Menu
Dzisiaj jest: 29 Marzec 2024    |    Imieniny obchodzą: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy

stokrotka2

Admin

Admin

URL strony: http://www.brzozowiana.pl

Święto Patrona Szkoły Podstawowej w Turzym Polu

Umarłych wieczność dotąd trwa,

dokąd pamięcią się im płaci.

Wisława Szymborska

         Takie hasło było motywem przewodnim obchodów Dnia Patrona w naszej szkole. W przemówieniu Pani Dyrektor – Zuzanna Konieczna podkreśliła, jak żywa jest pamięć o Patronie naszej szkoły w umysłach młodzieży szkolnej i lokalnej społeczności. Zaakcentowała również potrzebę kształtowania tych cech, które pielęgnował profesor Walerian Pańko, przede wszystkim: szacunku wobec każdego człowieka, pracowitości, uczciwości, patriotyzmu, wytrwałości w zdobywaniu wiedzy.

Dzień rozpoczęliśmy uroczystą mszą świętą w kościele parafialnym. Wszyscy uczniowie z pocztem sztandarowym na czele przybyli na nabożeństwo odprawiane przez ks. Andrzeja Barańskiego. Następnie w Domu Strażaka odbyła się uroczysta akademia, w której uczestniczyli honorowi goście: Pan Józef Górny – radca prawny Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Pan Wiesław Motyka – Dyrektor delegatury NIK w Rzeszowie, Pan Edward Sabik – Przewodniczący Rady Miejskiej w Brzozowie, Pan Robert Federczak – sołtys Turzego Pola, kierownicy jednostek podległych Gminie Brzozów oraz grono pedagogiczne, rodzice, uczniowie i emerytowani pracownicy szkoły.

Uroczystość rozpoczęła się od wprowadzenia sztandaru szkoły, odśpiewania hymnu państwowego oraz przemówienia Pani Dyrektor – Zuzanny Koniecznej. Następnie odbyła się rocznicowa akademia. Scena Domu Strażaka zamieniła się na chwilę w telewizyjne studio emitujące program: Sto pytań do… Miało ono przypomnieć program o takim samym tytule, w którym – po raz ostatni – można było posłuchać Profesora wypowiadającego się na temat afery FOZZ. Wtedy też zapowiedział, że ujawni wyniki kontroli. Niestety, nie dane było mu tego dokonać… Kilka dni później zginął w wypadku samochodowym. Wcielający się w postać Profesora - uczeń naszej szkoły nie zgłębiał się nad zawiłymi problemami dotyczącymi politycznych elit, ale – odpowiadając na pytania uczestników programu – przybliżył zebranym swoje dzieciństwo, młodość, czasy Solidarności i prezesury w NIK-u. Zebranych urzekły piosenki wykonywane przez szkolny chór podczas montażu słowno – muzycznego.

Po zakończeniu uroczystej akademii zaproszeni goście, Pani Dyrektor Szkoły, przedstawiciele Rady Pedagogicznej, Rady Rodziców i Samorządu Uczniowskiego złożyli kwiaty i zapalili znicze na grobie Patrona w Jasionowie.

W tym uroczystym dniu uczniowie klasy I SP zostali włączeni do uczniowskiej braci. W części artystycznej przygotowanej pod kierunkiem Pani Marii Ostrowskiej pierwszoklasiści zadeklarowali być dobrymi uczniami, wyjaśniając rozumienie tego pojęcia. Uroczystego aktu pasowania dokonała Pani Dyrektor, a legitymacje i dyplomy wręczyli: Pan Józef Górny i Pan Edward Sabik. Na zakończenie uroczystości Pan Józef Górny odczytał list skierowany na ręce Pani Dyrektor szkoły, wystosowany przez Pana Krzysztofa Kwiatkowskiego – Prezesa Najwyższej Izby Kontroli , a następnie pogratulował pierwszoklasistom pięknego występu i włączenia do szkolnej braci.

Marzanna Pańko-Wojtowicz

Składam serdeczne podziękowania wszystkim zaangażowanym w przygotowanie uroczystości Dnia Patrona; za oprawę mszy świętej - Pani Annie Heret i Pani Edycie Sabat; za opiekę nad pocztem sztandarowym - Panu Markowi Grządzielowi; za merytoryczne i techniczne przygotowanie akademii – Pani Justynie Nowak, Pani Marzannie Pańko -Wojtowicz i Marii Ostrowskiej; za oprawę muzyczną - Panu Maciejowi Tymkiewiczowi; za solidną pracę zespołową – wszystkim pracownikom szkoły.

