Ostrzeżenie
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 913.
Menu
Dzisiaj jest: 1 Listopad 2024    |    Imieniny obchodzą: Dziś jest Wszystkich Świętych
NAJNOWSZE:

Strażackie hełmy paradne z Trześniowa

   Kto dziś nie zna Edwarda i Wojciecha Mrozów z Trześniowa, wytwórców strażackich hełmów paradnych? Pewnie osób takich jest coraz mniej.

   Zawędrowałem ostatnio do Trześniowa. Edwarda Mroza spotykam przed domem, udzielał wskazówek swemu wnukowi, który coś wykonywał. (Pierwsze wrażenie jakie odniosłem świadczyć mogło, że chciałby powiedzieć – mam już dość takich jak ja „oglądaczy” jego hełmów. Jakże mylne, okazać się miało, już po kilku minutach.) Prowadzi mnie do pierwszego pomieszczenia na poziomie piwnicy, cały czas opowiada, jak typowy przewodnik, co jest na wystawie, kto i gdzie posiada jego hełmy. Myślę sobie, to dusza-człowiek. Prowadzi mnie do kolejnego pokoju, gdzie znajdują się dalsze ekspozycje jego hełmów, dziesiątki - statecznie ustawione na regałach, jak w najlepszym muzeum. Oczy moje wychodzą z orbit, wiedziałem, iż jest ich dużo ale że aż tak wiele??? Pan Edward opisuje mi kolejne eksponaty, kiedy powstały, z jakiej okazji, gdzie były eksponowane. Myślę sobie, że nie mam szans ,aby to zapamiętać ani zapisać, mój rozmówca jest strasznym gadułą. Staram się robić notatki, ale nie nadążam, żałuję, że dyktafon został w domu. Jako, że jestem mieszkańcem Brzozowa, rozmawiamy o Brzozowianach, okazuje się, iż mamy wspólnych znajomych, nawet bliskich, mamy też znajomych o których nie chcemy mówić. Życie. Po około godzinnej rozmowie Pan Mróz stwierdza: mam tu jeszcze sporo pracy, to co tu widzisz – jest do twojej dyspozycji, oglądaj, rób zdjęcia, czytaj, rób notatki. Co podać do picia? Po usilnych namowach decyduję się na mineralną. Nie chcę być natrętem. Zostaję sam na sam z hełmami, z dokumentacją minionych trzydziestu lat jego solidarnościowej działalności, zbiorami dokumentów przeszłości, kronikami i wieloma innymi materiami.        

   Od czego zacząć, myśli krążą mi po głowie. Uznaję, że dziś zrobimy materiał o hełmach a do działalności społecznej w NSZZ Solidarność a następnie w radzie gminy Haczów wrócimy za jakiś czas. Buszuję więc po udostępnionych mi materiałach, zza okna co chwilę dobiega pianie koguta.

   Zaczynam od fotografii hełmów, a jest ich blisko 300, każdy inny, wzorowany na dokumentach z okresu ,z którego pochodził. Mamy tu hełmy sprzed obu wojen, w pokoju, w którym jestem dumnie stoją nie tylko na półkach regałów, ale na oparciach wersalek, na zawieszonych półkach, są w zasadzie wszędzie. Po chwili dociera do mnie, że niby ten bałagan w ich rozmieszczeniu ma sens, wszystkie są widoczne, wyeksponowane, można je dotknąć, baa, wziąć do ręki, bez obaw. Korzystam z tego, mam w swych rękach dzieła sztuki, są w miarę lekkie, wszak zrobione ze specjalnej masy epoksydowej, niektóre z dodatkiem brokatu, w kolorach białym, srebrnym i złotym.

   Oglądam kronikę, kto tu nie był, od dzieci z okolicznych szkół i przedszkoli, jednostek straży pożarnej, poprzez naukowców, ośrodki telewizyjne, wycieczki zbiorowe z kraju, po wielkich świata tego. Są wpisy odwiedzjących Francuzów i Włochów. Jak zauważam, kronika prowadzona od 2005 r. ma już drugi tom. To jest właśnie promocja Trześniowa i regionu w Polsce. To już nie tylko o prof. Pojnarowa reklamuje Trześniów swą publikacją Trześniów. Tradycyjna kultura chłopska i kierunki przemian (Refleksje etnografa) , dołączył do niej skutecznie Edward Mróz.

   W rozmowie z mistrzem dowiaduję się, jakie były początki. Zwolniono mnie z pracy w Sanockiej Fabryce Autobusów, bo zorganizowałem strajk. W dokumentacji znajduje się owe zwolnienie z 15.12 1981 r., w którym czytamy, że zwolniony „za nieprzestrzeganie postanowień zawartych w art. 14 dekretu o stanie wojny w PRL, umowa o pracę zostaje rozwiązana z winy pracownika, bez wypowiedzenia”. Zostałem z dnia na dzień bez środków do życia. Może i szczęśliwie dla mnie, było włamanie do kościoła w Haczowie, gdzie uszkodzono tabernakulum i inne elementy wystroju. Wiedząc, że mam wiele umiejętności, proboszcz haczowski zwrócił się do mnie z pytaniem, czy byłbym w stanie to naprawić. Starałem się bardzo aby wykonać to z maksymalną dokładnością i udało się. Później poproszono mnie o wykonanie dwu hełmów dla strażaków pełniących wartę przy Grobie Pańskim w Wielkanoc. Zrobiłem. Zrobiłem także dwa dodatkowo dla siebie, i tak się to zaczęło. Choć ówczesne hełmy wykonywałem przez około 3 miesiące, kolejne już zajmują mi jakieś 2 tygodnie.

   Spoglądam na zaproszenia lub prośby o użyczenie hełmów na wystawy, ze zdziwieniem stwierdzam, ze toż to niemalże cały kraj. Dla przykładu: Lubuskie Muzeum Pożarnictwa – 2001 r., na konferencji „Przyszłość rolnictwa” w Warszawie – 2003, wystawa w Kościelisku oraz w Rymanowie w 2004, Muzeum Podkarpackie w Krośnie oraz Lesko - 2005, Międzynarodowe Zawody Sikawek Konnych – Trzebiatów 2009, Wolborz – 2011. To zapewne nie wszystkie. Spoglądam na dokumentację wystaw muzealnych, hełmy prezentowano w: Centralnym Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach, Muzeum w Kętrzycy Leśnej (woj. Lubuskie), Muzeum Pożarnictwa w Warszawie, Muzeum Regionalnym w Brzozowie i Podkarpackim Muzeum w Krośnie. Najbliższe zaproszenie – jak widzę - dotyczy udziału w uroczystościach Wojewódzkich Dni Strażaka w Kalwarii Pacławskiej 6.05 br. Ale produkty Edwarda Mroza zawędrowały też za granicę. Hełm z Trześniowa znajduje się w Izbie Pamięci poświęconej poległym strażakom i policjantom 11 września w wyniku ataku terrorystycznego na World Trade Center w Nowym Jorku – wręczony przez ówczesnego marszałka Sejmu Marka Borowskiego. Na Węgrzech - przez delegację Krosna przekazany w 2009 r. XVII dzielnicy Budapesztu, podczas uroczystości związanych z wydarzeniami 1956 r., w Czechach – wręczony w Pradze przez delegację polskiego Instytutu Naukowo-Badawczego, a także we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji, Francji, Danii.

   Zauważam nagrodę za twórczość artystyczną oraz upowszechnianie kultury, to efekt docenienia jego pracy przez Starostę Brzozowskiego Zygmunta Błaża w 2009 r.

   Przez galerię hełmów zgromadzoną w dwu pomieszczeniach rocznie przewijają się setki a może tysiące osób – bezpłatnie, bowiem nie pobiera się tu żadnych opłat. Sprzątanie, odkurzanie są wkalkulowane w koszty popularności.  Zwiedzający czesto robią sobie zdjęcia w hełmach, wyjmują z regałów kilka lub kilkanaście z nich, zawsze dostają na to zgodę. Gospodarz galerii mówi mi, że nie chce zakładać żadnych firm na podstawie czego mógłby pobierać opłaty, jest daleki od tego, jest takim współczesnym Judymem, ciągle bezinteresowny, otwarty dla wszystkich.

   Otrzymuję karty ze zdjęciami znanych osób w hełmach trześniowskich, pytam o możliwości wykorzystania ich na swym portalu. Pan Edward dzwoni do autora zdjęć, przez telefon poznaję Zdzisława Wójcika, który stwierdza, że po to robi zdjęcia, aby ludzie mogli je oglądać, pozwala na zamieszczenie ich na portalu. Wielkie dzięki. Znajdą się one w oddzielnej galerii.
      

   Kiedy kończę rozmowę z Panem Mrozem dzwoni telefon, to prośba o kilka hełmów na wystawę w Muzeum w Płocku. Pan Edward proponuje im zamiast kilku – około 20 hełmów, dogadują się przez telefon co do szczegółów. Żegnając - umawiamy się na kolejne spotkanie, poświęcone działalności opozycyjnej, wszak mam do czynienia także z inicjatorem i organizatorem największego strajku w naszym regionie, w sanockiej FSA w grudniu 1981 r.

     Dziś w dniu św. Floriana, patrona strażaków, zgodnie z sugestią mego rozmówcy, tenże materiał czytającym nasz portal - przekazuję… (jw)

 

ZOBACZ CZĘŚĆ DRUGĄ

Z pradziejów regionu brzozowskiego.

Brzozów - założony „na surowym korzeniu” w 1359 r. w wyniku karczunku lasu brzozowego - nie posiada dotychcza udokumentowanej przeszłości pradziejów; nie prowadzono tu badań archeologicznych, nie znajdywano w mieście, ruchomych zabytków archeologicznych poza znaleziskiem z 1867 r. księdza Podgórskiego - szklanego pucharka posiadającego cechy renesansowe a więc daleko późniejszego okresu od naszych zainteresowań. Zabytek ten znajduje się obecnie w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.

Jedyne znalezisko archeologiczne, dotyczące bezpośrednio miasta to narzędzie kamienne odkryte w okresie późnych lat 50-tych XX wieku na jego obrzeżach. Za to sam powiat, traktowany w granicach sprzed 1975 r. obfitował w liczne znaleziska pradziejowe. Pierwsze znalezisko archeologiczne pochodzi z 1876 r., był to czekan ze starszego okresu epoki brązu i został wyorany na polach położonych na łagodnych stokach wzniesienia Dubnik w pobliżu wsi Ulucz. Z tego też Ulucza pochodziło narzędzie kamienne /lub krzemienne/, o którym brak dokładniejszych danych poza stwierdzeniami, że posiadał je biskup przemyski Stupnicki w 1889 r. Kolejnym znaleziskiem była siekierka kamienna znaleziona na polu w okolicy Golcowej i miało to miejsce w 1898 r.

W latach 30-tych minionego wieku odkryto kilka monet rzymskich i bizantyjskich w: Dynowie, Grabownicy, na stanowiskach w Siedliskach-Gdyczynie /pomiędzy tymi wsiami/ oraz narzędzi kamiennych w Obarzymie i znów w Siedliskach-Gdyczynie. W 1940 r. w Bachórzu - Chodorówce, w czasie budowy strażnicy niemieckiej straży granicznej odkryto ciałopalne cmentarzysko z epoki brązu i wczesnośredniowieczny grób ciałopalny. Z 1941 r. pochodzi znalezisko w podbrzozowskich Humniskach egipskiej monety srebrnej Ptolomeusza III. W pierwszych powojennych latach nie odnotowano znalezisk /poza dwoma monetami rzymskimi w 1946 r./ choć w latach pięćdziesiątych przeprowadzono badania sondażowe w Domaradzu, Bachórzu, Temeszowie i Golcowej, a następnie pomiędzy wsiami Ulucz - Wołódź, Haczowie i ponownie w Temeszowie. Nowe znaleziska monet rzymskich ujawniono w tym okresie we wsiach Niebocko, Buków i Przysietnica a narzędzia kamienne w: Górkach, Harcie, Hłudnem, Orzechówce i na przedmieściach Brzozowa. Ujawnione zabytki archeologiczne do końca lat 50-tych zostały opracowane przez Adama Fastnachta i Antoniego Kunysza i opublikowane w Roczniku Województwa Rzeszowskiego 1960-1961r.

W latach sześćdziesiątych prowadzono badania archeologiczne /sondażowe/ na odkrytym grodzisku w Temeszowie i w ujawnionej osadzie z czasów rzymskich w Trześniowie. W Hłudnie w tym czasie odkryto wiele przedmiotów z epoki kamienia oraz dwa eneolityczne topory miedziane, na stanowiskach Hłudno-Wesoła - półtylczak radiolarytyczny oraz krótki drapacz z krzemienia czekoladowego, oba zabytki łączone z paleolitem. Z Grabownicy pochodzą dwie neolityczne siekierki formowane retuszem powierzchniowym z których jedna jest wykonana z krzemienia pasiastego. W Dynowie odkryto sierp krzemienny a w Krzemiennej toporek miedziany. W czasie kolejnych badań archeologicznych pomiędzy wsiami Bachórz-Chodorówka /w l. 1971-74 odkryto 11 nowych stanowisk/, na stanowisku w/w cmentarzyska ujawniono fragmenty sąsiadującej z nim osady z okresu wpływów rzymskich, gródek wczesnośredniowieczny zwany "Sklepisko" i grodzisko "Parasol" oraz niedużą osadę wielokulturową. Prowadzone w tym czasie badania geologiczno-geomorfologiczne pozwoliły na ustalenie dwu kolejnych osad w Pawłokomie i Bachórzu.

Pod koniec lat 70-tych i na początku 80-tych XX w., w Uluczu odkryto osadę prahistoryczną i wczesnośredniowieczną. W latach 80-tych prowadzono badania archeologiczne na stanowiskach już odkrytych lub odkrytych przypadkowo przez amatorów zbieraczy np. emerytowanych i czynnych wówczas nauczycieli szkół podstawowych np. w Hłudnie A. Batora i w Wesołej S. Oleszki. Warto zaznaczyć, że znaleziska takich osób dały prawie 40% wszystkich odkryć stanowisk archeologicznych w regionie. W 1996 r. w Bachórzu /w miejscowości będącej największą w kraju systematycznie badaną osadą z najwcześniejszego okresu osadnictwa Słowian w Polsce/ V-VII wiek naszej ery, w br. odkryto jedenastą z kolei chatę wczesnosłowiańską, pochodzącą z VII w. Natrafiono w niej m.in. na naczynie zdobione znakiem krzyża, ale trudno powiedzieć, czy może to mieć związek z chrześcijaństwem. Gdyby ta hipoteza znalazła jednak potwierdzenie, odkrycie w Bachórzu stanowiłoby sporą zagadkę dla badaczy naszych dziejów. Najdawniejszym dowodem bytności człowieka na omawianym terenie jest wspomniany wyżej radiolarytowy półtylczak z Wesołej łączony z kręgiem przemysłów wschodniograweckich tj. XXVII-XXI tysiąclecia p.n.e. Ta górnopaleolityczna ludność zajmowała się głównie łowiectwem, polując min. na mamuty. Ze schyłkowego okresu starszej epoki kamienia XII-IX tys. p.n.e. pochodzą wyroby kamienne w tym drapacz z Wesołej i grocik trzoneczkowaty z Bachórza. W środkowej epoce kamienia - mezolicie tj. VIII - do połowy V tys. p.n.e. ludność myśliwska i zbieracka pojawiła się na terenie Hłudna i Wesołej o czym świadczą w/w narzędzia. Pobyt ich na tym terenie nie był jednak stały, miał charakter krótkotrwałych okresów, występowały pomiędzy nimi przerwy przez setki a nawet tysiące lat, kiedy nikt tu nie przebywał. Bardziej stała forma pobytu człowieka w opisywanym terenie dotyczy młodszej epoki kamienia - neolitu tj. 4500-1800 lat p.n.e.

Na podstawie znalezisk można przyjąć, iż pobyt dotyczył znacznych obszarów regionu. Ludność neolityczna zajmowała się uprawą ziemi i hodowlą zwierząt; przemawiają za tym znaleziska narzędzi kamiennych i krzemiennych /siekierki, toporki/ z różnych części brzozowskiego. Wczesne stadium neolitu reprezentowane są przez zabytki kultury ceramiki wstęgowej rytej lub kultury nadcisańskiej, w późniejszym okresie na tym terenie pojawiła się ludność bugo-dniestrzańska i kultury pucharów lejkowatych, możliwe że także ludność kultury ceramiki sznurowej. Z eneolitu tj. lat 3000-1800 p.n.e. pochodzą dwa /a następnie trzeci/ topory miedziane. W Polsce znalezisk tego typu jest aktualnie kilkanaście. Znalezisko z Hłudna świadczy o najdalej na północ docierających wyrobach tego typu z ośrodków produkcji z za Karpat, ze wschodnich Bałkanów u wybrzeży Morza Czarnego oraz z ośrodka karpackiego u dorzecza Cisy.

Michał Wolak

Zapomogi i stypendia pierwszych powojennych lat.

29 października 1946 r. na trzecim w kadencji posiedzeniu Zarządu Powiatowego w Brzozowie pierwszy raz po wojnie, rozpatrywano podania o przydzielenie stypendium dla uczniów będących w trudnej sytuacji finansowej a wykazujących wysoki wyniki w nauce. Powyższe wynikało prawdopodobnie z „jakiegoś” polecenia władz ponad powiatowych, przekazanego Starostwa na jednej z narad zapewne w Rzeszowie gdyż w planie finansowym na 1946 r. brak pozycji pozwalającej na wypłacanie stypendiów a i na zapomogi przeznaczona była niewielka kwota. Analizując korespondencję – pisma otrzymywane w tym roku przez brzozowskie Starostwo (zwane inaczej Wydziałem Powiatowym) - był to właściwie pierwszy powojenny budżet brzozowskiego samorządu powiatowego w. Rozpatrzono tu min. podanie uczennicy II klasy Gimnazjum Eugenii Kozłowskiej z Witryłowa dot. „udzielenia jej stypendium celem kontynuowania w dalszym ciągu nauki w tut. Gimnazjum (...) biorąc pod uwagę trudny i ciężki stan materialny petentki uchwalają jednomyślnie stypendium miesięczne w wysokości 500 zł na okres 10-ciu miesięcy począwszy od 1.XI.1946 r.”

30 czerwca 1947 r. w pkt.3 takiego też protokołu zapis, że podjęto uchwałę o przyznaniu dla Michaliny Bury zamieszkałej w Bachórzu, uczennicy Gimnazjum Rolno Spożywczego w Wysokiej k. Łańcuta stypendium w wysokości 5000 zł. Wzięto pod uwagę trudną sytuację materialną rodziny, posiadającej jedynie „jeden mórg gruntu”. W dalszej jednak części czytamy, że przyznano inspektorowi samorządu gminnego Stanisławowi Kochanowiczowi zapomogę w wysokości, co ciekawe - 900 zł, na pokrycie 14 dniowego wypoczynku nad morzem, w Domu Wypoczynkowym „Gedynia” w Oliwie?! Jego roczne pobory na 1947 r. w preliminarzu budżetowym wynosiły 29.049 zł a więc miesięcznie 2420 zł.

Na posiedzeniu 29 września 1947 r. w odpowiedzi na prośbę Eugenii Kozłowskiej, uczennicy II klasy Gimnazjum Państwowego w Brzozowie przyznano stypendium w wysokości 5000 zł wypłacane po 500 zł miesięcznie. W tym przypadku w protokole Wydziału jest zawarta motywacja, rodzinie tej, zamieszkującej w Witryłowie UPA spaliła zabudowania i żyli „w skrajnej nędzy”.

Przyznano też zapomogi w wysokości po 500 zł ale otrzymali je wyłącznie pracownicy biura Wydziału Powiatowego: sekretarz Wydziału Powiatowego Marian Wilk, ww. Kochanowicz (kolejną w tym roku), sekretarz PRN Eugeniusz Loesch, referent podatkowy Kazimierz Wajda i woźny Ignacy Kruczek. 2000 zł otrzymała rachmistrz Wydziału Powiatowego Stefania Pilawska a za pracę „po godzinach” także 2000 zł przydzielono Genowefie Czuchrowej.

Jedną z uchwał własnych posiedzenia z 11 listopada 1947 r. przyznano kolejne stypendia jednorazowe także po 5000 zł. Józefowi Zaforemskiemu studentowi Politechniki w Gliwicach, Jerzemu Bielawskiemu – studentowi Wydziału Architektury i Inżynierii i Komunikacji Politechniki w Krakowie oraz Józefowi Kościńskiemu studentowi krakowskiej Akademii Handlowej. Zapewne było to pokłosiem skierowanego do PRN w Brzozowie pisma od studentów Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie, wnioskującego o zbiórkę tłuszczów dla stołówki studenckiej tej uczelni. Biorąc pod uwagę zbyt małe przydziały tłuszczy dla stołówki postanowiono więc braki uzupełnić dostawami ze środowisk wiejskich, z których rekrutowali się także studenci. Na apel ten zareagowała brzozowska Rada, powołując w tym zakresie specjalny komitet i wyznaczając kolejność gmin powiatu do tych, nowych „obowiązkowych dostaw”. Analizując budżet Starostwa na 1947 r. w wydatkach zwyczajnych zaplanowano kwotę 25000 zł na stypendia dla wybitnie zdolnych uczniów i nie byłoby tu nic szczególnego gdyby nie przypadek że jednej uczennicy, która we wrześniu 1946 i 1947 roku (jak czytam w protokołach) była nadal w II klasie gimnazjalnej stypendia takie przyznano. Nic nie wspomniano o stypendiach dla studentów powyższej SGGW, których albo nie było z naszego powiatu a jeżeli nawet to musieli mieć dobre warunki materialne lub honor nie pozwalał na korzystanie z „komunistycznej kiesy”.

Na tym samym posiedzeniu zapomogę bezzwrotną w wysokości 2000 zł otrzymała Genowefa Czuchra, czyli tyle co zaplanowano na cały 1948 r., na wynajem pomieszczeń dla Powiatowej Rady Narodowej. W tym też planie na „doraźne zasiłki i zapomogi” zaplanowano 10 000 zł z czego jak widać wyżej ponad połowę rozdzielono pomiędzy biuralistów. Dla porównania warto podać, iż na przykład z rent wdowich korzystało w powiecie tylko 27 kobiet i 54 osieroconych dzieci. Pod wszystkimi protokołami podpisał się ówczesny Starosta Józef Kocaj. Tak było sześćdziesiąt lat temu… 

                                                                                                                                                      JWW

NA ZAPLECZU BITWY O PRZEŁĘCZ DUKIELSKĄ

Bitwa o Przełęcz Dukielską to jeden z najdramatyczniejszych epizodów II wojny światowej na ziemiach polskich. Rzeczywiste pole tej bitwy obejmuje obszar od Krosna i Sanoka na północy po Ondavę na południu i od linii Żmigród - Krempna - Grab na zachodzie po Osławę na wschodzie. Do dziś znaleźć można tu szczątki uzbrojenia, niewybuchy, fragmenty gąsienic czołgowych, dziurawe hełmy...

Lato 1944 roku to okres rozstrzygnięć na wszystkich frontach II wojny światowej. W lipcu na teren Dukielszczyzny wkroczyła ofensywa 1. Frontu Ukraińskiego, który przełamał niemieckie linie na Wołyniu. W sierpniu trwały zacięte walki na linii Wisły, na południu front zatrzymał się na wschód od Jasła i na północ od Krosna a więc między innymi w regionie brzozowskim. Nie było przesłanek do natarcia przez Karpaty, sytuacja zmieniła się w wyniku zmian, jakie zaszły na Słowacji. Słowacja była pod władzą nacjonalistycznego ugrupowania ludaków ks. Tiso, formalnie niepodległa od 1939 roku, była w pełni podległa Niemcom. Jednak w miarę rosnących niepowodzeń III Rzeszy wśród Słowaków zaczęło rosnąć niezadowolenie. Podjęto przygotowanie do wystąpienia zbrojnego, zanim jednak udało się nawiązać kontakt ze sztabem Armii Czerwonej, Niemcy, zaniepokojeni destabilizacją sojusznika, zdecydowali się na interwencję 29 sierpnia wojska niemieckie przekroczyły granicę słowacką i spiskowcy zmuszeni byli dać sygnał do natychmiastowego wybuchu powstania. Jednak w wyniku zdecydowanych działań Wehrmachtu w ciągu kilku dni Słowacy zepchnięci zostali w góry środkowej Słowacji. 31 sierpnia w Moskwie ambasador emigracyjnego rządu Czechosłowacji zwrócił się do rządu sowieckiego o pomoc militarną. 2 września dowódca 1. Frontu Ukraińskiego, marszałek Koniew otrzymał rozkaz przygotowania planu operacji, który natychmiast został zatwierdzony. Do natarcia wyznaczonego na 8 września, skierowano 38 Armię gen. Moskalenki w składzie dziewięciu dywizji piechoty, wzmocnioną 25. Korpusem Pancernym, 1. Korpusem Kawalerii Gwardii i 1. Korpusem Czechosłowackim. Łącznie było to około 120 tys. ludzi, ok. 1700 dział i moździerzy oraz ok. 100 czołgów. Plan przewidywał uderzenie wzdłuż szosy dukielskiej. Jednakże 38. Armia była wykrwawiona i wyczerpana trwającą od ponad miesiąca ofensywą, w dodatku działała dotąd na równinach, nienawykła więc była do walk górskich. Z powodu pośpiechu nie zdążono uzupełnić strat w sprzęcie i braku amunicji, źle doceniono też siły przeciwnika, który dysponował znacznymi rezerwami.

W dniu 8 marca Rosjanie względnie łatwo przełamali pierwszą linię obrony niemieckiej, nie zdołano jednak zdobyć Krosna, przez co drugi rzut wojsk sowieckich musiał poruszać sie bocznymi drogami, co dało Niemcom czas na umocnienie drugiej pozycji obrony. Oddziały korpusu Czechosłowackiego jeszcze podczas przemarszu, we Wrocance, dostały się pod silny ostrzał artyleryjski. Wśród żołnierzy wybuchła panika. Czołgi 25. Korpusu Pancernego ugrzęzły w przeprawie przez Jasiołkę. Już na drugi dzień załamał się pierwotny plan operacji. Marszałek Koniew polecił usunąć ze stanowisk dowódców obydwu tych jednostek. W jednostce czechosłowackiej miejsce gen. Kratochvilla zajął gen. Ludvik Svoboda, przyszły prezydent republiki. Dopiero 11 września Sowieci osiągnęli w ciężkich walkach szosę Dukla - Żmigród w rejonie Łysej Góry a oddziały czechosłowackie zdobyły wzgórze Franków (534 m) górujące nad całą kotliną dukielską. Niemcy za wszelką cenę starali się odebrać im ten ważny punkt, w ciągu następnych czterech dni wzgórze ośmiokrotnie zmieniało właściciela. Z oddziałów słowackich ocalało jedynie 7 ludzi a łączne straty obu stron na tym niewielkim skrawku wyniosły kilkuset zabitych.

W nocy z 11 na 12 września zaczął się jeden z najciekawszych epizodów bitwy. 1. Korpus Kawalerii Gwardii, wykorzystując niewielką lukę we froncie, górskimi dróżkami przez grzbiet Polany przedostał się do doliny Wisłoki. Niestety nie udało się tą drogą przeprowadzić artylerii i taborów. Kawalerzyści zajęli Kąty i Myscową, następnego dnia Ciechanię, ale wkrótce zaczęło brakować im amunicji. 16 września Niemcy odcięli ostatnie drogi dowozu zaopatrzenia, odtąd korpus walczył w okrążeniu w rejonie Żydowskiego, Huty Polańskiej i Wilszni i dopiero 25 września koło Tylawy przedarł się z ciężkimi stratami do swoich.

Niemcy tymczasem ściągali odwody. Od 11 września począwszy prawe skrzydło Rosjan, od strony Żmigrodu, zaczęły atakować dwie dywizje pancerne Wehrmachtu, przerzucone spod Krakowa. W tych dniach doszło do wielkiej bitwy czołgów w dolinie Iwielki, nazwanej potem "Doliną Śmierci". Około 14 września przewaga liczebna Rosjan została zniwelowana. Natarcie powoli wygasało. Marszałek Koniew przydzielił 38. Armii dwa kolejne, mocno już zdekompletowane, korpusy pancerne. Dopiero one w dniach 17 - 19 września, sforsowały przełom Wisłoka na południe od Sieniawy, a następnego dnia zdobyły Duklę. 23 września wznowiono natarcie. Po niezwykle silnym przygotowaniu artyleryjskim Sowieci przełamali obronę przeciwnika pod Nową Wsią, następnie zajęli Trzcianę, Tylawę i Zyndranową, lecz zatrzymały się na rowie przeciwczołgowym w Barwinku. 30 września zaczęła się kolejna faza operacji. korpus Czechosłowacki z Zyndranowej przez kilka dni atakował bezskutecznie Przełęcz Dukielską. Jego batalion stracił tu wszystkie 12 czołgów i dwóch kolejnych dowódców. Na zachodnim skrzydle atakował 101. Korpus, lecz także bezskutecznie. Rosjanom udało się natomiast przekroczyć pasmo graniczne w okolicy Baraniego. 6 października Niemcy, w obawie przed odcięciem, opuścili Przełęcz Dukielską. Na przełęczy śmierć na minie poniósł świeżo przybyły z Anglii gen Sazavsky.

We wrześniu 1944 roku Armia Czerwona i Korpus Czechosłowacki rozpoczęły operację, której celem było przetarcie drogi na południe przez Przełęcz Dukielską. Hitlerowcy dostrzegając duże strategiczne znaczenie tego obszaru ściągnęli tu znaczne siły i umocnili teren tworząc tzw. "Karpatenfestung" (twierdzę karpacką). Operacja preszowsko-dukielska rozpoczęła się 8 września, a zakończyła 6 października. Kotlinę, w której rozegrała się bitwa nazwano "Doliną Śmierci". W wyniku bitwy dukielskiej wojska radzieckie straciły ok. 70 tys. ludzi, Korpus Czechosłowacki ok. 6 tys. żołnierzy (40% stanu osobowego). Hitlerowcy ponieśli straty sięgające 52 tys. zabitych i rannych. Całkowite wycofanie wojsk niemieckich z Beskidu Niskiego nastąpiło w styczniu 1945 r.,

A co było na zapleczu frontu? Oddziały rosyjskie stacjonujące między innymi w regionie brzozowskim rządziły się jak u siebie w domu, powodując szkody w mieniu i straty ludności tu zamieszkałej. Zobrazuję to na przykładzie rejonu dydeńskiego. W sierpniu 1944 r. czerwonoarmiści wykosili ½ morga koniczyny w Woli Dydeńskiej pomimo protestów właściciela pola, zabrali jako paszę dla koni. W tym samym czasie w Dydni wykopali na polu ziemniaki. W innym miejscu tej wsi na polu zasianym owsem i koniczyną urządzili stanowisko ogniowe, mimo, że na sąsiednim poletku nie było już nic. Na drugim końcu tej wsi także wbrew interwencji gospodarza wykoszono ½ morga: jęczmienia, owsa, koniczyny, wykopali też ziemniaki a w związku z protestami mieszkańców pola zjeżdżono czołgami niszcząc to co jeszcze pozostało. 11 sierpnia oddział w mundurach Armii Czerwonej rozbił sklep kółka rolniczego w Dydni i zrabowano artykuły spożywcze i chemiczne na kwotę 636, 88 zł, skradziono gotówkę z kasy w kwocie 200 zł, zniszczono zamki i drzwi na kwotę 42 złote. Zrabowany towar załadowano na samochody i odjechano w kierunku Jabłonki. Nierzadkimi przypadkami były kradzieże czerwonoarmistów, np. w tej też Dydni w południe w jednym z gospodarstw wyprowadzono w obory krowę i zabrano, w innym z domów zabrano maszynkę do robienia mięsa a w związku z protestami domowników podpalili drewno złożone na pryzmie na podwórku tej posesji. W jednym z domów gdzie stacjonowali żołnierze rosyjscy zobaczyli, że w kufra gospodyni wyjmuje kolorową chustę, zabrali jej ją oraz pozostałą garderobę tam znajdującą się. Jak podają źródła z tego okresu 30 lipca w Krzemiennej włamano się do sklepu kradnąc wszystko co było a następnego dnia inni, nie wiedząc o tym zdarzeniu ponownie wyłamali drzwi tego sklepu lecz zawiedzeni odjechali ciężarówką było już co skraść. W Krzywym w sierpniu zabrano krowę z pastwiska, za miesiąc powtórzyła się ta sama sytuacja. Przechodzące wojsko rosyjskie przez Niewiastkę zabrało Janowi Kostce nauczycielowi w tej wsi zastawę stołową, szczotki, ścierki i ręczniki, chleb, cebulę oraz proszek do prania. Wielkiego pecha miał jeden z mieszkańców Obarzyma, mieszkający na skraju wsi, który okradany był przez kolejne fale przechodzących czerwonoarmistów przez wieś, w dniach 4 sierpnia, 15 i 28 października. Podobne zdarzenie miało miejsce w Temeszowie gdzie 29 sierpnia pod nieobecność właściciela posesji, około północy osobnicy w mundurach czerwonoarmistów wyprowadzili ze stajni i zabrali konia a po drugiego przyszli już około 11,30, protestującej żonie gospodarza grozili śmiercią. Także w sierpniu 1944 r. okradziono sklep w Witryłowie. Są to tylko wybrane przykłady pokojowych działań Armii Czerwonej na tym terenie.

Analizując straty wojenne jaki miały miejsce w tej gminie należy stwierdzić, że przez cały okres okupacji niemieckiej odnotowano 96 przypadków kradzieży i zniszczeń, natomiast w czasie ofensywy wojsk sowieckich (sierpień – październik), takich udokumentowanych przypadków było 202 - czytamy w archiwalnych aktach gminy Dydnia za okres lat 1944 -1946. (jww)

 

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne