Menu
Dzisiaj jest: 16 Kwiecień 2024    |    Imieniny obchodzą: Julia, Erwina, Benedykt
Admin

Admin

URL strony: http://www.brzozowiana.pl

Pijany kierowca uciekał przed Policją

  • Dział: Inne

Zarzuty popełnienia dwóch przestępstw usłyszał 29-letni mieszkaniec gminy Jasienica Rosielna. Wczoraj prokuratura zastosowała wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru Policji i zakazu opuszczania kraju.

W niedzielę, przed godz. 22, policjanci zwrócili uwagę na nieoświetlonego volkswagena, który jechał drogą powiatową w Woli Jasienickiej. Kierujący passatem, pomimo wydania sygnału do zatrzymania i użycia przez funkcjonariuszy sygnałów uprzywilejowania, nie zareagował i usiłował uciec. Po krótkim pościgu samochód został zatrzymany na terenie prywatnej posesji. Podróżowało nim dwóch mieszkańców gminy Jasienica Rosielna. Mężczyźni byli agresywni, odpychali policjantów i szarpali za mundury.  Obydwaj zostali zatrzymani. Od 29-letniego kierowcy pobrano krew do badań, 18-letni pasażer miał prawie 3 promile alkoholu w organizmie.

Mężczyźni usłyszeli zarzut popełnienia przestępstwa stosowania przemocy w celu zmuszenia funkcjonariuszy publicznych do zaniechania prawnej czynności służbowej. Ponadto kierowca odpowie również za przestępstwo, jakim jest niezatrzymanie się do kontroli drogowej. Wynik badania krwi wykaże, czy nie dopuścił się kolejnego przestępstwa – kierowania pojazdem znajdując się w stanie  nietrzeźwości  lub  pod  wpływem środka odurzającego. Brzozowska prokuratura zastosowała wobec 29-latka środek zapobiegawczy w postaci dozoru Policji i zakazu opuszczania kraju. (KPP Brzozów)

Szopka jest znakiem czasu

                                   Szopka jest znakiem czasu

        Szopka betlejemska tak  zrosła się z rodzimą tradycją, że wręcz się nam wydaje, iż jest zwyczajem wyłącznie polskim. A tymczasem dotarła do Polski ponad siedem wieków temu z Italii wraz z zakonem franciszkanów.

         Wszystko zaczęło się w 1223 roku w skalnej grocie w Greccio. Późniejszy św. Franciszek z Asyżu, człowiek niezwykle pomysłowy, zainscenizował żywy obraz Bożego Narodzenia. Spodobało się to miejscowej ludności i dlatego franciszkanie zwyczaj ten zaczęli przenosić w świat. Przedstawienie to, odgrywane później w licznych kościołach i klasztorach franciszkańskich szybko rozprzestrzeniło się po całej Europie i w XIII wieku zwyczaj ten dotarł do Polski.

         Za  najsłynniejszy pierwowzór szopki uważają historycy dzieło  Arnoldo die Combi z 1272 roku zachowane częściowo w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore. Wiele przeczytać można o szkole neapolitańskiej szopek. Szkole fantazji wielkich rzeźbiarzy, którzy w starannie dobranych scenach przedstawiali nie tylko Świętą Rodzinę, ale również codzienne życie ludzi swoich czasów.

         Jednym z takich dzieł jest przechowywana w Muzeum Świętego Marcina w Neapolu szopka, w której jest 171 pasterzy, 108 zwierząt i 100 innych przedmiotów.

         W Polsce początkowo ustawiano w kościołach nieruchome figury przedstawiające sceny Bożego Narodzenia. Z czasem w misteria bożonarodzeniowe wprowadzano coraz więcej osób i tematów świeckich. Zyskały wręcz narodowy charakter i nazywano je jasełkami na pamiątkę tego, że Chrystus złożony był „ in praescepio”, co po polsku znaczy w żłobie. „Jasła zaś są to zagrody pod żłobem – gdzie słomę na podściel pod konie kładą. Słowem jasła, jasełka określa się też karmniki dla bydła, w które kładzie się słomę. Ten, co wymyślił jasełka zrozumiał, że jasła i żłób – znaczą to samo – co po łacinie „in praescepio”pisał ks. Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów”.

        Początkowo jasełka były statyczne i przypominały współczesne nam szopki kościelne. Przede wszystkim rzeźbiono w drewnie figurki przedstawiające Dzieciątko, Matkę Boską i św. Józefa oraz pastuszków, owce i resztę żywego inwentarza. Nad szopka obowiązkowo widniał napis „Gloria in excelsis Deo”, unosili się aniołowie i świeciła gwiazda betlejemska z olbrzymim warkoczem.

        Od święta Trzech Króli do stojących w szopce figurek dołączyli trzej wschodni władcy:  Kacper, Melchior i Baltazar, niosący w darze mirrę, kadzidło i złoto.

        Najstarsze drewniane figurki jasełkowe, które zachowały się w Polsce pochodzą z początków XIV wieku, a darowane były przez siostrę Kazimierza Wielkiego, Elżbietę dla kościoła św. Andrzeja w Krakowie. W XVI wieku w Polsce szopkę ustawiano najczęściej na tle górzystego krajobrazu, w wieku XVII do inscenizacji wprowadzono figury diabła, czarownicy i śmierci. Od czasów króla Jana III Sobieskiego do jasełek włączono motywy narodowe, np. gdy do żłóbka zbliżali się Trzej Królowie rozlegały się surmy, a na scenie ukazywał się husarz w pełnej zbroi z polskim proporcem w ręce, a za nim król polski, który wzywał monarchów Wschodu do ustąpienia mu miejsca, ponieważ w obronie wiary, pod Chocimiem i Wiedniem pobił potęgę otomańską. Pojawiał się też ks. Kordecki i hetman Czarniecki.

         Szopki takie wystawiono po raz pierwszy w Warszawie w roku 1683. Także w XVII wieku „aktorami” szopek stały się postacie z różnych stanów społecznych, a zakonnicy chcąc jeszcze bardziej uatrakcyjnić przedstawienie, wprowadzili elementy ruchome.

         W 1701 roku w Warszawie pojawiły się szopki tzw. „betlejemski”szopki przenośne, z którymi chłopcy z przedmieść obchodzili domy.

          Pierwszy ikonograficzny dokument polskiej szopki pochodzi z 1837 r. z Medyki koło Przemyśla. Jest to prosta konstrukcja złożona z trzech mansjonów (budynków), stajenki pokrytej strzechą i dwóch wieżyczek po bokach. W środkowej części stajenki mieści się żłóbek z Dzieciątkiem, obok Maria i Józef.

       Z biegiem lat zmieniał się materiał, z którego wykonywano szopki. Obok tradycyjnego drewna, marmuru, gipsu, terakoty, spotyka się szopki z korali, pereł, wosku, słomy, a nawet z czekolady, piernika i marcepana.

       Unikalną i wspaniałą kolekcję szopek bożonarodzeniowych z całego świata zebrali w swoich zbiorach  ojcowie jezuici w Starej Wsi koło Brzozowa. Mają ich ponad 100 i kolekcja stale się powiększa. Są szopki indyjskie na liściach palmowych,  miniaturowe z alabastru, jest szopka zamknięta w butelce, pochodząca z Madagaskaru i oczywiście są szopki polskie m.in. z Podhala, z Chochołowa, zaskakującą elementem, którym jest… słoń. Przepiękne są szopki włoskie – neapolitańskie, bardzo widowiskowe, szopki meksykańskie, afrykańskie itd. Każda z nich stanowi arcydzieło będące wyrazem nieskrępowanej wyobraźni twórców, a sceneria i postaci nawiązują najczęściej do ich najbliższego otoczenia. Wykonane są z   tego, co ludzie mieli pod ręką, bo nie liczy się to, czy są bogato zdobione, ale serce, które w ich powstanie włożyli twórcy.

       Szopkę z piernika każdego roku przygotowują rzeszowscy cukiernicy Kazimierz Rak i Julian Orłowski. Z ciasta piernikowego formuje się stajenkę oraz otaczające ją głazy i kamienie. Pnie drzew imitują laski cynamonu. Wszystkie figurki, począwszy od Dzieciątka Jezus, Maryi, Józefa, pastuszków, Trzech Króli, na zwierzątkach skończywszy wykonują z czekolady i marcepana. Święta Rodzina zawsze jest z białej czekolady. Zimową scenerię przypomina cukier puder, co sprawia wrażenie, jakby właśnie spadł pierwszy śnieg.

          Długa na dwa metry i szeroka na metr szopka ustawiana jest w bocznej kaplicy kościoła. Proboszcz parafii  Świętego Krzyża rozbiórkę zaczyna na święto Trzech Króli, po uroczystym przejściu orszaku. Wtedy wokół szopki gromadzą się dzieci, aby – za pozwoleniem księdza proboszcza – bezgrzesznie objadać się piernikiem, marcepanem i czekoladą.

        Niepowtarzalne są szopki krakowskie z wysokimi wieżami, kolorowe i nawiązujące do architektury Krakowa. Od końca XIX wieku ich wyrabianiem zajmowali się murarze, głównie ze Zwierzyńca. Było to dla nich dodatkowe zajęcie w martwym sezonie jesienno-zimowym. W 1937 r. zorganizowano po raz pierwszy konkurs na krakowska szopkę z inicjatywy dra Jerzego  Dobrzyckiego, dyrektora Muzeum Historycznego w Krakowie. Do dzisiaj odbywają się konkursy na najpiękniejsza szopkę, które ustawiane są na Rynku Głównym, wieńcem otaczając pomnik Adama Mickiewicza.

          Jedną z bardziej znanych, oprócz bogatych szopek krakowskich jest ruchoma szopka w Klasztorze oo. Redemptorystów w Tuchowie pod Tarnowem. Jej konstrukcja powstała  w 1975 r. Oprócz Świętej Rodziny w stajence są Trzej Królowie, a ponadto narodzonemu Jezusowi oddają hołd polscy królowie, rycerze, szlachcice. Można podziwiać też pracę kowala, dzwonnika ciągnącego za sznur, tańczących weselników w strojach krakowskich,  drwala rąbiącego drewno, czy rybaka łowiącego ryby nad Bałtykiem. Równie piękne są ruchome szopki w Wambierzycach czy Bardzie Śląskim.

           Brzozowskie Muzeum Regionalne posiada przepiękne szopki z drewna wykonane przez twórców ludowych regionu brzozowskiego. Anieli Orłowskiej z Przysietnicy, Antoniego Laska, Stanisława Konieczko i Romana Sokalskiego z Humnisk oraz Stefana Rogoza z Domaradza. Wszystkie są niepodważalnym dowodem talentu ich twórców, a tak w ogóle polskie szopki ze względu na swoją różnorodność i piękno są zjawiskiem unikatowym w świecie.

                                                                                          Halina Kościńska

Frontowa Wigilia

To mogło wydarzyć się na każdym froncie. Frontowa Wigilia we Flandrii 1914 roku była jednym z najbardziej zdumiewającym epizodem w historii Wielkiej Wojny. Był zwyczajny żołnierski poranek. Tego dnia nic nie zapowiadało na zmiany na zachodnim froncie. Zwyczajny poranek jakich wiele… A jednak coś się musiało tego wydarzyć. Nie była to cisza przed burzą… „Nie miałem jeszcze w rękach czegoś tak poruszającego” skomentował angielski historyk Felix Pryor, komentując wystawiony na licytację w domu aukcyjnym Bonhams pewien intrygujący list. Autorem jego był Nieznany Żołnierz La Grande Guerre który relacjonował swojej matce jedyne w swoim rodzaju wydarzenia wojenne. „…Po śniadaniu rozegraliśmy mecz piłki nożnej. Kilku Niemców przyszło sobie popatrzeć. Wysłali też grupkę swoich, żeby pochować snajpera, którego zastrzeliliśmy wczoraj. Kilku naszych poszło im pomóc… Tuż przed obiadem uścisnąłem jeszcze rękę kilku Niemcom, z jednym zamieniłem swoją kominiarkę na czapkę. Częstowaliśmy się papierosami. Powiedzieli, że nie będą do nas strzelać, jeśli my też nie będziemy. W taki sposób cieszyliśmy się naszym Bożym Narodzeniem…” Nie udało się ustalić kto właściwie pisał ten rodzinny list. Nie zachowało się nazwisko ani też koperta. Podobnych relacji było kilka. Na ich podstawie odtworzono wydarzenia tego dnia na kilku odcinkach zachodniego frontu. Tego dnia… jaki on był, czy mroźny czy padał śnieg? Wojna trwała już czwarty miesiąc i nic nie zapowiadało jej szybkiego zakończenia, co głosiła propaganda obu walczących stron. Trwała wyniszczająca wojna pozycyjna. Żołnierze grzęźli w błotnistych okopach wśród znienawidzonych szczurów tak bliskich martwych ciał na Ziemi Niczyjej. Dopiero w grudniu ziemia zamarzła, minęły szare słotne dni i wyjrzało upragnione przez walczących błękitne niebo. Władcy także nie zapomnieli o swoich piechurach, Anglicy otrzymali metalowe pudełka z czekoladkami i papierosami od księżnej Mary, niemieccy żołnierze od cesarza Wilhelma II otrzymali cygara… Te dowody pamięci miały wzmocnić morale tkwiących na pozycjach, jednak przywracały one wspomnienia o rodzinnych stronach. „… Tak oto biegły nasze dni w wytężonej monotonii, przerywanej krótkimi okresami odpoczynku. Ale również w okopie można było przeżyć wiele pięknych godzin. Często siedziałem w poczuciu komfortowego bezpieczeństwa przy stole w swoim małym schronie, którego surowe, obwieszone bronią drewniane ściany przypominały Dziki Zachód, piłem filiżankę herbaty, paliłem i czytałem… Od czujek dobiegało stąpanie ciężkich równomiernych kroków… rozbrzmiewał monotonny krzyk, gdy warty spotykały się w okopie. Zobojętniałe ucho z trudem rejestrowało nigdy nie cichnący ogień karabinów” wspominał ten okres Ernst Junger. Święta Bożego Narodzenia walczące strony miały spędzić na swoich pozycjach. Na linii frontu zapadła cisza. Tom w liście do swoich wspominał:

 „ … Moja droga siostro Janet. Jest druga w nocy i większość naszych mężczyzn śpi w swoich schronach jednak ja nie mogłem zasnąć nie napisawszy wpierw do Ciebie z okazji Wigilii. Tak naprawdę to co się wydarzyło wydaje się wymysłem i gdybym sam przez to nie przeszedł, nie uwierzyłbym raczej w to. Wyobraź sobie, podczas gdy Ty i rodzina śpiewacie kolędy siedząc przed kominkiem, ja robię to samo z wrogiem tutaj na francuskim polu bitwy….  Jak Ci wcześniej pisałem mało się odbyło poważnych bitew ostatnio. Pierwsze bitwy zostawiły po sobie tyle trupów, że teraz obie strony muszą się wstrzymać aż do nadejścia posiłków. Więc większość czasu siedzimy w okopach i czekamy.  No i deszcz pada prawie codziennie. Oczywiście zbiera się w naszych okopach i musimy wylewać go naszymi garnkami i patelniami. Pomimo tego jednak jesteśmy bardzo ciekawi niemieckich żołnierzy po drugiej stronie. Przecież stawiali czoła tym samym niebezpieczeństwom i przedzierali się przez to same błoto. Pomiędzy nami jest Ziemia Niczyja podzielona po obu stronach drutem kolczastym, a jednak byli na tyle blisko, że słyszymy ich głosy… Dopiero wczoraj rankiem w Wigilię nadszedł pierwszy mróz. Pomimo tego że było nam zimno, przywitaliśmy to uczucie gdyż przynajmniej błoto zamarzło. Wszystko było pokryte białym mrozem podczas gdy słońce świeciło jasno nad nami. Idealna świąteczna pogoda. Poszedłem do schronu odpocząć i leżąc musiałem zasnąć. Nagle mój przyjaciel John zaczął mną potrząsać mówiąc „Chodź i zobacz. Zobacz co Niemcy robią” Chwyciłem mój karabin wygrzebałem się z okopu i wystawiłem ostrożnie głowę zza worków z piaskiem. Nigdy nie zobaczę widoku bardziej dziwniejszego i cudownego. Zwoje małych światełek świeciły wzdłuż całej linii niemieckiej tam gdzie oczy sięgały. I tak było. Niemcy położyli choinki świąteczne przed swoimi okopami jakby znak dobrej woli. I wtedy usłyszeliśmy ich głosy śpiewające „Cicha noc, święta noc…” Gdy ucichł zasłuchani angielscy żołnierze też zaintonowali kolędę. Chwilę potem śpiewano Adeste Fideles, Przybądźcie dziś wierni. Jeden z niemieckich żołnierzy zawołał „Adeste Angliku” Nie będziemy strzelać, wy też nie strzelajcie”. Nastała godzina tak upragniona przez wszystkich, godzina świątecznego rozejmu.  Nikt się tego nie spodziewał a jednak z okopów wroga wyszło czterech Niemców. Przeszli oni kilka kroków zatrzymali się, pokazali że nie maja broni. Jeden z Niemców zawołał oficera na rozmowę. Kapitan Edward Hulse z 2 Pułku Gwardii Szkockiej zdecydował się aby odpowiedzieć na to wezwanie. Poszedł do parlamentariuszy. Zapisał w dzienniku” Rozmawiałem z niemieckim oficerem w randze kapitana. Poczęstował mnie cygarem i zobowiązał się, że do północy żadna ze stron nie otworzy ognia.” Żołnierze którzy w tym magicznym dniu spotkali się na ziemi niczyjej , nie byli do końca sobie obcy. Tkwiąc w nieprzyjaznych okopach niejednokrotnie słyszeli swoje rozmowy, czuli zapach polowej kuchni.  Decyzje o przerwaniu walki podejmowali dowódcy niższego szczebla dlatego też zawieszenie broni nazwano „rozejmem kapitanów”.  Tom wspominał: „ zaraz zapaliliśmy ognisko i zmieszaliśmy się razem, brytyjskie khaki z niemiecką szarością. Muszę przyznać, że Niemcy byli lepiej ubrani, mieli świeższe mundury od święta… I nawet Ci, którzy nie potrafili rozmawiać nadal mogli wymieniać się prezentami, nasze papierosy za ich cygara, nasza herbata za ich kawę, nasze konserwy z wołowiny za ich kiełbaski. Robiło się coraz później, wymienialiśmy się kilkoma jeszcze piosenkami wokół ogniska i wtedy zaśpiewaliśmy Auld Lang Syne, Stare Dobre Czasy. Wtedy się rozeszliśmy obiecując sobie, że się jeszcze spotkamy jutro i nawet pogadamy o piłce nożnej. Zacząłem zbierać się do okopu kiedy starszy ode mnie Niemiec ścisnął moje ramię: „Mój Boże” powiedział, „dlaczego nie możemy mieć pokoju i wracać do domu?” I tak droga siostro, powiedz mi, czy zdarzyły się kiedykolwiek takie święta w historii? Wszystkie narody mówią że chcą pokoju. A jednak podczas tego świątecznego ranka zastanawiam się czy chcemy go dosyć wystarczająco. Twój Kochający Brat Tom.”  Spontaniczny rozejm utrzymał się jeszcze kolejny dzień. Na kilku odcinkach frontu ponownie wrogowie wyszli z okopów ażeby pogawędzić czy zapalić cygaro. Świąteczny nastrój nie udzielił się jednak generałom. Głównodowodzący brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego marszałek John Frencz zakazał urządzania „podobnych ekscesów”. Nie można się było bratać z wrogiem, trzeba się nawzajem mordować. Z tego powodu całkowicie zignorowano apel papieża Benedykta XV o okazanie w świątecznym okresie „minimum postawy chrześcijańskiej”.  Święta uszanowali tylko prości szeregowi. Jak Tom i wielu mu podobnych. Rankiem 26 grudnia kapitan Edward Hulse stanął przed okopem i wystrzelił trzy razy w powietrze. Niemcy powtórzyli to samo. Wojna mogła trwać. Edward Hulse poległ w 1915 roku. Na odcinkach frontu wojna wracała do powszedniego schematu. Na rozkaz dowództwa w czasie następnych wojennych świąt nakazano ostrzeliwać intensywnie okopy wroga by uniknąć bratania się żołnierzy. Poległym nieznanym nam z nazwiska żołnierzy Wigilia przyniosła ukojenie po codziennej morderczej walce czy wytężonego oczekiwania na szturm pozycji nieprzyjaciela. Boże Narodzenie wyzwoliło człowieczeństwo w zamienionych na chwilę ludzi. Czy nie tak powinno to wyglądać? Nie wrogowie lecz przyjaciele, ubrani w obcy mundur, polegli za niekiedy obca sprawę? Przesłane z frontu świąteczne życzenia, by nadchodzący 1915 rok był rokiem zwycięstwa, a żołnierze wrócili zdrowi do swoich domów nie spełniły się. Rzeź trwała jeszcze cztery lata. Poległy miliony. Pozostała pamięć i o nich i o zwyczajnym żołnierskim Bożym Narodzeniu”.

Marcin Michańczyk

Pluszowy miś

Karolina Sowa

Pluszowy miś

Jak co rano, o zbyt wczesnej porze, obudziło Zośkę  natarczywe wycie budzika. Poniedziałek (!) -  nawet pogoda była zdegustowana rozpoczęciem kolejnego tygodnia, witała chłodem i przejmującym deszczem. Niestety, tydzień zaczął się już nieuchronnie, a dobiegające z dołu szczekanie, tylko ponaglało to, co nieuniknione. Trzeba już wstać…

Kobieta podniosła się nieśpiesznie, by nie obudzić mężczyzny, który odwracając się na drugi bok, pomrukiwał cicho, że już wstaje. W stojącym naprzeciwko łóżka lustrze dostrzegła swą postać. Nie lubiła oglądać się rano. Nie wyglądała źle, ale czterdzieści lat, które już przeżyła nie pozostawiały złudzeń - wszystko się zmienia, a ona nie odzyska już sylwetki sprzed ciąży.  Na twarzy zaczęły pojawiać się pierwsze zmarszczki i z niechęcią musiała przyznać, że w długich, gęstych, rudych lokach, z których zawsze była dumna, dostrzegła pasma siwizny.

Przypomniały jej się słowa matki. Ta w podobnej sytuacji odparła z uśmiechem - "Zośka, nic nie trwa wiecznie, szczególnie coś tak kruchego jak uroda. " A potem z  właściwym sobie humorem dodała - " dla tych, którzy nie potrafią się pogodzić ze starzeniem, ktoś mądry wymyślił farby do włosów i kosmetyki."

Na samą myśl o matce nastrój jej się poprawił i była gotowa stawić czoło codzienności.

Po drodze do kuchni zahaczyła jeszcze o pokój córki. Lubiła czasem przyglądać się tej małej istotce, która z dnia na dzień stawała się coraz bardziej do niej podobna. Tym razem zauważyła, że w łóżku Agatki nie ma już ukochanego misia, bez którego jeszcze nie tak dawno nie mogła zasnąć. Teraz ulubiona zabawka leżała, jak gdyby nigdy nic, wśród sterty innych, ukrytych w kącie pokoju.

-        Wstawaj już mały leniuszku.  

Usiadła na skraju łóżka i delikatnie połaskotała córkę po wystających spod kołdry stopach. Kiedy nie dostrzegła żadnej reakcji, przypuściła atak pełną parą i już po chwili dał się słyszeć zaraźliwy chichot dziewczynki, która bezskutecznie broniła się przed łaskotkowym potworem, jak nazywała matkę.

-        Mamo przestań, już wstaję.

Matka nie dawała się przekonać i dopiero po trzecim zapewnieniu Agaty, że zaraz schodzi na dół, przestała torturować córkę łaskotkami.

-        Masz pięć minut Fistaszku i widzę cię na dole - zaśmiała się cicho i skierowała do wyjścia.

-        Mamo, nie nazywaj mnie tak!

Dziewczynka oburzyła się i ukryła pod kołdrą, na wypadek gdyby matka ponownie zaatakowała łaskotkami.

-        A niby czemu mam cię tak nie nazywać Pierdzioszku mój malutki?

-         Bo to takie dziecinne, a ja już przecież nie jestem dzieckiem.

Skwitowała posyłając matce zaskakująco poważne spojrzenie. Zośka zaśmiała się tylko i kazała zaraz wstawać, ale wychodząc z pokoju nie było jej wcale do śmiechu.

Maleństwo przestawało być już dzieckiem, co wcale jej się nie podobało. Najpierw w odstawkę poszedł ukochany miś, którego czasem trzeba było szukać po cały domu, bo inaczej nikt nie miał szansy na sen. Teraz pieszczotliwe zwroty, które nigdy wcześniej nikomu nie wydawały się dziecinne... Ciekawe co jeszcze pójdzie w odstawkę?

Podczas śniadania panowała cisza, nie było śmiechu i wygłupów, bez których jeszcze tak niedawno nie mógł odbyć się żaden posiłek. Ktoś przyglądający się tej sytuacji z boku mógł sądzić, że są zupełnie obcymi ludźmi, a przecież byli rodziną.

Kiedy mąż już wyszedł do pracy posprzątała po śniadaniu i zaczęła codzienny rytuał poszukiwania kluczyków do samochodu, żeby odwieźć córkę do szkoły. Agata jedną ręką ubierając buty a drugą zarzucając kurtkę na plecy, odparła szybko:

-        Nie musisz mnie dziś odwozić mamo, umówiłam się z Moniką, że pójdziemy razem do szkoły.

Zośka zamarła na chwilę i o mało nie wypuściła torebki z ręki.

-        Ale przecież zawsze to ja cię odwoziłam i odprowadzałam. Coś się stało?

Córka popatrzyła na nią z czułością i bez chwili zawahania odparła.

-        Mamo, jestem już dużą dziewczyną i poradzę sobie sama. Zobaczymy się później. Kocham Cię.

Wpatrując się ślepo w znikającą za drzwiami córkę, Zośka poczuła nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. Kiedy wieczorem sprawdzała, czy mała już śpi, nie miała pojęcia, że z początkiem kolejnego tygodnia zacznie się też nowy okres w życiu Agaty. Nie była już jej małym Pierdzioszkiem tylko "dużą dziewczyną" i chciała radzić sobie sama, odstawiając matkę na bok, tak samo jak zrobiła z pluszowym misiem.

Chyba każda matka obawia się chwili, kiedy mała ptaszyna wylatuje z gniazda i zaczyna być samodzielna. Nie mogła się z tym pogodzić. Do oczu napłynęły łzy. Zadawała sobie pytanie, dlaczego skończył się czas, kiedy dziecko jest tylko dzieckiem…

Melancholijną atmosferę przerwał dźwięk telefonu dobiegający z jej torebki. No tak, to  jej kochana matka jak zwykle wyczuła moment, w którym była potrzebna.

-        Co tam mamo?

Próbowała ukryć smutek i łzy spływające jej lekko po policzkach, ale rosnąca gula w gardle uniemożliwiła wydanie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Jak dobrze, że matka jest taką gadułą… W końcu jednak nawet ona przestała trajkotać i chciała usłyszeć, co tam u  najstarszej córki.

-        Zośka, nie przejmuj się. Każda matka musi to przejść i pozwolić dziecku się usamodzielnić. Taka jest kolej rzeczy, a przecież nie chcesz, żeby twoje dzieci były nieporadne i niesamodzielne, tak jak moje.

-        No wiesz co mamo?! Naprawdę miło, że uważasz mnie za niesamodzielną i nieporadną. Ty to wiesz, jak pocieszyć człowieka…

W odpowiedzi usłyszała tylko stłumiony chichot zakończony westchnieniem.

-        Nie chodziło mi o ciebie - masz mój charakter i jakieś lepsze geny, ale twoi bracia to cały ojciec, a przecież wiesz, że jego na starość nawet do lekarza muszę umawiać, bo jakoś biedaczek nie potrafi nigdy znaleźć numeru, albo numer zajęty.

Teraz to Zośka miała ochotę się roześmiać, ponieważ zawsze bawiła ją  nieporadność jej ojca. Nie miał problemu z wybudowaniem domku na drzewie lub stworzeniem od podstaw kosiarki, ale kiedy trzeba było samemu pójść na zakupy czy  wywiadówkę znajdował zawsze jakąś wymówkę. Matka doskonale to rozumiała i, pomimo swoich docinków, właśnie nieporadność kochała w nim najbardziej.

-        Takie jest życie młoda damo.

Matka kochała takie uniwersalne życiowe powiedzonka. 

-        Jeśli chcesz rady - pozwól Agacie się usamodzielniać. Może teraz wydaje ci się to straszne, ale zobaczysz, że dzieci całkiem dobrze radzą sobie z dorastaniem, a kiedy coś im nie wyjdzie lub napotkają jakiś problem, prędzej czy później przychodzą do matki. Taka jest nasza rola.

-        Dzięki mamo, zawsze wiesz co powiedzieć. Kocham cię.

-        Widzisz Zośka jaką masz mądrą matkę, korzystaj z tego częściej. Ja ciebie też kocham córcia, a teraz muszę już kończyć, bo słyszę jakieś jęki z garażu i znając twojego ojca właśnie całkiem przypadkiem przytrzasnął sobie czymś paluch, więc muszę zakładać pelerynę i lecieć na ratunek.

Matka zawsze rozbrajała ją swoją otwartością i poczuciem humoru. W jednym miała rację, potrafiła doradzić. Tak jak to matki mają w zwyczaju, niby nic nie wiedzą, a kiedy potrzebujemy rady,  jak wyrocznie, w magiczny sposób odkrywają naszą przyszłość.

Przechodząc obok pokoju córki Zośka zatrzymała się na chwilę w drzwiach i spojrzała w stronę kąta, w którym teraz samotnie spoczywał szary miś, z dużą, niebieską łatką na plecach. Podniosła niewielki zwitek materiału i pluszu, patrzący na nią swoimi niebieskimi oczami. Wydawał się rozumieć to, co kobieta teraz przeżywała.

-        Spokojnie maleńki, jeszcze przyjdzie taka sytuacja, że nie obejdzie się bez twojej interwencji. Będziesz wiedział co robić…

Delikatnie posadziła misia na komodzie naprzeciw łóżka, tak aby miał oko na cały pokój.

 Jeśli zabawki naprawdę ożywają, kiedy ludzi nie ma w pobliżu…

 Pluszak przeszedł właśnie na emeryturę, ale nadal będzie szeryfował w tym pokoju.

Na samą myśl o tym roześmiała się szczerze i głośno. Może jednak dorastanie nie było niczym złym, zamykało jedne drzwi a otwierało kolejne. Teraz wystarczyło tylko przekroczyć próg i cieszyć się każdą wspólną chwilą.

Karolina Sowa

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne