Logo
Wydrukuj tę stronę

Stefan Rogoz i jego sztuka prymitywimu

fot. ze zbiorów Haliny Kościskiej fot. ze zbiorów Haliny Kościskiej

Urodził się 6 stycznia 1952 r. w Domaradzu. Ukończył 7-klasową szkołę podstawową . Jest samorodnym, nie kształconym talentem. Rzeźbi w drewnie lipowym, osikowym i wierzbowym.

   „Zadebiutował” w 1973 roku udziałem w ogólnopolskim konkursie zorganizowanym przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu. Była to decyzja na zasadzie „sprawdzenia się”. Wystartował w konkursie „Mikołaj Kopernik w rzeźbie ludowej” i wygrał. Zdobył I nagrodę.

   Pierwszą podnietę rzeźbiarską przypisuje Stefan swemu nauczycielowi, ówczesnemu dyrektorowi Szkoły Podstawowej w Domaradzu – Józefowi Stecowi. Zadanie domowe z prac ręcznych potraktował ambitniej niż inni uczniowie; zamiast lalki – kukiełki ze szmatek, wystrugał w drewnie skrzypka-grajka.

   Aleksander Błachowski w katalogu wydanym w 1975 roku przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu pt. „Wielcy Polacy, ich życie i dzieła w rzeźbie ludowej” zaprezentował sylwetkę Stefana Rogoza – jako rzeźbiarza i jedną z jego prac przedstawiającą Józefa Bema.

   Wspólnie z ojcem Stanisławem także na ten konkurs przygotował rzeźbę księcia Józefa Poniatowskiego około 1 metra wysokości.

   W swych rzeźbiarskich poczynaniach Stefan nie był samotny. Duży udział w jego pierwszych pracach miał jego ojciec Stanisław, dobry kołodziej, a ponadto skrzypek, który grywał na weselach. Wszystkie rzeźby Stanisława zostały rozprzedane. Prace ojca i syna miały wspólne cechy i autorsko trudno je było rozgraniczyć.

   Stefan kierował się od początku na ogół własną kompozycją, iż głowa figury mieści się trzy razy w wysokości postaci, stąd przerysowania, jakie wynikały z tego założenia. Zwartość bryły rozbijały śmiałe, ostre, kanciaste cięcia i idąca z nimi w parze polichromia, kładziona lokalnie zielenią i czernią, z użyciem bieli dla kontrastu celem mocniejszego przeciwstawienia rzeźbiarsko zróżnicowanych członów. Ta śmiałość operowania narzędziem łatwo przenoszona była na duże figury, dochodzące do półtora metra wysokości.

     Już wówczas nawiązał z nim kontakt Ludwik Zimmerer – korespondent niemieckiej prasy i radia, twórca kolekcji Polskiej Sztuki Nieprofesjonalnej żyjący w latach 1924-1987 i etnograf, profesor Marian Pokropek z Uniwersytetu Warszawskiego oraz założyciel Muzeum Polskiej Sztuki Ludowej w Otrębusach ur. w 1933 roku. Ludwik Zimmerer utrzymywał długo kontakt ze Stefanem i nabył od niego ponad 45 rzeźb o tematyce historycznej i wojskowej.

     Profesor Marian Pokropek, poważny kolekcjoner nabył od Stefana kilkadziesiąt rzeźb wykonanych według nadesłanych wzorów o tematyce ludowej i religijnej, wszystkie polichromowane. Wykonał m.in. dla profesora rzeźbę św. Floriana.

     W napisanym przez profesora „Atlasie sztuki ludowej i folkloru w Polsce” na stronie 78 znalazł się Stefan Rogoz z Domaradza i opis jego twórczości.

     W ogóle zrobił trzy rzeźby św. Floriana. Jedną dla profesora, drugą dla Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie, a trzecią dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Domaradzu.

     Będąc u niego w domu w 1996 r. zdziwiła mnie ilość posiadanej przez Stefana korespondencji od sławnych i ciekawych ludzi., prowadzona systematycznie przez kolejne lata.

       Po pierwszych osiągnięciach propozycje sypnęły się jak z rękawa. W 1976 r. wziął udział w Ogólnopolskim Plenerze Rzeźbiarskim dla twórców ludowych zorganizowanym w dniach 19 – 29 maja 1976 r. Szamotułach koło Poznania. Pojechał i wyrzeźbił basistę wysokości 2,5 metra i 0,7 m szerokości.

       Otrzymywał zaproszenia z różnych stron, m.in. z Towarzystwa Sztuk Pięknych z Warszawy i było to dla niego ogromne wyróżnienie i zaszczyt. Za taki też uważa do dzisiaj swój udział razem z Anielą Orłowską z Przysietnicy w „Święcie Nowin” w czerwcu 1976 r. w Rzeszowie. Był to kiermasz połączony ze sprzedażą rzemiosła ludowego i sztuki, o czym pisały „Nowiny” nr 125(8618) z 02 06 1976 r.

   W następnym roku, a był to luty 1977 wziął udział w konkursie, a potem w wystawie pokonkursowej nagrodzonych prac nt. „Motyw pracy w twórczości ludowej” zorganizowanej w Krośnie. Wszyscy w kręgach kultury o nim mówili, był zapraszany, znany i podziwiany.

   W związku z powyższym w latach 1976-1978 złożył w Urzędzie Wojewódzkim w Krośnie dokumenty potrzebne do jego weryfikacji jako twórcy ludowego. Były to zdjęcia jego licznych rzeźb, zaświadczenia z muzeów o zakupie jego prac, zaświadczenia o udziałach w konkursach i plenerach, dyplomy i podziękowania, wycinki prasowe i liczne listy od znanych kolekcjonerów. Minęło 40 lat i wniosek do dzisiaj nie doczekał się realizacji, a co za tym idzie Stefan Rogoz nie należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie i nie ma prawa do renty twórczej. Smutne to, ale prawdziwe.

     Przez lata gospodarzył na ojcowiźnie wraz z siostrą. Mieszka do dzisiaj w starym domu, a gdy go odwiedziłam w 1996 r. nie miał nawet prądu elektrycznego. Z przekąsem powiedział mi wtedy, że artysta pracuje w dzień, a śpi w nocy i potrzebne jest mu przede wszystkim światło słoneczne i ono mu wystarcza.

   Różnorodność jego prac jest zadziwiająca. Tematyka ludowa, religijna, wojskowa, szopkarstwo – to ogromna rozpiętość tematyczna. Z powodzeniem prezentował swe prace na wystawie „Dziecko w rzeźbie ludowej” zorganizowanej w 1979 r. w Krośnie. Był to rok dla niego bardzo szczęśliwy. Realizował oficjalne zamówienia i nawiązywał nowe kontakty. Za pośrednictwem prof. Mariana Pokropka skontaktował się z nim Andrzej Różycki, reżyser filmowy z Łodzi, który wyreżyserował ponad 50 filmów z obszaru etnologii, sztuki i obrzędów ludowych. Stefan wykonał dla niego figurę św. Jana, kilka Jezusków Frasobliwych, dziada domaradzkiego, pastucha, babę wiejską, karmelitę bosego, Żyda i wiele innych.

   „Kapela” pojechała na konkurs „Pamiątka Ziemi Krośnieńskiej”, a na konkurs „Tradycyjne obrzędy ludowe w twórczości plastycznej” zorganizowany w 1980 r. w Nowym Sączu przygotował i wystawił kilka rzeźb, m.in. mężczyznę z pisankami, chłopca z kurkiem, akordeonistę, skrzypka, basistę i św. Jana.

     Rzeźbę św. Jana zakupiło muzeum w Nowym Sączu. W osobie pani Ireny Styczyńskiej – pracownika nowosądeckiego muzeum znalazł protektorkę i mecenasa. To właśnie ona ułatwiła mu kontakty z Zachodem. Na przestrzeni 20 lat , licząc od 1973 r. wykonał wiele rzeźb, które znalazły się w galeriach i u prywatnych kolekcjonerów w Niemczech i USA. Do Stanów Zjednoczonych jego rzeźby trafiły poprzez rodziny polonijne. Kolekcjoner niemiecki pan Ludhardt zamówił Chrystusa Frasobliwego, Ucieczkę do Egiptu oraz płaskorzeźbę Ostatnia wieczerza nosząca tytuł „Zjednoczeni w miłości”.

      Ponownie zawitał Stefan do Rzeszowa w 1983 r. podczas VI Festiwalu Zespołów Polonijnych. Na miejscu rzeźbił drobne figurki, typowo pamiątkarskie i sprzedał je, co do jednej.

     Od 1985 r. na zamówienie kolekcjonerów niemieckich wykonał dla nich cykle: „Historia Starego i Nowego Testamentu” oraz „Historia Polski”, a ponadto 80 cm wysokości rzeźby: św. Kazimierza, św. Kingi, św. Jadwigi i Brata Alberta (wg załączonych wzorów).

   W 1989 r. nawiązał kontakt z małżeństwem Horstem i Gizelą Riedel posiadającymi prywatną galerię w Niemczech.. Wykonał dla nich 30 rzeźb i w 1996 r. widziałam u niego listy, pocztówki z pozdrowieniami, życzenia świąteczne, zdjęcia. Cenili go za talent i pracowitość, za słowność, terminowość i niezawodność, w co trudno było uwierzyć tym, którzy go znali w Domaradzu.

     Brał oczywiście udział w konkursach i wystawach w Polsce: w Nowym Sączu, Krośnie, Jaśle, Sanoku i Rzeszowie.

       Przez lata był w stałym kontakcie z p. Teresą Szetelą- Zuchową z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie i doktorem Krzysztofem Ruszlem z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. Kontakty z nimi utrzymywał od 1975 r. , a ostatni list jaki czytałam był z 21 02 1996, w którym dr Krzysztof Ruszel dziękował za trzecią już zakupioną szopkę do zbiorów muzeum.

     Dostał zaproszenie na Majówkę Polską w Hamburgu w Niemczech w 1994 r., ale nie pojechał. Nie pociągał go wielki świat, dobrze mu w Domaradzu – u siebie.

     Szokiem dla mnie było, że w domu nie miał ani jednej swojej rzeźby. W domu miał tylko zgromadzony materiał z grubsza ociosany i narzędzia .Stale coś robił, ale tylko wyłącznie na zamówienia.. We własnym środowisku nigdy nie chciał prezentacji swoich prac, a co za tym idzie znany był w Polsce, USA i Niemczech, a u siebie żył jak każdy inny człowiek ze wszystkimi swoimi „ułomnościami”. Nie postrzegany był jako artysta ludowy, ale jako inny, trochę dziwak. Faktycznie był i jest inny, bo utalentowany i wartościowy jako artysta, tylko wręcz prymitywne warunki w jakich żyje wypaczyły go, zrobiły odludkiem, człowiekiem nieufnym, po prostu innym. Pocięte klocki wysuszonego drewna leżą w kuchni jego domu i czekają na obróbkę. A on dostanie zamówienie, wykona robotę i w domu nie zostanie ślad jego pracowitości i talentu. „Wyskoczy” z kolegami na piwo, czasem wpadnie jakaś dorywcza praca, przejdzie kolejny dzień, znów będzie trochę grosza i tak upływa jego życie.

       W latach 1998 – 2004 kupiłam do zbiorów etnograficznych brzozowskiego muzeum kilka prac Stefana Rogoza: szopkę, w skład której wchodzą nie tylko zasadnicze postaci, ale nawet wielbłądy-dromadery, 5 rzeźb Chrystusa Frasobliwego różnej wysokości, Matkę Boską Chwalebną polichromowaną, Matkę Boską z różańcem z czystego drewna lipowego, płaskorzeźbę - Matkę Boską Nieustającej Pomocy na grubej lipowej desce, Ucieczkę do Egiptu, św. Jana Nepomucena – rzeźbę polichromowaną, dwie rzeźby przedstawiające mężczyzn (jeden długim płaszczu) i kobietę wiejską oraz dwie drewniane lalki. Prywatnie kupiłam też od Stefana basistę i Chrystusa Frasobliwego.

       Po moim odejściu na emeryturę nasze kontakty się urwały, ale ponownie spotkaliśmy się, gdy Stefan był członkiem Stowarzyszenia Ludzi Twórczych w Brzozowie w latach 2012-2014. Od tego czasu mamy kontakt telefoniczny i widzimy się przynajmniej raz na rok. Obecnie Stefan ma 66 lat, mieszka sam po śmierci siostry, pracuje dorywczo poza Domaradzem, bo przecież musi z czegoś żyć, rzadziej rzeźbi, ale to, co przez kilkadziesiąt lat wyrzeźbił świadczy na jego korzyść jako Człowieka i artysty obdarzonego samorodnym, wspaniałym talentem.

                                                                                 Halina Kościńska

Ostatnio zmienianyczwartek, 05 kwiecień 2018 18:11

Najnowsze od Admin

Brzozowiana.pl. All rights reserved.