darzyło w Nowym Roku 2016 nawet bez odwiedzin kolędników.

                                                                                

Halina Kościńska 

Ostatnio zmienianysobota, 23 styczeń 2016 20:22

Najnowsze od Admin I

Brzozowiana.pl. All rights reserved.