Zuzanna Konieczna

dyrektor Szkoły Podstawowej

 w Turzym Polu

- Minuty przed świtem -

- Minuty przed świtem -

zanim oczy jutra zobaczę
noc kołysankę do snu
mi szepnie
a myśli nakarmi
hebanowym wersem
sen przejdzie w cieniu srebra
drogą rozlaną mlekiem
trochę blasku na dzień 
zdąży zebrać w garść
póki zegar nie nawlecze 
ostatniej minuty przed świtem
a noc nie pójdzie spać

 2017

wiersz z tomiku "O jeden wiatr za daleko"

Zwyczaje rodzinne cz.10 (Starość, dziady wędrowne, przytułki, pieśni wędrownych śpiewaków)

STAROŚĆ

     W kulturze wielu narodów starzy ludzie cieszyli się szczególnymi względami. Mądrzy i doświadczeni, potrafili rozsądzać najważniejsze sprawy. Stary, wiekowy – jak zwykło się mawiać -  człowiek często udzielał rad, rozstrzygał spory, koił wzburzone umysły. Powinien więc być na co dzień i od święta, otoczony ogólnym szacunkiem i w Polsce zazwyczaj tak właśnie było.

     Starzec zajmował więc najlepsze, zaszczytne miejsce przy stole, miał własny kąt przy piecu lub na ławie. Ustępowano mu grzecznie pierwszeństwa w drzwiach, zaczynano posiłek dopiero, gdy on wziął łyżkę do ręki. Nawet w najbiedniejszych rodzinach najstarszy wiekiem zajmował ważną pozycję. Spał pod największą pierzyną, jadał co lepsze, bardziej miękkie kąski, mógł wypoczywać dłużej niż inni, bo się już w życiu napracował. I choć może czasem ten i ów gospodarz zżymał się, że musi karmić jeszcze jedną „gębę” zapewniano starym przysłowiowy wikt i opierunek, a kiedy przychodziła pora – godny pochówek. Wynikało to z tradycji i dobrych obyczajów.

       Taki stosunek do starości był echem czasów, kiedy rodami, plemionami, narodami zarządzały rady starców, do których opinii odwoływali się wodzowie, książęta, królowie i lud.

DZIADY  WĘDROWNE        

        Wielu starych ludzi, często z biedy, a czasem nie mogąc już gospodarzyć „wstępowało w szeregi” tak zwanych dziadów wędrownych – jak pisze Zuzanna Śliwa w „Encyklopedii tradycji polskich”. Dziad taki, nie mając nic wspólnego z  oberwanym żebrakiem, szedł od wsi do wsi, by zobaczyć jeszcze szeroki świat. Wszędzie mógł liczyć na skromną gościnę. W zamian wieczorami, kiedy nie było już nic do roboty, snuł barwne opowieści z dalekich stron, udzielał rad, czasem leczył, zamawiał choroby, rozsądzał spory. Słuchano go z szacunkiem, a nieraz z zapartym tchem. Kazimierz Wóycicki w książce „Stare gawędy i obrazy” tak opisuje XIX- wiecznego lirnika.: ”… wysoki, nachylony nieco laty, siwy jak gołąb, poważnego i czerstwego oblicza, okryty zawsze jasnoniebieskim, szerokim płaszczem z krótkim kołnierzem (…) . Chodził od gospody do gospody, grając na lirze, przyśpiewując drżącym głosem dawne dumy i pieśni”.

      Stanisław Nyrkowski pochodzący z Brzozowa w swojej książce „Karnawał dziadowski” tak z kolei opisuje dziada wędrownego: „ Ubierał się schludnie, choć ubogo. Długa broda przydawała mu powagi i dostojeństwa. W ręku dzierżył kostur, uzbrojony skórą z jeża, lub bat dla opędzania się od psów. Z sakw wyzierały zioła lecznicze i rozmaite mikstury, a z torby sprzęt kuchenny potrzebny pobożnemu wędrowcowi. Gdy dziad odbywał pielgrzymkę, wkładał wtedy szeroki, ciemny płaszcz i kapelusz ze sznurkami, u pasa zawieszał różaniec i naczynie do czerpania wody, na plecy zakładał skórzana torbę podróżną, a w ręku trzymał laskę pielgrzymią. Odpowiednie „ceduły” wystawione przez władze kościelne i gminne, oddawały wtedy pobożnego pielgrzyma pod opiekę wiernych”. Późną jesienią dziad wędrowny- lirnik przeważnie wracał w rodzinne pielesze, by w cieple doczekać wiosny i znów ruszał w drogę.

       Starzec Wernyhora zdaniem niektórych badaczy to wędrowny lirnik kozacki, żyjący w XVIII stuleciu. Wspaniale przedstawił dziada wędrownego grającego na lirze korbowej, zwanej dziadowską Henryk Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”.

     Według innych dostojny starzec był postacią stworzoną przez ludową legendę, wędrującym po kraju mędrcem-wieszczem, który przepowiadał przyszłe losy Polski. Wernyhora trafił na karty polskiej literatury romantycznej (A. Mickiewicz, J. Słowacki,

S. Goszczyński) i Młodej Polski (S. Wyspiański). Znana była przepowiednia zwana proroctwem Wernyhory, mówiąca o przyszłych rozbiorach Polski i jej odrodzeniu. Zafascynowany tą postacią Jan Matejko namalował obraz „Wernyhora”.

     Poważaniem otaczano też stare kobiety, które niekiedy uznawane były za wszechwiedzące

(wiedźmy). Nikt tak jak one nie znał się na prowadzeniu domu, chowaniu dzieci, sposobach pozyskiwania miłości, odpędzaniu uroków, leczeniu ziołami i zaklęciami. Często, nawet bez wyraźnej przyczyny, stara kobieta budziła zabobonny wręcz lęk. Przecież żyjąc długo, musiała poznać rejony zakazane, nieznane, tajemne. A z taką lepiej nie zadzierać.

PRZYTUŁKI ZWANE SZPITALAMI

    Wśród biedoty wiejskiej i miejskiej utrwalił się zwyczaj (XVII – XIX wiek), że starcy: mężczyźni i kobiety, nie mogąc podołać pracy, szli na tzw. żebraczy chleb, wędrując od osady do osady w poszukiwaniu wsparcia. Nie oznaczało to, że nie istniała dobroczynna opieka nad osobami w podeszłym wieku. W miasteczkach i w większych wsiach funkcjonowały przytułki, zwane szpitalami, które utrzymywano z datków lub funduszy parafialnych. Na ich budowę i remont składali się mieszkańcy, oni też dostarczali – zazwyczaj bardzo skromne – deputaty zboża, warzyw, opału.

    Odnośnie szpitala, czyli domu opieki dla starców i chorych w Brzozowie należy zaznaczyć, że nie ma przekazu o czasie powstania samego szpitala, natomiast jest pewne, że bp Mikołaj Krajewski 22 stycznia 1497 r. zatwierdził funkcję prepozytury szpitalnej w Brzozowie. Radni miasta Brzozowa postarali się o uposażenie szpitala i jego prepozytury.

     Po pierwszym wielkim pożarze Brzozowa za czasów bpa P. Tomickiego (1514 – 1520) mieszczanie zbudowali w 1518 r. kościół szpitalny pw. św. Zofii i zwrócili się do biskupa, by zatwierdził funkcję szpitala i jego prepozytury. Na ich prośbę biskup wydał 30 marca 1518 r. dokument erekcji szpitala i jego prepozytury w oparciu o uposażenie ofiarowane przez miasto. To pierwsze uposażenie zostało z czasem powiększone przez dalsze zapisy sum pieniężnych, ogrodów, domów i gruntów.

     Wiele darowizn dali biskupi przemyscy, duchowni i mieszczanie. Najstarszą z zachowanych ordynacji żywienia ubogich w szpitalu brzozowskim była ordynacja biskupa St. Siecińskiego  z 8 lipca 1612 r. W dekrecie tym zarządził biskup, by dla ubogich szpitalników wypiekano chleb co tydzień, a w niedzielę, wtorki i czwartki mieli otrzymywać na obiad sztukę mięsa. Cechy piekarzy i rzeźników brzozowskich przekazywały do szpitala nie sprzedane pieczywo i mięso po każdym jarmarku poniedziałkowym.

     Szpital brzozowski prowadzony przez kapitułę kolegiacką uległ podobnemu losowi jak i inne pod zaborem austriackim. Majątki szpitalne zostały włączone do  Funduszu Religijnego erygowanego przez cesarza 28 lutego 1782 r. jak pisze ks. Jan Rąb w rozdziale „Z dziejów Brzozowa w XIV – XVIII wieku w książce „Brzozów. Zarys monograficzny”.

      Wiele rysunków i obrazów prezentujących m.in. mieszczan, wieśniaków i sceny rodzajowe z życia najuboższych warstw społecznych – w tym ludzi starych, malował Jan Piotr Norblin (1745 – 1830), Francuz mieszkający w Polsce ponad 30 lat. Dzięki niemu możemy poznać obyczaje epoki, które poznał w najdrobniejszych szczegółach. Przejmujące są jego obrazy i rysunki np. „Baby szpitalne czy „Żebracy”. Na tym drugim żebrzący gmin jękiem i narzekaniem stara się wymusić współczucie i datki – demonstrując nędzne, podarte łachmany i rzeczywiste lub udane kalectwo.

  PIEŚNI WĘDROWNYCH ŚPIEWAKÓW

    Na odpustach, targach i jarmarkach w XIX w. popisywali się autorzy pieśni i dziady wędrowne, którzy również sprzedawali druczki z tekstem śpiewanych piosenek. Zbiorki pieśni nowiniarskich, zwykle dwukartkowe spełniały także w pewnym sensie rolę gazety. Wędrowały z rąk do rąk, uczono się ich na pamięć. Powiększały one nie tylko zasób pieśni ludowych, lecz również kształtowały postawę moralną ludu, uczyły życiowej mądrości. Przestrzegały przed złem, które czyha na człowieka, zagraża mu ze strony najbliższych osób, nawet własnych dzieci. Pieśni nowiniarskie wzruszały też tragicznym losem sierot, zdanych na pastwę zbrodniczych macoch i nie tylko, opowiadały o klęskach takich jak powódź, czy o niedoli, poniżeniu i nędzy starych ludzi, będącej często skutkiem samotności, choroby i bezrobocia, a także obojętności ludzkiej. Tradycyjna, sięgająca wieków średnich poetyka pieśni nowiniarskich zobowiązywała autorów „nowinek” do rozpoczęcia pieśni od słów: „Posłuchajcie ludzie moich opowieści…” lub „Posłuchajcie ludkowie…” itd.

     Wśród pieśni wędrownych śpiewaków wyróżnić należy pieśni liryczne śpiewane przez starców-lirników lub żołnierzy, których wiek lub kalectwo zmuszały do uprawiania zawodu wędrownego śpiewaka. W odróżnieniu od pieśni dziadowskiej tematyka pieśni lirycznej dotyczyła dziejów narodu. Mógł być to opis kampanii wojennej, lament po śmierci wodza, czy opowieść o jego tragicznym losie. Pieśni takie jak: „O walce Polaków z Prusakami w1794 r.”, „W roku tysiąc dziewięćset czternastym” czy „Szturm na górę Oslawija” stanowią niemal kronikarskie relacje, ożywione dialogiem i komentarzem odautorskim.

     W latach międzywojennych XX wieku twórczość wędrownych śpiewaków cieszyła się ogromnym powodzeniem. Pieśni wydawano w tysiącach egzemplarzy i obiegały one niemal całą Polskę – od Podkarpacia po Wilno, od Lwowa po Poznań. Po drugiej wojnie światowej umilkły zawodzenia wędrownych śpiewaków, znikły druczki z pieśniami nowiniarskimi, zlikwidowano prywatne drukarnie. Jedynie obok kościołów posłuchać można było jeszcze w okresie powojennym pieśni o charakterze modlitewnym i legendarnym.

     Dzisiaj tu i ówdzie można jeszcze usłyszeć pieśni nowiniarskie, ale są to już tylko milknące echa, podzwonne tego rodzaju twórczości jak pisze w pozycji „Karnawał dziadowski” Stanisław Nyrkowski, który zebrał blisko 400 pieśni wędrownych śpiewaków XIX i XX wieku. Nie zobaczymy też lirników i dziadów wędrownych poruszających się swobodnie po kraju.

      Miałam to szczęście, że poznałam przed laty  budowniczego m.in. lir korbowych  Stanisława Wyżykowskiego z Haczowa w pow. brzozowskim i kilkakrotnie słuchałam gry na tym instrumencie i  pieśni dziadowskich czy nowiniarskich w jego wykonaniu w Brzozowie, Haczowie i w Sanoku.

      Losy starych ludzi różnie się układają i ma na to wpływ wiele czynników współczesnego świata. Marzeniem niemal każdego człowieka jest, aby „jesień życia”  upływała mu pogodnie i w zdrowiu, wśród najbliższej, kochającej rodziny.

                                                                                             Halina Kościńska

Paweł Sowiński i Maja Mazurek zakwalifikowani do przyszłorocznych finałów Mistrzostw Polski w szachach

  • Dział: Sport

W dniach 29 września-6 października w Czudcu odbyły się Eliminacje Międzywojewódzkie Małopolska-Podkarpacie juniorów w szachach. Celem turnieju było wyłonienie finalistów mistrzostw Polski na 2O18 rok. W turnieju wzięło udział 98 zawodników, w tym 9 z UKS SP 1 Brzozów. Najlepsze wyniki osiągnęli: Paweł Sowiński i Maja Mazurek. Paweł wygrał grupę wiekową do lat 9 i uzyskał awans do FMP na 2018 r. Maja w grupie wiekowej do lat 11 zajęła III miejsce i uzyskała awans do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W sumie z  województwa Podkarpackiego awans do finałów mistrzostw Polski uzyskało tylko 6 zawodników a z Małopolski aż 22.(KK)

 fot. leskoszachy.pl i Wiesław Dąbrowski

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne