Menu
Dzisiaj jest: 1 Listopad 2024    |    Imieniny obchodzą: Dziś jest Wszystkich Świętych
NAJNOWSZE:

wrzesień 2014 - Brzozowiana.pl - Regionalny Portal Informacyjno-Kulturalny

Anakonda żółta a nie pyton tygrysi znaleziony na polu w Przysietnicy. Poszukiwany właściciel-hodowca

    Brzozowscy policjanci interweniowali w związku z nietypowym zdarzeniem. Według zgłoszenia na polach w Przysietnicy miał leżeć sporych rozmiarów wąż. Zaniepokojony mieszkaniec tej miejscowości powiadomił o tym Policję. Funkcjonariusze ustalają właściciela gada.

    Wczoraj (11.09), około godz. 10.30 brzozowscy policjanci zostali wezwani do Przysietnicy, gdzie według zgłoszenia ma się znajdować w pobliskich polach niecodzienne „znalezisko”. Zgłaszający mężczyzna natknął się na sporych rozmiarów węża. O tym fakcie niezwłocznie powiadomił Policję. Następnie na miejsce przybyła jednostka ochotniczej straży pożarnej i weterynarz, który stwierdził, że znaleziony wąż to pyton tygrysi.

    Wąż ostatecznie trafił pod opiekę lekarza weterynarii. Aktualnie brzozowscy policjanci prowadzą czynności zmierzające do ustalenia właściciela gada. (KPP Brzozów)

Od redakcji. Aby hodować takie „stwory” - wymagana jest ich rejestracja; jest on wymieniony w dodatku B do rozporządzenia UE 338/97 oraz 750/2013 z dnia 29 lipca 2013 r. zmieniające rozporządzenie Rady (WE) nr 338/97 w sprawie ochrony gatunków dzikiej fauny i flory w drodze regulacji handlu nimi.

    Zapewne dotychczasowy właściciel pochwalił się nim wielu osobom, warto więc pomóc Policji w ustaleniu hodowcy, być może wąż uciekł z domowego terrarium…

AKTUALIZACJA

    Jak wynika z informacji podanej przez "nowiny24" - to nie pyton tygrysi a samica anakondy żółtej. Gad przebywa obecnie w lecznicy dla zwierząt "Ada" w Przemyślu. Trafił tam w dość ciężkim stanie - jak podają "nowiny24".

Czytaj dalej...

Stowarzyszenie Ludzi Twórczych w Warszawie na Chmielnej...

    Wyjazd 13-tu członków Stowarzyszenia Ludzi Twórczych (SLT) z Brzozowa do Warszawy na „Spotkanie z Cepelią na Chmielnej” spotkał się z ogromnym zainteresowaniem zarówno Warszawiaków jak i turystów, a możliwy był dzięki finansowemu wsparciu Marszałka Województwa Podkarpackiego oraz Wójta Gminy Haczów

    W związku z zaproszeniem przez Fundację „Cepelia” Polska Sztuka i Rękodzieło spotkanie z kulturą mające na celu przybliżenie mieszkańcom Warszawy i turystom twórczości artystycznej różnych regionów naszego kraju, w dniach 6-7 września - prezentowaliśmy rękodzieło wykonywane przez artystów skupionych w Stowarzyszeniu. Ponadto zorganizowaliśmy stoisko z materiałami promocyjnymi Województwa Podkarpackiego. Podczas prezentacji rozdawane były również foldery z twórczością artystyczną naszych członków.

    Polska słynie i szczyci się od zawsze wspaniałymi, przepięknymi i różnorodnymi wyrobami twórczości ludowej typu pamiątkarskiego. Dlatego aby naocznie, bezpośrednio zobaczyć  aktualne efekty piękna pracy rodzimych twórców ludowych polskiego pamiątkarstwa trzeba go prezentować na różnych targach, kiermaszach czy pokazach. Twórczy potencjał, rozmiar, asortyment i zestaw polskiej twórczości ludowej jest imponująco bogaty, różnorodny i ciekawy. Taką szansą na prezentację dała nam już po raz trzeci właśnie Cepelia, która otacza twórców sztuki ludowej troską i opieką. Cepeliowskie wsparcie ojczystej twórczości ludowej ma zakres, podmiot i charakter totalny, czyli merytoryczny, gospodarczy i społeczny. Obejmuje ono całokształt potrzeb twórców ludowych.

    Jesteśmy jednym z niewielu krajów w Europie, gdzie twórczość ludowa jest żywa. To nie jest odtwarzanie zapomnianej tradycji, jak na przykład ma to miejsce w Skandynawii. To pielęgnowanie ciągle żywej sztuki ludowej.

    Na ulicy Chmielnej w Warszawie podczas spotkań z Cepelią prezentują swoje prace najwybitniejsi twórcy ludowi ze wszystkich regionów kraju, mistrzowie dyscyplin rękodzielniczych, laureaci prestiżowych konkursów, a także młodzi adepci plastyki ludowej, których prace odznaczają się wysokim poziomem artystycznym i bezpośrednio nawiązują do tradycyjnego wzornictwa i technik rękodzielniczych.

    Cepeliowskie prezentacje zawdzięczają swoją renomę uczestnikom – twórcom ludowym, którzy poprzez prezentowane dzieła ukazują dziedzictwo kulturowe swojej "małej ojczyzny", potwierdzając, że sztuka ludowa jest uprawiana przez osoby o dużej wrażliwości i wyobraźni artystycznej, adaptujące po mistrzowsku regionalne /podkarpackie/ wzornictwo. Prezentacje nie ograniczają się do ekspozycji i promocji plastyki ludowej, ale tworzą swoistą atmosferę do nawiązania bezpośredniego kontaktu między twórcą, a odbiorcą m.in.: poprzez pokazy rękodzielnicze i otwartość artystów ludowych względem wszystkich zainteresowanych barwnym światem kultywowanej współcześnie sztuki ludowej.

    Prezes Fundacji Cepelia wręczył Prezesowi Stowarzyszenia Ludzi Twórczych Małgorzacie Chmiel - Dyplom honorowy "Za zasługi dla zachowania dorobku kultury polskiej".

    W prezentacjach uczestniczyli :

Stefania Bąk z Przysietnicy, Małgorzata Chmiel z Brzozowa, Dorota Filip z Sanoka, Barbara Florek z Brzozowa, Dorota Leń z Przysietnicy,  Krystyna Łobaza z Brzozowa, Helena Młynarska z Brzozowa, Ryszard Marciniec z Brzózy Stadnickiej, Anna Pojnar z Haczowa, Tadeusz Pindyk z Dynowa, Urszula Świątek z Brzozowa, Czesława Witek z Haczowa, Natalia Wojtoń z Trześniowa, należy dodać iż w Warszawie było prezentowane rękodzieło również nieobecnych tam członków tj. Małgorzaty Florczak z Przysietnicy, Ludmiły Chrobak ze Wzdowa, Janiny Zubel z Jabłonki, Krystyny Ryby z Brzozowa.

    Patronat Honorowy nad wyjazdem objął Marszałek Województwa Podkarpackiego. Patronat medialny portal Brzozowiana.pl

Prezes SLT Małgorzata Chmiel

Czytaj dalej...

100 lat mieszkanki Bliznego

     28 sierpnia mieszkanka wsi  Blizne w gminie Jasienica Rosielna obchodziła setną rocznicę urodzin. Z tej okazji w niedzielę tj. 31 sierpnia w kościele parafialnym w Bliznem odbyła się msza święta w intencji jubilatki pani Zofii Kostka.

    W uroczystej mszy świętej wzięli udział Wójt Gminy Jasienica Rosielna Marek Ćwiąkała, Kierownik USC Janina Sobkowicz, Kierownik ZUS Robert Sokołowski oraz przedstawiciele Akcji Katolickiej Stanisław Jarosz i Tomkiewicz Ryszard rodzina jubilatki oraz parafianie  Bliznego.Po mszy świętej zaproszeni goście i rodzina udali się na przyjęcie z okazji jubileuszu. Wszyscy złożyli jej serdeczne gratulacje, życzyli dalszego zdrowia i pomyślności. Jubilatka cieszy się jeszcze niezłym zdrowiem i dobrym humorem. Chętnie opowiada o swoich przeżyciach i rodzinie. Pani Kostka Zofia urodziła się 28.08.1914 w Bliznem, związek małżeński zawarła w 1940 roku, wdową została w 1955 roku, wychowała czworo dzieci, dochowała się czterech wnuków i czterech prawnuków. (UG Jasienica)

Zobacz galerię zdjęć: http://www.jasienicarosielna.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=491:100-lecie-urodzin

Czytaj dalej...

70 lat temu w Grabownicy Starzeńskiej

     Latem roku 1944 sytuacja wojenna na froncie wschodnim prawie się unormowała. Wskazywała na to, że Polska na pewno znajdzie się w strefie działań frontu wschodniego. Oznaczało to, że po raz kolejny na tereny Rzeczypospolitej wkroczy Armia Czerwona. Pod koniec wiosny 1944 roku linia frontu niemiecko-radzieckiego na północ od Karpat wreszcie się ustabilizowała. Na południu od linii Prypeci Rosjanie zdołali wedrzeć się daleko na zachód aż po Łuck i Kowel. Nadszedł w końcu czas na ofensywę na Białorusi. Naczelne Dowództwo i Sztab Generalny Armii Czerwonej przygotowując operację białoruską zadbały o maskowanie własnych działań. Starano się sprawiać wrażenie, że nowe uderzenie wojsk radzieckiego sojusznika, będzie przeprowadzone na północy w pasie nadbałtyckim oraz daleko na południu. W związku z planowanym natarciem nakazano zachowanie daleko posuniętej tajemnicy. Jak zaświadczał ówczesny szef Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Armii Czerwonej generał Siergiej Sztemienko: „Podjęto niezbędne kroki dla zachowania tajemnicy naszych zamiarów. Do bezpośredniego opracowania planu kampanii letniej w ogóle, a operacji białoruskiej w szczególności, zaangażowano bardzo wąski krąg osób.” Wkrótce działania radzieckie stały się faktem. Rozpoczęła się Операция Багратион,. Biorąc pod uwagę inne bitwy i operacje, było to największe zwycięstwo Związku Radzieckiego. Straty niemieckie były ponad 4 razy wyższe od radzieckich, a w ciągu dwóch miesięcy ZSRR udało się z powrotem zająć całe terytorium utracone podczas niemieckiej ofensywy. Niemiecka armia już nigdy nie odzyskała swojej siły i ducha walki. Straty w tej operacji porównywalne są ze stratami w czasie bitwy stalingradzkiej, czwarta część sił niemieckich z całego frontu wschodniego została zniszczona. Ofensywa zerwała połączenie między Grupą Armii "Północ" i Grupą Armii "Północna Ukraina", zmuszając je do szybkiego wycofania się na zachód. Radziecka ofensywa nieubłaganie parła naprzód. Armia Czerwona zbliżała się do przedwojennych granic Rzeczypospolitej. Polska ziemia stawała się polem krwawej bitwy…  Jednak wkroczenie radzieckich wojsk na ziemie polskie przyniosło z sobą cień nadziei na zakończenie nazistowskiej okupacji. Większość sił kierowała się w stronę Wisły. Rada Wojenna i polityczne kierownictwo frontu operowało hasłem, które wkrótce stanie się niezwykle popularne wśród żołnierzy: „Naprzód! Na Wisłę”. Wspomina ten okupiony krwią czas generał Krajniukow:

„ Widzieliśmy że bitwa o dostęp do Wisły będzie ciężka. Rzeka stanowiła najpoważniejszą przeszkodę, jaka odgradzała i tym samym chroniła gniazdo nazizmu. Po pośpiesznym ściągnięciu posiłków z Niemiec, z Rumunii i najbliższych frontowi terenów, na całej długości Wisły Niemcy przystąpili do kontrataków usiłując w ten sposób okrążyć nasze jednostki, które przedarły się przez rzekę. Nasze jednostki musiały odeprzeć ataki aż czternastu niemieckich dywizji. Co więcej Niemcy wprowadzili do walki nowe typy czołgów, o większej sile rażenia i lepiej opancerzonych niż dotychczas. Gdy przekroczyliśmy granice Związku radzieckiego i znaleźliśmy się na terenie Polski, nasze cele uległy zmianom. Rada Wojenna 1 Frontu Ukraińskiego wystosowała apel do ludności polskiej. Dokument głosił, że „Armia Czerwona nie pretenduje do włączenia do Związku Radzieckiego terytoriów polskich, czy do wprowadzenia na nich radzieckiego prawodawstwa… „Generał Krajniukow

Wyzwolenie było bliskie. Świadek historii proboszcz grabownicki Jan Reichel tak wspominał:

Nadszedł rok oczekiwany przez nasz naród aby był tym rokiem wyzwolenia Polski spod jarzma najstraszniejszej niewoli niemieckiej. Ucisk wcale nie ustępuje. Jednakowoż już ręka Boskiej sprawiedliwości i Boskiej kary nad głową wroga. Zima bardzo uciążliwa, silne mrozy, roztopy i mrozy niszczą żołnierza niemieckiego. Żołnierz sowiecki dobrze ubrany i uzbrojony w wielkiej sile. Ameryka obficie zaopatruje armię sowiecką. Pod Stalingradem ginie najlepsza siła Niemców. Złamano Niemców pod Stalingradem i rozpoczęła się okrążająca ofensywa wojsk czerwonych. Niemcy wszędzie okrążani i bici cofają się na całym froncie. Rosya weszła do Polski gromiąc Niemcy. Gdy Rosjanie zajęli Lwów na gwałt Niemcy z trzech powiatów wysłali ludność do kopania okopów nad Sanem. Dziesiątki tysięcy ludzi kopało okopy i budowało bunkry od Sanoku aż do ujścia Sanu do Wisły. Na nic nie przydała się ta praca, bo Armia Czerwona prędzej ubiegła Niemców, przekroczyła San, a Niemcy przeważnie w popłochu uciekali. Dopiero większe bitwy rozpoczęły się od Dynowa do Sanoka i Krosna i w górach od Chyrowa po granice Karpat. U nas rozpoczęła się bitwa najpierw w Izdebkach, Przysietnicy i Brzozowie, największa bo trzydniowa w Grabownicy, Górkach, Zarszynie po Niebieszczany i Poraż i dalej w góry. Do Grabownicy przyszli bolszewicy dnia 3 sierpnia o trzeciej po południu, w samej wsi rozpoczęła się bitwa z czołgów, armaty i karabiny maszynowe grały i z samolotu bombardowano. Bolszewicy zajęli teren  kościoła i plebani  a Niemcy szkołę i wzgórze nad Pałysem Jakubem (obecnie wzgórze za Maciejem Wójcikiem i Urszulą Pałys). Proboszcz z gośćmi z Poznania siedział w pokoju, granat bolszewicki wpadł do sąsiedniego pokoju, rozerwał dach i powałę,i sufit pokoju, podziurawił dach na plebani  jak sito. Wszyscy schroniliśmy się do piwnicy , granaty padały ze strasznym wybuchem co chwila, istne piekło. Najstraszniejsza bitwa trwała w nocy z drugiego na trzeciego sierpnia, zapalili Niemcy palącymi granatami gumno plebańskie, które spłonęło wraz z drewutnią i wozownią. Spłonęło wszystko siano i konicz i narzędzia rolnicze, zdawało się że wszystko spłonie, ale dzięki Opatrzności Boskiej reszta została tylko uszkodzona. Na kościół Niemcy rzucili pięć szrapneli. Pociski te uderzyły we wieżę i mur kościoła, we wieży wybiły okropne dziury, krokiew jedną całkowicie zdruzgotały pięć metrów blachy wagi okropnie podziurawiły i na pół dachu dziury porobiły. Okna od strony południowej wszystkie wyleciały i wszystkie się wytłukły, w jednym miejscu od chóru, sklepienie kościoła odłamek szrapnela przebił. Bolszewicy porobili sobie okopy około kościoła od strony zachodniej i około plebanii około południowozachodniej. Uszkodzono drugie gumno dach podziurawiony i stajnie. Szrapnel niemiecki wpadł do stajni i poranił odłamkiem wołu. Na około plebanii po całym ogrodzie i na polach plebańskich porobiono okopy obronne. Jeszcze przez dwa tygodnie bili na Grabownicę od strony Górek gdzie spalono siedemnaście domów,  od Jaćmierza i Strachociny.A tu trza było zboże rząć, stała pszenica, owies, jęczmień, na robotników w polu padały pociski, że z pola zbiegali i bano się wychodzić na żniwo. Gospodarz mój okazał wielką odwagę ze służbą plebańską, ratując w czasie pożaru od ognia. Cztery domy spalone w Grabownicy i czterech ludzi padło od pocisku. Jednego Niemiec umyślnie widać zastrzelił gdy brał wodę ze studni, syna Józefa Misztaka, Stanisława. Niemcy okopali się w górach w Odrzechowej, bili na Wzdów, gdzie spaliło się kilkanaście domów, a szczególnie bili na Zarszyn, gdzie spalono kościół i omalże całe miasteczko. Ludność parafii Zarszyna a więc: z Zarszyna, Długiego, Nowosielec, i z parafii beskiej z Symonia Milczy z Sanoczka, Pielni została wydalona osiadła się w Grabownicy i Niebocku, zaś w Grabówce z Markowiec Pisarowiec i Dudyniec. Ludność tę nikt nie żywił ani nie stworzył się żaden komitet. Przeto ludność ta rzuciła się na cudza własność, zabierała zboże z pól dworskich, plebańskich i dworskich, ale chłopi sobie nie dawali zabierać. Ludność ta darła ziemniaki w polu i bydłem swym czyniła okropne szkody po polach łąkach, wydzierano buraki, jednym słowem wszystko bezkarnie uchodziło bo żadnej władzy nie było, a bolszewicy w to się nie wdawali. Urzędnicy gminni nadto żołnierze sowieccy kosili konicze i owsy dla koni. Tak trwało do października. Sowieci wypędzili Niemców z gór i zajęli Krosno. Walki trwały między Krosnem a Jasłem aż do połowy zimy. Szła linia niemiecka silnie obsadzona od Prus wschodnich na warszawę Sandomierz Dębicę jasło aż do Budapesztu na Węgrzech. Sowieci przez ten czas przygotowali znakomicie niezliczona ilość czołgów i najdoskonalszej broni aby rozpocząć skuteczną ofensywę na całej linii. Kontyngent jednakowoż sowieci zabierali tak jak za Niemców mimo tak wielkiego zniszczenia. Plebania musiała oddać prawie wszystek owies 31 metrów ziemniaków i 15 metrów zboża chlebowego. Młyny wszystkie męły zboże dla wojska. Na plebanii był magazyn żywnościowy, pokoje były założone worami zboża aż po sufit, tak samo wozownia i spichlerz.

    Wkroczenie wojsk radzieckich w czwartek dnia 3 sierpnia do Grabownicy w pamięci ich mieszkańców  pozostanie jako dzień wyzwolenia. Dzień ten zapamiętała rodowita graboszczanka babcia Maria Trześniowska urodzona w 1924 roku. Jakie było lato 1944 roku?

Wiem ino był piękny dzień. Było ciepło gorąco no ale żeby zacząć mówić o tym to trzeba powiedzieć że w Grabownicy nie było tak jak teraz. Tutaj od środka do kopalni po lewej stronie było tylko trzy domy, to był tylko Dżoń na środku i my Trześniowscy i Irzyk po tej stronie. Może by określić dobrze, po drugiej stronie było więcej to do kopalni. Był piękny dzień. Każdy chciał zapomnieć ten dzień. I tu na środku nie było  tak jak teraz. Rzeka szła kędy tutaj bliżej z tej strony, bo potem była przesunięta koryto że inaczej idzie. I tutaj była też koło Kosteckiego teraz dawniej mieszkał Moszko. To tam rzeka była z tej strony a nie z tamtej tak jak teraz jest. To było przesunięte koryto bo tak jak robili drogę to wszystko poprzeinaczali. I pamiętam ten dzień bo zachciało nam się grzybów. Poszli my do lasu. Ja poszłam i z chłopakiem, nazbierali my tych grzybów i idziemy. Cisza był okropna także nie wiadomo było co to jest, no cicho się tak zrobiło we wsi ani jednego człowieka nie ma jak my wyszły z lasu ani nic, wszystko pochowane. Przychodzimy do domu mówią że wojna się zaczyna, że sowieci już idą. No za chwilę siedzimy a tu słyszymy Ne pomynaju Ne pomynaju, idą od strony lasu od Niebocka Sowieci, a Niemcy byli już potem po strzałach, potem my się dowiedzieli gdzie Niemcy byli. Niemcy byli jedni koło Kosteckiego tu teraźniejszego Kosteckiego bo przedtem był Moszko, Żyd tu mieszkał w tym miejscu. Tam byli i byli koło  Radwańskiego tu koło nas, tu był Radwański po drugiej stronie, tutaj siedział z karabinem maszynowym Niemiec za studnią bo nie było tak jak teraz tych drzew tego wszystkiego tylko tu była przestrzeń widoczna wszędzie, tak że tu było goło wszędzie, tutaj koło mnie to były łąki, nie było domów nic, tylko wszystko były łąki , było widać jak na dłoni wszystko. Ni tak jak teraz zabudowania były. No i siedzimy, słuchomy Ne ponimaju a to ludzie chcieli powiedzieć Rosjanom no, że tu są Niemcy, chcieli ich poinformować. Ale oni nie zrozumieli i szli dalij. No to już zaczyna się ta wojna, zaczęli strzelać. My jako takie młode te stanęły my se pod tym domem, tak pod ścianą pod boiskiem i patrzymy co to się będzie działo. Patrzymy idzie taki, to pierwszy raz widziałam, z koniem prowadzi Ruski, ale to jakiś starszy był, bo tak elegancko był ubrany, bo to było widać go dobrze, prowadzi tego konia, a ten Niemiec z karabinu maszynowego i ściął go a ten padł tak pomału, leciał do fosy. W tej fosie leżał… co sanitariusze z tamtej strony co szli, co sanitariusze podlatywali to kosił ich, nie dał im pójść po niego. Tak on leżał bo to było po południu już, leżał bardzo długo. Także potem dowiedzieliśmy my się, w nocy go zabrali i tam że u Jerzyka umarł ten Ruski. Gdzie był pochowany to nie wiem ten Ruski. No i zaczęło się, zaczęło się strzelanie, bitka jak to we front tutaj przez kilka … linia telefoniczna szła tylko że to były przedtem słupy drewniane, to wszystko pozrywali, wszystko pozrywane było i bitka… My siedzieli w domu już uciekli ludzie gdzieś z Dołu tu było też paru ludzi, przyszło, a moja rodzina jak już się ten front zaczął bo to była tutaj tylko na dole nie na całej Grabownicy tylko tu do szkoły w tym rejonie było ten front , uciekła na górę Grabownicy, a my zostały, ja i brat został w domu. Mówią nam przynieście sobie słomy do domu i poustawiajcie tu gdzie strzelają gdzie kule idą. To że przez ścianę i słomę nie przejdą to nas nie zabija jak będziemy w domu siedzieć. My sobie poustawały z bratem i  jeszcze taki majster tutaj mieszkał Gruszka, on też był, tak my poustawiały to i tu my tak siedziały z jednej strony…” babcia Maria Trześniowska

     Wojna i okupacja stawały się zamierzchłą przeszłością. Radzieckie wojsko wyzwoliło ten skrawek Małej Ojczyzny. Grabownica w końcu była wolna. Lata cierpień i w końcu wolna. Niestety nie ze swojej winy prości żołnierze nie przynieśli Polsce wolności jaką ich mieszkańcy zapragnęli. Pozostały cmentarze i nieznane mogiły tych, co zginęli oraz rozpacz i tęsknota tych, co po nich zostali.

Marcin Michańczyk

Czytaj dalej...

Droga Brzozów - Turze Pole (przez Podlesie) zablokowana

    Od około 2 godzin trwa neutralizacja oleju napędowego, rozlanego na całym odcinku drogi Brzozów – Turze Pole (przez Podlesie).   W działaniach, prowadzonych dwukierunkowo – od Turzego Pola i od Brzozowa  biorą udział trzy jednostki  PSP Brzozów oraz OSP Stara Wieś OSP Turze Pole. Jak ustaliliśmy, droga będzie nie przejezdna do około 13.00  (admin)

Czytaj dalej...

Dukielskie memento...

     Niezbyt chętnie sięgamy po tematy spoza regionu. Trudno jednak pominąć rocznicę bitwy o Przełęcz Dukielską, czy operację dukielsko-proszowska, należącą do bardziej znanych epizodów końca II wojny światowej. To właśnie we wrześniu  1944 roku, na terenach Beskidu Niskiego, po obu stronach dzisiejszej granicy polsko-słowackiej toczyły się ciężkie walki niemiecko–radzieckie. Armia Czerwona, nacierając na obszary zajęte przez III Rzeszę, w tych górzystych terenach przełamywała zdecydowanie opór wojsk niemieckich. Operacja, trwająca w dniach 8 września - 30 listopada, kosztowała walczące strony kilkaset tysięcy istnień. Straty radzieckie - 123 tys., czechosłowackie - 6.5  i niemieckie 70 tysięcy poległych. Warto o tym wspomnieć w 70 rocznicę tych wydarzeń. Więcej pisze o tym w dalszej części Marcin Michańczyk.

    Gdy we wrześniu 1944 roku stawali do morderczej walki o Karpatenfestung nie wiedzieli jeszcze o trudach tej jesiennej kampani. Do granicy Słowcji daleka była droga a generał Ludwik Svoboda nie nalegał. Dopiero wojskom drugiego rzutu udało się wyzwolić Krosno. Natomiast 1 Korpus Czechosłowacki początkowo pod rozkazami generała Jana Kratochvila a od 11 września generała Ludvíka Svobody. W dniu 8 września1944 weszła do Wrocanki 3 brygada z I Korpusu, której dowódcą był gen. Karel Klapalek i 241 dywizja piechoty z 101 korpusu piechoty. Jednostki zdobyły i utrzymały wieś mimo silnego ostrzału artyleryjskiego i poniesionych dużych strat. Następnego dnia 9 września 241 dywizja musiała odeprzeć aż osiem silnych kontrataków niemieckich prowadzonych przy wsparciu czołgów z rejonu Miejsca Piastowego. Czołgi 25 korpusu pancernego ugrzęzły podczas przeprawy przez rzekę Jasiołkę. Marszałek Koniew polecił zmienić dowódców obydwu tych jednostek. W czechosłowackiej miejsce generała Kratochvila zajął generał Ludvík Svoboda przyszły prezydent republiki .Po latach wspominał.

„Faszyści wykorzystali wzniesienia karpackie doskonale. Umocnili się na ich szczytach, na stokach i przeciwstokach dolin, a drogi dojścia do nich trzymali pod dokładnym ostrzałem. W tym czasie, w roku 1944, większość ich była zdecydowana jeszcze nawet umrzeć za Führera, byle tylko nie przepuścić przez Góry Karpackie Armii Radzieckiej i Czechosłowaków, którzy mieli rozkaz przebić się w głąb Słowacji, do powstańców. Hitlerowcy zawzięcie bronili każdego wzgórza i pagórka, każdego stanowiska, każdego okopu, każdego zbocza. Chodziło im o własną skórę, toteż walczyli zaciekle, bojąc się odwetu za Lidice, Leżaki, za spalone i spustoszone wsie radzieckie i miasta. Ale nam z kolei powierzono zbyt wielkie zadanie, by wolno nam było utknąć w Karpatach. Wola i pragnienie zwycięstwa pchały nas naprzód. Ledwie jednak osiągnęliśmy jeden szczyt, widzieliśmy już przed sobą następny. A za nim na lewo i na prawo wznosiły się następne. Było ich mnóstwo. Jednego z tych wzniesień nie zapomnę do końca życia. Było to wzgórze 534. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego. Na Pogórzu Karpackim są podobnych wzniesień dziesiątki i setki. Ale w pasie naszego natarcia to właśnie wzgórze miało niezwykłe znaczenie. Decydowało o możliwościach dalszego marszu naprzód. Kto był panem wzgórza 534, panował nad doliną i drogami do miasta Dukli. Tak więc 11 września o brzasku rozpętały się krwawe walki. Wzgórze 534 stało się świadkiem najbardziej zażartych walk. Wokół tego wzniesienia rozegrało się tyle dramatycznych wydarzeń, że nikt, kto te boje przeżył, nigdy go nie zapomni. Po kilku dniach ciężkich walk zdobyliśmy Wzgórze 534. Wydarliśmy je faszystom mimo, że wprowadzili do walki, nową, świeżą dywizję i dodatkową dywizję pancerną. Wzgórze miało strategiczne znaczenie, dlatego Niemcy prowadzili tak zacięte walki. Na wzgórze waliły się bez przerwy fale kontrataków. Ile ich było w sumie, tego już chyba nikt nigdy nie policzy. Niespodziewanie silne natarcie na Duklę z 19 na 20 września powiodło się. Padło miasto Dukla, w którym znalazły śmierć setki hitlerowców. Było to nie tylko zasługą broni naszej i radzieckiej, lecz również broni nieprzyjaciela. Faszyści, wściekli z powodu utraty ważnego węzła obrony, rzucili na miasto śmiercionośny huragan pocisków, zasypując nimi również swoje wycofujące się wojska.Dukla została zdobyta, ale przed nami była jeszcze ciężka droga do granicy Słowacji.”

Ludvík Svoboda

Nieznany słowacki obserwator operację górska skomentował ”Atak skupił się w Mszanie i Smerecznym w miejscach, gdzie Niemcy zbudowali stalowe bunkry. Początkowo czechosłowackie oddziały znajdowały się zbyt daleko aby brać udział w pierwszych walkach gdyż utknęły na zalanych drogach. 38 armia radziecka szybko przebiła się przez obronę niemiecką niedaleko Dukli. Do 10 września przedarli się do Krosna ale druga linia obrony niemieckiej zastopowała ruchy oddziału.

Walki w tym rejonie sięgały około 15 do 20 kilometrów w głąb i tak samo były szerokie. Niemcy, oprócz swoich broni, piechoty i artylerii mieli tysiące lądowych bomb już zakopanych. Wzgórza były oczywistym problemem. Walki o Wzgórze 534 oraz Hyrowa były decydujące. Te góry były znacznie ważniejsze od innych. Niemcy okupywali wyżej położony teren i nie dawali odpocząć stronie ofensywnej. Radio 4-tego Batalionu zostało zniszczone a Batalion odizolowany przez niemiecką artylerię. Na szczęście dla oddziału, Svoboda miał obszerną wiedzę o Karpatach i uratował Batalion wysyłając odpowiednie siły. Wzgórze 534 zmieniało właścicieli kilka razy. Góra Hyrowa była równie trudna do zdobycia z odosobnionym oddziałem niemieckim ostrzeliwującym Czechosłowaków, którzy posuwali się aby uratować batalion Katiusz, który konsekwentnie kierował swoją siłę ognia przeciwko temu rozmieszczeniu. Iwan Kurbatov sowiecki artylerzysta później powiedział, że każdy punkt strzelania Niemców" musiał być "zdemaskowany i wykurzony". 10 września generał Koniew osobiście przybywa na inspekcję sytuacji. Rozpoznał, że oddziały słowackie nie przychodzą od tyłu jak wcześniej oczekiwano. Odkryto późnie, że 27 sierpnia Niemcy przygotowali plany rozbrojenia Armii Słowackiej szyfr "Kartoffelnernte". W dużej mierze było to w odpowiedzi na niemiecką informację wywiadowczą sugerującą, że Armii Słowackiej nie można ufać w świetle powstania SNP Rozmieszczenie grupy armii "Henrici" w sierpniu 30- 31 poruszającej się na południe przez Duklę przeszło całkowicie niezauważone przez Sowietów. Oddziały Armii Slowackiej Wschodniej stacjonowały w Presov i okolicy. Ich dowódca, generał August Malar stracił odwagę dla powstania. Wysłał sygnały do swoich oddziałów, że oddziały "Heinrici" najeżdżające Słowację nie przedsięwezmą żadnych środków karnych wobec Armii i dlatego też mają nie odpowiadać. W przeciągu 24 godzin Heinrici rozbroił Armię Słowacką Wschodnią, zaaresztował Malara i ponownie ustawił pozycję defensywną. Tylko parę oddziałów odłączyło się. Sowieci założyli, że Armia Słowacka była nadal na swoim miejscu i polegała głównie na informacji wywiadowczej zebranej przez partyzanckich tajnych agentów którzy przechodzili przez granicę aby dostać najświeższe dane.Podczas początkowego ataku Niemcy sprowadzili oddziały posiłkowe i sprzęt tym sposobem prawie podwajając swoje siły do 2 oddziałów pancernych w przeciągu kilku dni. 6 dni drogi do Presova zamieniły się w 4 miesiące. Kapisowa 29 sierpnia. Niemiecki samolot zanurkował nad głowami. Anna Massova i jej mąż mieli 4 dzieci w wielu od 21 miesięcy do 10 lat.

"Uciekliśmy do lasu, położyliśmy się w dole przy rzeczce i zakryliśmy się tak" schyla głowę i zakrywa ją rękami. "Później czekaliśmy. Kiedy wróciliśmy Niemcy byli wszędzie! Kierowali się do ziemianek. Jeden z żołnierzy powiedział: gdzie byliście partyzanci? Ale wtedy inny który mówił po polsku zapytał: jak masz na imię? I powiedziałam że Anna a on powiedział: Anna nie bój się, wszystko będzie dobrze, Wziął krzyż ze swojej szyi i pokazał go mi".Anna Massova

Anna jest zagorzałą greckokatoliczką i ten gest wspomina z czułością. "On był farar" mówi używając słowackiego słowa oznaczającego proboszcza. Dukla w końcu po ciężkich walkach została zdobyta. Wzgórze Franków nazwano Krwawym Wzgórzem a dolina rzeki Iwielki już nie barwiła się na czerwono od krwi rannych i zabitych żołnierzy. Minęło 70 lat. Co roku w Dukli na cmentarzu wojennym odprawiana jest uroczysta msza ku czci poległych soltatów.  Wszelkie wspomnienia ukazują heroizm biorących udział w karpacko dukielskiej operacji. Działo się tak na przykład z historią generała lejtnantna Wiktora Baranowa i I Korpusu Kawalerii Gwardii który to wszedłszy w wyłom obrony niemieckiej dotarł aż do Krempnej i Ciechani gdzie wkrótce został okrążony przez wojska wroga. Tylko niewielu zdołało się przedrzeć w okolicach Tylawy. Zaopatrzenie uzyskiwał ze zrzutów nocnych „pociaków” transportowo sanitarnych Polikarpow 2. Wiele publikacji na temat dukielskiego przesmyku przez lata gloryfikowalo poświęcenie walczących radzieckich i czechosłowackich żolnierzy. Wydano wiele propagandowych przewodników chociaż w świetle dzisiejszych odkrywanych dokumentów wcale nie było tak idealnie. Po latach spójrzmy na bitwę inaczej. To największa bitwa górska II Wojny Światowej. Po stronach konfliktu to oficjalnie 16 211 żołnierzy ZSRR zostało rannych lub zaginionychw tym 26 843 zgonów. Zniszczonych zostało 478 czołgów i dział szturmowych 962 dział i 192 samolotów. Straty 1 Korpusu Czechosłowackiego: 5699 rannych i zaginionych w tym 1630 zgonów. Straty niemieckie to 20 000-70 000 żołnierzy poległych rannych i zaginionych. Skutki prowadzonych działań wojennych to ciemna strona bitwy. Mówi się że Stalin poprzez rozkaz Ludowego Komisarza Obrony znany jako  Rozkaz Nr 227 „ani kroku wstecz” pozbył się niepewnie politycznych Kazachów i Ukraińców na co wskazują wspomnienia walczących. Mówi się że wojna ziemię pamięta jako spichlerz pełen śmierci. Wielu się o nią otarło i przeżyło. Po wojnie saperzy mieli wiele pracy z „zardzewiałą śmiercią”.Teraz ziemia oddaje co zabrała. Saper Stanisław Bzoma wspomina

„Pomaszerowaliśmy do Tarnowa, tu określono nam zadanie. Ja byłem wtedy dowódcą drużyny. (...) Posłano nas na Przełęcz Dukielską. Nazwali ją wtedy „Przełęczą Śmierci”. Trupów tam było... radzieckich, niemieckich, czeskich. A min... Drogi były rozminowane. Ale w górach pełno. Niemieckie, ruskie, węgierskie. Te ostatnie były bardzo czułe na wszelkie uderzenia. Najwięcej jednak było tych skaczących naciąganych drutem. Myśmy je nazywali „pomsta”, bo to była radziecka mina POMz 2. Na Przełęczy Dukielskiej byliśmy około miesiąca, potem alarmowo przesunięto nas w rejon Dębicy. Tam praca była lżejsza. Ale w górach był ciężko... Znosiło się miny na płaszczyzny i tam wysadzało wieczorem. Z wyjątkiem tych RM 1. Bo te musieliśmy wysadzać na miejscu. Każdy z nas znał miny niemieckie, ruskie, węgierskie, a nawet rumuńskie. Czasem jednak musieliśmy się uczyć. Życie sapera przypominało o tym. Spotykaliśmy na Przełęczy Dukielskiej trupy ludzi, saren i innych zwierząt. Widzieliśmy już tylko szkielety, bo był to prawie rok po walkach, ale ze szczątków mundurów mogliśmy odczytać jakiej narodowości był ten żołnierz. W czołgach było pełno załóg”. Stanisław Bzoma

Wiersz ten to niejako memento właśnie dla nich:

„Tylko matki saperów czekały

Tylko matki saperów płakały

Bo dla saperów nie skończył się bój

Śmierć wszystko zabiera nawet ciało sapera

Naszym synom saperom choć raz jeszcze

pomylić się daj”.

    Patronem Szkoły Podstawowej w Iwli czyli miejscem Dolini Śmierci  zostali Bohaterowie Operacji Karpacko Dukielskiej. Tak społeczeństwo dba o pamięć i pomniki owych ciężkich czasów. Na drodze do słowackiego Svidnika powstał swoisty skansen działań 1944 roku. Dukla Teodorówka Dolina śmierci. Dzisiaj na mapach to dwie szable i milczący świadkowie historii. Przypominamy o cmentarzach jak ten w Hunkovcach i Dukli by czerwona krew wsiąknięta w dukielską ziemię wydała pokoju plon.

 Marcin Michańczyk

Czytaj dalej...

Podkarpacki Festiwal Nauki i Techniki w Brzozowie. Dzień drugi

  • Dział: Inne

     Za nami drugi (i niestety - ostatni) dzień Podkarpackiego Festiwalu Nauki i Techniki, odbywającego się w I Liceum Ogólnokształcącym w Brzozowie. Wśród kilku tysięcy zwiedzających (wczoraj i dziś) byli uczniowie brzozowskich szkół średnich, gimnazjów z wszystkich niemalże gmin w powiecie; zdarzały się także osoby dorosłe, mieszkańcy miasta.

    Podobnie jak wczoraj młodzież zmierzyła się z zagadkami logicznymi i technicznymi serwowanymi przez Centrum Nauki Kopernik, dużą frekwencją cieszyły się stoiska specjalistyczne (żywność, układanie fryzur), stoiska z doświadczeniami chemicznymi i fizycznymi oraz symulatory lotu. Młodzież podobnie jak wczoraj była pod wrażeniem przejażdżki triberdem oraz pokazu lotem dronem. Całość dopełniły warsztaty modelarskie oraz zajęcia na temat odnawialnych źródeł energii.

    Motto przewodnie „Nauka nie musi być nudna” oddaje w pełni ideę organizacji tego typu imprez. Warto organizować takie przedsięwzięcia gdyż młodzież już na wczesnym etapie kształcenia może dzięki nim, odkrywać w sobie nowe zainteresowania, rozwijać te które już posada oraz (a może zwłaszcza) planować swoją przyszłość. Miejmy nadzieję, że takie festiwale dadzą  początek nowej tradycji w regionie brzozowskim.

     Organizatorem tego przedsięwzięcia był Marszałek Województwa Podkarpackiego, Starosta Brzozowski i I LO w Brzozowie przy współpracy Centrum Kształcenia Praktycznego i Doskonalenia Nauczycieli w Mielcu oraz Zespołu Szkół Ekonomicznych w Brzozowie.

    Warto zobaczyć galerię zdjęć z obu festiwalowych dni.  (admin)

Czytaj dalej...

Podkarpacki Festiwal Nauki i Techniki. Brzozów - dzień pierwszy

  • Dział: Inne

 „Nauka nie musi być nudna” cz. I

    Za nami pierwszy dzień Podkarpackiego Festiwalu Nauki i Techniki – wielkiej imprezy o charakterze kulturalno – naukowym, nad którym min. Brzozowiana.pl miała przyjemność sprawować patronat medialny. Całość odbywała się w I LO w Brzozowie i ZSE w Brzozowie.

    Na części sali gimnastycznej I LO młodzież szkół gimnazjalnych i średnich miała okazję zapoznać się z ofertą szkół średnich, instytucji naukowych oraz kulturalnych z całego Podkarpacia. Największym zainteresowaniem cieszyły się stoiska z układaniem fryzur (co oczywiste prym na tym stoisku wiodła płeć piękna). Każda z dziewczyn mogła zobaczyć się jako potencjalna panna młoda z wystylizowaną i pięknie ułożoną fryzurą. Pobliskie stoisko (oba z ZSE) kusiło wymyślnymi potrawami i co zrozumiałe również przyciągało spore grono zwiedzających. Największe jednak wrażenie robiły stoiska naukowo – techniczne. Stoisko I LO to liczne doświadczenia z fizyki oraz chemii, które mieszkańcy Brzozowa i okolic mogli już widzieć choćby podczas pikniku ze szkołami ponadgimnazjalnymi. Wybuchy, zmieniające się kolory cieczy czy zjawiska z prądem jak zwykle prezentowały bardzo spektakularnie i przyciągnęły ogromną widownię.

    Stoiska techniczne to m.in. badanie mózgu oraz możliwość przesuwania przedmiotów siłą koncentracji czyli niemal metafizyka, sporą frajdę dla zwiedzających dostarczyły symulatory lotów śmigłowcem przygotowane przez Mielecki Portal Lotniczy EPML Spotters, pilotowanie śmigłowca to jednak nie taka prosta sprawa o czym mogli się przekonać zwiedzający osobiście. Całość uzupełniały makiety samolotów i rakiet. Mechanika i pojazdy sterowane przez uczestników poprzez komputer to interaktywne stoiska przygotowane przez Świat Robotyki Sylwester Paterek oraz Centrum Kształcenia Praktycznego i Doskonalenia Nauczycieli w Mielcu oraz Agencję Rozwoju Regionalnego „MARR” S.A.

     Druga część sali gimnastycznej - wstęp tylko dla wybranych grup (dot. pojemności sal) - to gry i zabawy logiczne, które przygotowało Centrum Nauki Kopernik. Każdy kto tam był, mógł poćwiczyć umiejętności rozwiązania łamigłówek logicznych i technicznych, które potrafiły przyprawić o prawdziwy ból głowy.

    W dalszej części szkoły wybrane grupy młodzieży miały zajęcia z modelarstwa, odnawialnych źródeł energii oraz zajęcia z fotografii przygotowane przez Podkarpacki Klaster Energii Odnawialnej oraz Laboratorium FOTO LAB.

    Kolejną atrakcją przygotowaną przez organizatorów były pokazy na boisku szkolnym. Tutaj młodzież miała okazję przejechać się tribredem. Trójkołowy pojazd dostarczył nadspodziewanie dużo emocji, każdy mógł poczuć namiastkę sportowej jazdy, z tej formy atrakcji korzystali - co ciekawe - zarówno dzieci jaki obecni dorośli. Również na boisku szkolnym, każdy mógł poczuć się jak szpieg. Było to możliwe dzięki dronowi, którym można było posterować. Latająca maszyna zrobiła naprawdę duże wrażenie na zwiedzających.

    Całość uzupełniły wykłady w ZSE: "Dlaczego samolot lata", "Czy energia odnawialna nas ocali?"

Michał Wolak

Od Redakcji: Jutro zamieścimy relację z drugiego dnia.

Czytaj dalej...

Narodowe Czytanie „Trylogii” Henryka Sienkiewicza w Gminie Dydnia

    Narodowe Czytanie „Trylogii” Henryka Sienkiewicza w Gminie Dydnia odbyło się w dniu  5 września br. o godzinie 10.00 w sali widowiskowej Wiejskiego Domu Kultury w Dydni. W wydarzeniu udział wzięli uczniowie klas V i VI szkół podstawowych  oraz klas gimnazjalnych z terenu Gminy Dydnia (około 150 osób). Po odczytaniu listu Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego dot. wspólnego czytania „Trylogii” oraz  powitaniu uczestników przez Wójta Gminy Dydnia fragmenty powieści „Potop”  – począwszy od rozdziału pierwszego czytali: Wójt Gminy Dydnia, Zofia Morajko, Anna Węgielewska – uczennica Zespołu Szkół w Dydni, dyrektorzy gminnych szkół oraz Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Bibliotek Promocji i Wypoczynku w Dydni.  (UG Dydnia)

Zobacz całą galerię (fot. J. Kowalski): KLIK

Czytaj dalej...

Straż Graniczna. Rumuni wpadli w okolicach Domaradza

  • Dział: Inne

    Dwa kradzione motocykle przewozili w specjalnie do tego celu skonstruowanej skrytce dwaj obywatele Rumunii.

      4 września funkcjonariusze Straży Granicznej z Placówki w Sanoku podczas wspólnego patrolu z funkcjonariuszami Służby Celnej zatrzymali w okolicach Domaradza samochód dostawczy marki Mercedes. Pojazdem podróżowało dwóch obywateli Rumunii w wieku 34 – lata i 32 – lata.

    Podczas szczegółowej kontroli pojazdu, funkcjonariusze SG ujawnili  pomiędzy przestrzenią ładunkową a osobową skrytkę konstrukcyjną a w niej dwa motocykle: jeden marki Kawasaki 650 a drugi marki BMW. Funkcjonariusze ustalili, że motocykle zostały skradzione na terytorium Włoch. Ich łączna wartość to 13 tysięcy złotych.

    W Mercedesie przewożone również były rowery ( 5 sztuk) oraz maszyna do cięcia asfaltu. Istnieje podejrzenie, że przedmioty te pochodzą również z kradzieży.

    Obywatele Rumunii powiedzieli, że nic im nie wiadomo aby którykolwiek z przedmiotów został wcześniej skradziony, a motocykle ukryli aby uniknąć opłat celnych na granicy.

    Sprawę do dalszego prowadzenia przekazano funkcjonariuszom Policji z Komendy Powiatowej Policji w Brzozowie. (Straż Graniczna)

Czytaj dalej...

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne