Logo
Wydrukuj tę stronę

Zaduszkowe wspomnienia

Zaduszkowe wspomnienia

    Są dwa dni w roku, kiedy szczególnie myślimy o naszych zmarłych, kiedy udajemy się na wielkie nekropolie miejskie i małe, ciche cmentarze wiejskie, by tam w zadumie i powadze oddać hołd tym, którzy od nas odeszli.

1 listopada bardziej myślimy o tych, którzy dostąpili chwały niebieskiej i czczeni są przez Kościół jako święci.

2 listopada wspominamy dusze, które potrzebują naszej pomocy przez modlitwy, jałmużny i różne uczynki miłosierne.

Składamy na cmentarzach kwiaty, zapalamy znicze, budujemy grobowce, sprzątamy groby, ale są to tylko materialne dowody naszej pamięci o bliskich zmarłych. Najbardziej możemy im pomóc przez udział we Mszy św., przez modlitwy i dobre uczynki. Cmentarz swoją atmosferą zmusza nas, żyjących do głębokiej refleksji nad śmiercią. Nasi praojcowie byli na śmierć zawsze przygotowani. Mówili o niej często i nie bali się jej. Wierzyli bowiem mocno, że idą po lepsze życie niż to na ziemi, które dla niejednego było bardzo trudne. Świat słowiański, jak wszystkie ludy i kultury, traktował kult zmarłych z najwyższą powagą i skupieniem, wierząc, że po śmierci dusze mogą przybrać obraz człowieka taki, jaki był za życia. Można się z nim skontaktować przy składaniu ofiar i zanoszeniu modłów w czasie specjalnych zadusznych styp i uczt. Stawiali więc na grobach różne potrawy, chleb, kaszę, miód i jajka. Siadali przy grobach i posilali się uważając, by komuś nie wypadła łyżka z ręki. Gdy tak się stało, wierzono, że jakaś głodna dusza chce spożyć posiłek i nie trzeba jej w tym przeszkadzać. Poczucie obecności duchów w domu było bardzo mocne. „Na Zaduszki przychodzą z tamtego świata duszki”- mawiano. Cicho w tym dniu było w całej wsi, nikt nie wychodził na zewnątrz domów, gospodynie zamiatały izby, kładły na stole biały obrus, a na nim chleb i sól. Nie piekły w tym dniu chleba, by przypadkiem nie spalić jakiejś zziębniętej duszyczki. Gospodarze nie wykonywali cięższych prac w domu, by nie wypłoszyć i nie rozgniewać ducha przodków.

Wierzyli nasi przodkowie chrześcijanie, że w  Dzień Zaduszny zmarli mają moc powstawania z grobów i przybywania na ziemię jako duchy do dobrze znanych sobie miejsc, że w kościołach o północy zmarli kapłani odprawiają nabożeństwa, a dziady proszalne odgrywają szczególną rolę w kontaktach ze zmarłymi.

Siedzieli oni zwykle przy kościołach albo przy bramach cmentarnych. Uważano ich za istoty pełne tajemniczości, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd zdążające. Wierzono, że ich modlitwy są nadzwyczaj skuteczne i dlatego każdy starał się zamawiać u dziada modlitwy za swoich bliskich. Poowijani w przeróżne stare łachy, chusty, obuci w buty, z których wyglądała słoma, siedzieli na listopadowym zimnie, odczuwając na własnej skórze prawdę słów: „ Na Wszystkie Świątki zimy początki, śniegu, lodu kobiałeczkę, ale i ciepła troszeczkę”.

Początkowo za modlitwy otrzymywał dziad chleb specjalnie pieczony z dobrej mąki, ozdobiony krzyżem na wierzchu. Z czasem płacono pieniędzmi. Ubodzy opuszczali z biegiem lat bramy cmentarne i szli w obchód po domach bogatszych gospodarzy, oferując im swe modlitwy w zamian za kawałek miejsca w stajni, oborze lub komórce do tak zwanego przezimowania.

Drugim zwyczajem obok „ karmienia dusz” było palenie ognisk. Początkowo na rozstajach dróg, aby wskazywać kierunek wędrującym duszom i aby mogły się przy nich ogrzać. Od XVI-XVII wieku ogniska zaczęto palić na przykościelnych cmentarzach, a później na cmentarzach poza granicami miast i wsi. Ognisko na cmentarzu było bardzo praktyczne dla ludzi zziębniętych listopadowym chłodem. Od takich ognisk przyjął się  późniejszy zwyczaj zapalania na grobach bliskich świec i zniczy.

Dziś wiele zwyczajów odeszło w niepamięć, m.in. „Dziady” odprawiane na Litwie, w Prusach i Kurlandii na pamiątkę zmarłych przodków. Żywa pozostaje pamięć o zmarłych, pamięć potrzebna przez wszystkie dni roku, a nie tylko w dwóch pierwszych dniach listopada.

(…) Kiedy listopad w drugiej swej dobie,

Łzami się wspomnień skrysztali,

A dłoń ludzkości na każdym grobie

Światło w cześć zmarłym zapali.

To wtedy twarzą padłszy na ziemi,

Na ziemi burej, wilgotnej,

Cichą rozmowę wiodę z zmarłemi,

Głosem modlitwy samotnej (…)

-tak  pisała w jednym ze swych wierszy  poetka ludowa Emilia Leja w „Roku polskim w życiu, tradycji i obyczajach ludu”.

                                                                                          Halina Kościńska

Ostatnio zmienianypiątek, 21 październik 2016 19:28

Najnowsze od Admin

Brzozowiana.pl. All rights reserved.