Menu
Dzisiaj jest: 19 Marzec 2024    |    Imieniny obchodzą: Józef, Bogdan, Marek

stokrotka2

O Żubrydzie rozmawiam z mgr Adamem Pobidyńskim.

Antoni Żubryd, ps. "Zuch" (1918-1946) Antoni Żubryd, ps. "Zuch" (1918-1946)

    Rozmowa z mgr Adamem Pobidyńskim doktorantem Instytutu Socjologiczno –Historycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego, przygotowującym rozprawę doktorską, dotyczącą działalności Antoniego Żubryda „Zucha”.

 

Brzozowiana(B): W Brzozowskiej Gazecie Powiatowej z września minionego roku, ukazał się artykuł zatytułowany „Antoni Żubryd – Niezastraszony”. Co pan sądzi o tej postaci, na bazie tego co napisano dotychczas, oraz w oparciu o swą wiedzę i doświadczenia w zgromadzonych dotychczas materiałach do swej pracy-rozprawy? Zgodzi się pan że historia Żubryda, niby wyjaśniona, jest jednak nadal dość kontrowersyjna?

Adam Pobidyński (AP): Tak, jest to postać ciekawa patrząc oczami badacza. W oparciu o dostępne, jak też i posiadane przeze mnie materiały oraz na bazie badań własnych, muszę zdementować pewne fakty przedstawione w tym artykule. Otóż postać Antoniego Żubryda po dzisiejszy dzień stanowi spór nie tylko historyków lecz także tych wszystkich, którzy jeszcze są żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń. Myślę tu o rodzinach pomordowanych z obu stron oraz osób, które miały bezpośrednią styczność z osobą A. Żubryda. Mam tu na myśli nie tylko pozytywne wydarzenia z życia i działalności Żubryda, ale także te, które dzisiaj /po tzw. transformacji ustrojowej/ się przemilcza.

B: Czy A. Żubryd był bohaterem w znaczeniu pozytywnym jak przedstawia go wymieniony artykuł? Przecież w wielu sprawach istnieją wątpliwości? Co pan o tym sądzi?

AP: Oczywiście, jest bardzo wiele wątpliwości i znaków zapytania. Zacznijmy od okresu wojny, kiedy to młody wówczas A. Żubryd został schwytany przez sowiecki patrol podczas przekraczania granicy na Sanie (na początku 1940 r.), a następnie przekazany do dyspozycji NKWD. Już w tej kwestii zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że większość schwytanych została od razu rozstrzelana lub w „najłaskawszym” przypadku wysłana na Sybir, inni - że niektórych przekazano niemieckim władzom okupacyjnym. W przypadku Żubryda ma miejsce specyficzna sytuacja – gdyż decyduje się on podjąć współpracę agenturalną na rzecz Sowietów. Czy była to propozycja ze strony NKWD czy też z inicjatywą wyszedł sam schwytany – tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Można jedynie domniemywać, że widząc sytuację bez wyjścia /a taka ona przecież była/ – sam zaproponował współpracę – tym samym ocalił swoje życie. Mógł być wówczas istotnie przydatny władzom sowieckim z uwagi na posiadane wojskowe przygotowanie oraz miejsce zamieszkania, tj. strefę przygraniczną. Jest wielce prawdopodobne, że z tą propozycją wystąpił właśnie sam Żubryd. Następny epizod to jego niewyjaśniona do końca ucieczka w 1943 r. z niemieckiej niewoli, a było to prawdopodobnie tuż przed jego egzekucją. Czy rzeczywiście było tak jak on przedstawił te fakty swej rodzinie? Też tego nie wiemy. Nie żyją już dzisiaj świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogliby potwierdzić takie relacje, nie ma dokumentów źródłowych potwierdzających te wydarzenia, przynajmniej mnie nie udało się do takich dotrzeć. Zastanawiające jest, że w tym zdarzeniu ukazuje się Niemców jako nieudaczników. Zapominamy, że ich armia jak na tamte czasy była wzorowa i siała postrach wszędzie, gdzie się pojawiła. Wszystkie działania /zwłaszcza egzekucje/ były wykonywane przez nich z dopełnieniem najmniejszych obowiązków i nie mogło być mowy o zaniedbaniach – a tym bardziej ucieczkach. Świadczyć o tym może wiele przykładów, ale nie o tym mowa. W przypadku „ucieczki” Żubryda, nie są znane żadne okoliczności tego wydarzenia i nie będę komentował czegoś – co nie jest poparte materiałem źródłowym – pozostawiając te wydarzenia do oceny czytelników. Ucieczka jego nie jest nigdzie potwierdzona w dokumentach, zatem jej wiarygodność też nie jest ostatecznością. Nie oznacza to, że wykluczam, iż Żubryd mógł uciec, chociaż wg wielu zainteresowanych tematem - jest to mało prawdopodobne. Są też tacy co twierdzą, że podjął współpracę z Niemcami będąc więzionym i ucieczka została mu umożliwiona. Zresztą jego szwagierka podjęła wcześniej współpracę z Gestapo i na tym też mógł bazować Żubryd, przebywając w więzieniu w Krakowie. Ten wariant też nie jest wykluczony, ponieważ przebywał on w więzieniach niemieckich w Sanoku, Tarnowie i wspomnianym Krakowie przez okres około 2 lat. Znów brak jest na ten temat konkretnych dokumentów. Jest to następna zagadka w jego życiorysie zwłaszcza, że wcześniej po kapitulacji Warszawy w 1939 r. też dostał się do niewoli niemieckiej i jak do niedawna twierdzono – również z niej uciekł. Tu jedyną osobą, potwierdzającą jego ucieczkę była nieżyjąca już Maria Baran zd. Wołoszyn /kuzynka Żubryda/ innych dowodów brak. Podobno wtedy uciekło kilka osób z transportu, ale o nich nikt inny poza ww. kuzynką nigdzie nie wspomina. Czyżby przeoczenie? Myślę, że wymieniając nazwiska chociażby jednego z uciekinierów można by dotrzeć do innej prawdy, która mogłaby nie potwierdzić zgodności obecnych wersji. A może takiej ucieczki wcale nie było, tylko wzięci do niewoli żołnierze /poza oficerami/ – zostali zwolnienie do domu? Wydarzenie to zostało wyjaśnione niedawno. Otóż okazało się, że takowej ucieczki wcale nie było tylko po kapitulacji Warszawy jeńcy zostali dobrowolnie zwolnieni. Zatem czym w tej sytuacji jest zeznanie Marii Baran? – po prostu nieprawdą.

B: Co pan sądzi o jego pracy w sanockim PUBP?

AP: To kolejny niejasny, a bardzo ważny wątek z jego życia, służba w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku. Zacznijmy od tego, że dostanie się do służby w PUBP nie było wcale takie proste. Kandydat musiał być „prześwietlony” przez NKWD zanim został przyjęty. Jego wstąpienie do PUBP w 1944 r. kiedy to Sanok został zajęty przez Sowietów miało charakter dobrowolny i nie wynikało z żadnych przymuszeń. Ciekawe jest to, że od razu, po przyjęciu, trafił do komórki śledczej?! Pomógł mu w tym nikt inny – tylko oficer NKWD o nazwisku Rygliszyn – i jest to potwierdzona informacja. Czyli był tzw. „pewniakiem” Zatem, świadome podjęcie współpracy na rzecz nowej władzy z możliwością tzw. „wykazania się w komórce śledczej” przyświecało Żubrydowi i dawało nadzieję na szybki awans. Temat ten nie wymaga komentarza i widać, że miłość do Sowietów nie wygasła, a wręcz przeciwnie wcześniejsza współpraca spodobała się i teraz zaowocowała. Co do sposobu i metod przesłuchiwania więźniów, w tej materii zdania są także podzielone. Jedni twierdzą, że Żubryd wyżywał się na więźniach inni, że je ochraniał i symulował przesłuchania. Opinia jego przełożonych o nim samym była taka: „sumiennie i rzetelnie wywiązywał się ze swoich obowiązków - nic dodać – nic ująć. Obecne argumenty /wytaczane przez osoby nie potrafiące realnie uzasadnić tego i nie znające zasad pracy w pionie śledczym/ – jakoby wstąpił do UB po to, żeby działać na rzecz organizacji podziemnej, są żałosne i nieprawdziwe. Wspomnę tylko, że wszyscy pracownicy PUBP mieli swoich „opiekunów” i każdy szczegół, ruch, kontakty, nawet życie prywatne było znane ich przełożonym. Musiał zatem Żubryd tak postępować jak kazali przełożeni, za co otrzymał opinię zacytowaną wyżej. Odnosi się to także do form przesłuchań więźniów, których przecież przesłuchiwano przy użyciu różnych metod – także tych „niehumanitarnych”. Trudno jest uwierzyć w to, że kiedy inni „śledczy” bili przesłuchiwanych więźniów to on tego nie robił, przecież musiał być wiarygodnym, biorąc po uwagę stawianą tezę o jakiejś współpracy z konspiracją. Zresztą z posiadanych relacji jasno wynika, że miało to miejsce podczas prowadzonych przez niego przesłuchań osób zatrzymanych. Faktem jest, że w kilku przypadkach rzeczywiście symulował przesłuchanie. Ciekawym spostrzeżeniem respondentów jest wypowiedź, jakoby wstąpił on do UB po to, żeby uciec od przeszłości. Zamiarem jego było przeczekanie niepewnego okresu nowej władzy, aby później ponownie ukazać swoje oblicze. Jak powiada porzekadło – „pod latarnią jest najciemniej”. W myśl tego Żubryd mógł przypuszczać, że przez nową władzę nie będzie ścigany i nikt nie będzie się nim interesował, jeżeli dobrze będzie wykonywał swoje obowiązki.

B: A jak to było z dezercją z PUBP?

AP: Otóż z rozmowy z żyjącym jeszcze świadkiem, wynika, że Żubryd uciekł z pracy w UB jakoby na własne życzenie. Z wielu dokumentów wynika, że od początku swej pracy tam, posiadał skłonności do nielegalnego bogacenia się, zabierał depozyty więźniom, kosztowności, fałszował dokumentację depozytową itp. Kiedy przełożeni zorientowali się, że takie sytuacje są na porządku dziennym, uznali że tak dalej być nie może, zapadła decyzja o jego zwolnieniu. Wcześniej prowadzone były z nim rozmowy dyscyplinujące, które nie przyniosły rezultatu. Zatem Żubryd miał być wydalony ze służby w PUBP. Podczas nieobecności szefa urzędu, zbiegiem okoliczności było przechwycenie przez niego telegramu dotyczącego właśnie jego zwolnienia. Będąc w sytuacji bez wyjścia – zdezerterował ze służby i przeszedł do podziemia. Tu zaznaczę – że nie zwalnia się raczej dobrego, zasłużonego funkcjonariusza, który wykazuje się pozytywnie w służbie z byle błahych powodów. Żyjący świadek potwierdził też, że osobiście widział jak Żubryd katował więźnia tylko dlatego, żeby pokazać mu, „kto tu rządzi”. Zatem jak to się ma do symulowanych przesłuchań i postawy moralnej opisywanego? Jest to ważne i nie można tych faktów pominąć, przedstawiając sceny z jego życia. Jeśli chodzi o uprzedzenia działaczy podziemia o planowanych akcjach UB, które to informacje Żubryd wcześniej przekazał nie wiadomo jakie miały podłoże i dlaczego w kilku przypadkach tak postąpił. Kilka takich sytuacji jest udokumentowane i być może one także przyczyniły się do podjęcia decyzji o jego wydaleniu. Zaznaczyć należy, że z rozmysłem rozegrał ostatnią partię – zabierając ze sobą dwoje /a nie dziesięciu/ więźniów – tym samym dostał „przepustkę” do działania w podziemiu.

B: Przejdźmy do późniejszego okresu, kiedy Żubryd posiadał swój oddział. Czy nie jest też tak, że wiele zbrodni przypisywanych mu mogli popełniać inni? Że podszywano się pod niego, lub dokonywali to jego ludzie bez wiedzy dowódcy?

AP: Pytanie bardzo trafne. Otóż należy stwierdzić, że aby utrzymać w ryzach i dyscyplinie tak duży oddział /batalion/ jakim dowodził Żubryd, trzeba było być surowym i stanowczym w podejmowaniu decyzji oraz konsekwentnym w ich wykonaniu. Sam dowódca nie był w stanie tego zrobić. Wystarczyło bowiem kilku niezdyscyplinowanych z jego oddziału z bronią, którzy na własną rękę, pod osłoną nocy postanowili wzbogacić się krzywdą innych, a już pozostała zła opinia   o dowódcy i całym oddziale. O tych nocnych wypadach rabunkowych ludzi ze swojego oddziału Żubryd mógł nawet nie wiedzieć, bowiem pokrzywdzeni, którzy rozpoznali któregoś z napastników i wymienili jego imię lub nazwisko byli na miejscu likwidowani dla zatarcia śladów. Są to sytuacje potwierdzone przez wielu mieszkańców terenu sanockiego oraz brzozowskiego. Do działalności rabunkowej zmuszała bieda, nie działało żadne prawo, szerzył się bandytyzm i bezprawie, a posiadanie broni było dodatkowym, zasadniczym atutem żeby się nielegalnie „bogacić”. Kiedy więc inna jakaś banda kradła i mordowała, to wszystko szło na konto Żubryda. Władzom zależało na zepsuciu reputacji i opinii Żubrydowi. W tamtym czasie działało bowiem wiele band różnego rodzaju, które podszywały się pod inne oddziały i grupy. Zdarzało się, że kradzieży dokonywali sami przedstawiciele ówczesnej władzy, w mundurach i z bronią w ręku. Trudno dzisiaj jest pojąć, jak ciężkie było życie mieszkańców żyjących strachem i niepewnością z dnia na dzień. Zbiory archiwalne gromadzą różne informacje z tamtego okresu czasu i są niezaprzeczalnym dowodem na występujące wówczas przypadki bezprawia. Wiele innych wydarzeń, które miały w rzeczywistości miejsce zostało w oparciu o bezpośredni ustny przekaz respondentów zapisane i są to fakty niezaprzeczalne. Nigdzie wcześniej też nie były one ujawniane i publikowane. Można więc stwierdzić, że A. Żubryd dla jednych był bohaterem /tych co byli za nim i go popierali/, zaś innych zwykłym bandytą i złodziejem. Może to oznaczać, że był on osobą, która potrafiła doskonale wykorzystywać sytuację, jak też swoją przebiegłość, spryt i doświadczenie. Czy jednak w sobie miał więcej dobrego niż złego tego dzisiaj jednoznacznie w sposób obiektywny i sprawiedliwy nie da się ocenić. Wszyscy ci, którzy starają się postać tę przedstawić z jednej strony – tej pozytywnej – są niewiarygodni i fałszują historię.

B: Jak to jest naprawdę z przynależnością Żubryda do NSZ?

AP: Nie jest nigdzie w sposób jednoznaczny udokumentowane jakoby Antoni Żubryd należał do NSZ /Narodowych Sił Zbrojnych/. Wgłębiając się w szczegóły, bardzo interesującym stwierdzeniem jest następujący fakt. Kiedy po zastrzeleniu małżeństwa Żubrydów dokonano sprawdzenia zawartości kieszeni odzieży Żubryda, znaleziono przy nim kartki /meldunki/, które zaprzeczają jego przynależności do NSZ. W jednej z nich czytamy: „…o ile decyduje się pan podporządkować całkowicie pod nasze rozkazy to w tym przypadku możemy to załatwić czyli pana przyjąć w nasze szeregi, jeżeli absolutnie nie będzie pan robił żadnych skoków na własną rękę, jedynie te tylko ja panu dam rozkaz, w tym wypadku nie będzie pan za nic odpowiedzialny tylko organizacja. Z tym jednak, że ludzie pana w żadnym wypadku nie będą robić nic bez pańskiego rozkazu to znaczy żadnego skoku…” Zacytowany fragment posiada inicjały autora i adresata i nosi datę sporządzenia 16.09.1946 r. – czyli ponad tydzień przed zastrzeleniem Żubryda. Zatem choćby z powyższego jednoznacznie wynika, że oddział Żubryda nie był podporządkowany strukturom NSZ, ani nie należał do tej organizacji, działał samodzielnie i na własną rękę. Zatem nie miał żadnego umocowania prawnego do wydawania i wykonywania wyroków śmierci i tym samym do działań w czyimś imieniu. Zacytowany fragment potwierdza to i nie ma co do tego wątpliwości. Wszelkie inne twierdzenia są bezzasadne. Co prawda kontaktował się z dowództwem NSZ na poszczególnych szczeblach dowodzenia, bowiem takie kontakty są potwierdzone. Nakierowanie Żubryda na osoby, które należało zlikwidować było co prawda „na rękę” dowództwu NSZ, ponieważ wyręczał on swym działaniem ludzi z tej organizacji. Świadczyć o tym może meldunek sytuacyjny z 1.03.1946 r., czytamy w nim min. : „… w okresie działalności dywersyjnej grupa Żubryda pozostawała ściśle z organizacją podziemną ZSZ oraz ludźmi wrogo ustosunkowanymi do ustroju”. Nie jest jednak wiadome, ilu ludzi zostało zlikwidowanych „ na własną rękę” przez Żubryda i jego oddział oraz w ramach osobistych porachunków. Z innych godnych zainteresowania informacji uzyskanych przeze mnie jest także ta, że nawet najbliżsi z oddziału Żubryda byli agentami ówczesnej władzy np. jego zastępca ps. „Czarny” – „zdjęty” z pola działania na czas likwidacji dowódcy, zaś „Warszawiak” dodatkowo był wykonawcą na nim i jego żonie wyroku, będącego poleceniem UB.

B: Spotyka się stwierdzenia, że Żubryd w Bieszczadach jest odpowiednikiem Kurasia na Podhalu? Co pan na to?

AP: Absolutnie błędne porównanie i nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Nie można w żaden sposób porównać tej postaci z działającym na terenie Podhala – mjr Józefem Kurasiem ps. „Ogień” – chociaż w niektórych publikacjach takie porównanie występuje. Tworzenie na siłę bohatera na skalę „Ognia”, działającego tym razem na terenie Bieszczad i Pogórza mija się z historyczną prawdą. Jest to innymi słowy tworzenie raczej na siłę legendy z dodawaniem co jakiś czas sensacyjnych, fabularyzowanych wydarzeń po to, aby młodemu pokoleniu przekazać całkiem inny obraz osoby niż rzeczywisty. Obiektywizm to cecha, którą powinni posiadać nie tylko historycy lecz także wszyscy ci, którym zależy na ukazaniu prawdy o minionych wydarzeniach, prawdy zgodnej z rzeczywistością. Osoba Antoniego Żubryda kryje za dużo niejasnych, dwuznacznych sytuacji, aby zaliczyć go do grona bohaterów w znaczeniu sensu stricte. To, że walczył z nowym ustrojem i władzą jest potwierdzone źródłowo, że działał sprytnie, z zaskoczenia i brawurowo też jest prawdą, że siał postrach wśród milicji i aparatu bezpieczeństwa udowodnione. Jednak nie można o Antonim Żubrydzie mówić jednoznacznie jak o pozytywnym bohaterze, kiedy fakty potwierdzają też co innego. Zabijanie ludzi nie należy do przyjemności. Znacznie gorzej wygląda sytuacja, kiedy zabija się ich w wyniku osobistych porachunków, bez powodu, kradnie i pozostawia po sobie łzy i krzywdę. Chowanie się pod tzw. „parasol Podziemia” nie usprawiedliwia wyrządzonych ludziom krzywd i nie może w żaden sposób gloryfikować postaci i wynosić ją na piedestał.

B: Dziękujemy za rozmowę.

 

 

Więcej w tej kategorii: Rozmowa z Bronisławem Przyczynkiem »
Powrót na górę

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne