Blimka
- Napisał Admin
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Blimka
24 marca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wszyscy znamy tragiczny los rodziny Ulmów z Markowej... Co za bestialstwo i potworność... kim trzeba było być żeby pociągnąć za spust? ... kimś trzeba było być żeby podpisywać wyroki...sam Hitler tego nie robił.. .A jednak dokonano tyłu zbrodni... Dziś musimy o tym mówić by i nasze dzieci wiedziały i pamiętały... Dziś chce Wam opowiedzieć historię jakich było napewno wiele, ale ona dotyczy mojej rodziny, pradziadzia Onófrego Bok, dziadzia Józefa oraz jego sióstr ...
*******************************************
-Karola... mama przyszli!!! - wystraszona Janka wyszeptala starszej siostrze do ucha...
- Co?!!! Co ty gadasz???- Karolka aż podskoczyła z wrażenia... To już 6 lat jak mama na tamtym świecie... jak mogła przyjść??? Z tamtego świata przyszli???
- Ciii... Karola, to na pewno mama...stoi tam w sieni pod drabiną na strych... taka zimna... capnęła mnie lodowatą ręką i gadała: Janka ...Janka... idź Ty Karola do sieni...Ty zawsze taka dzielna...
Karolka po cichu wyszła do sieni... poświeciła lampą przed siebie... No i jest... ktoś majaczył pod ażurową drabiną ... mama to? Czy inna zjawa?...
- Kto tam jest??? - zapytała się Karolka, tak na wszystko jedno...
- Karola, to ja Blimka, Blimka Amzel... wyszeptała "zjawa" słaniajac się na nogach...
- Blimka??? A skąd Ty tutaj?
-Wszystkich zabrali, wszystkich... Karola... Nie został nikt... tylko ja ucieklam... pozabijali... pozabijali... - młoda Żydowka zalała się łzami ...
Blimka, cicho... bo w izdebce na kwaterze siedzi Policjant Granatowy... cicho... popatrze czy śpi... cici... - Karolka uchyliła drzwi do izdebki ...
- Blimka chodź do kuchni, bo Ty ledwo ciepła... jakeś Ty tu z Sanoka dotarła??? Chodź ... chodź...
Karolka wzięła pod rękę Blimkę i poprowadziła do kuchni... Janka na widok "zjawy" stanęła jak wryta...
-Janka podpal pod kuchnią bo Blimke trza ogrzać...w nocnej koszuli po takim zimnie tu przyszła... ta to już październik ... przymrozek jest... że Ty dziecko nie zamarzła - Karolka zaczęła dyryngować młodszą siostrą , ale Janka dalej stała i tylko patrzyła...
- Janka rusz się, bo nima czasu... Blimka Niemcom uciekła- ponaglała Karolka.
- Blimka, to naprawdę Ty? - Janka niedowierzała swoim oczom... Bo i Blimki jaką znała Janka nie było... zawsze pięknie uczesana, o pięknej, wyrazistej twarzy, oczach jak szmaragd, wysoka, elegancko ubrana dziś nie przypominała siebie... na skulonym ciałku wisiała brudna i podarta koszula ... włosy zawsze wyplecione w bryczkę, kruczoczarne, dziś popielate od prochu i pajęczyn, splątane I w nieładzie spadające na twarz... siniaki, odrapania i okrutnie poranione stopy...
- Janka! Rusz się - Karolka nie wytrzymała... Pójdę na strych popatrzeć za jaką koszuliną... Trza zagrażać wody żeby się biedne umyło jako tako... Tylko cicho żebyś nikogo nie obudziła... ani ojca, ani Policjanta... - Karolka z ogarkiem poszła na strych ... Znalazła starą pierzyne, kożuch i koszule... Przyszykowala posłanie dla Blimki i zeszła na dół... Pod kuchnią już się paliło... w kociołku grzałka się woda, a na kuchni w garnuszku mleko... Blimka była tak wycieńczony, że nie miała siły jeść... trzymała w posiniaczonych rękach kromkę chleba i patrzyła tylko swoimi pięknymi szaragdowymi oczami na znane sobie sąsiadki...
Widać było, że chciała coś powiedzieć... Ale tylko usta jej zadrżały... i tak siedziała pod grubym pledem Janki ...
- Wszystkich wybili... wszystkich... pocośmy z ojcami zostawali w Sanoku.. Trza było jechać do Limy razem z Ickiem i resztą... takie nieszczęście... jaka to zagłada na nas przyszła- Blimka lamentowala po cichu...
- Co to się stało Blimka, co? Teraz już dobrze... u nas jesteś teraz...- Janka widząc, że musiało stać się coś strasznego próbowała ją uspokoić...
- Przyszli do nas do młyna nad ranem... obudził mnie raban... walili kolbami w drzwi... mama otworzyli... I... gestapowiec rozbił jej głowę... rozbił głowę, zabił na miejscu... Tata... Tata się wywrócił jak stał...wpadli na pokoje i zaczęli szukać kosztowności...szarpali tatę ... wściekali się, że nic nie powie... oni chcieli kosztowności... oni chcieli weksle, czeki, papiery... niewiele myśląc wyskoczylam przez okienko w łazience, przeskoczylam przez parkan i wpadłam na cmentarz... Nie wiem skąd miałam siłę że odsunełam zasuwe do grobowca... wlazłam do środka... Karola... co tam było...lepi zapomnieć...siedziałam cały dzień... i tylko było czekać na śmierć... mama, tata... oni... jak zaczęło zmierzchać przypomniałam sobie nasz dom na Krzywem i Was... tak nam tu było dobrze... pomyślałam że nic nie mam do stracenia...albo umrę w grobowcu albo uciekne na Krzywe... na wszystko jedno...
Przyszłam przez Trepcze, Srogów, Falejowke i Raczkowe na Kopanine... W Chłopskim lesie siedziałam cały dzień... Dopiero po zmroku przyszłam... wiem że nikt nie może się dowiedzieć ... Nie chce was narażać... - Blimka zanosiła się od płaczu...
- Cicho... umyj się , zjedz i pójdziesz na strych spać... masz tam naszykowane poduszkę i kożuch... u nas mieszka Policjant Granatowy... nic nie może się domyślać... rano przyniosę Ci jeść i zastanowimy się co dalej...
Karolka była przerażona całą sytuacją... tu Policjant Guberniany... tu ojciec co się wszystkiego boi jak to staruszek... wiedziała co grozi za ukrywanie Żydów, ale Blimka tak jak cała rodziną Amzlów była jak najbliżsi krewni... wychowali się wspólnie w sąsiedztwie... bawiły się razem i pracowały razem ... Blimka pomagała w niedzielę u Boków, a Karolka i Janka w Szabat u Amzlów... Józek, brat Karolki i Janki przyjaźnił się z Ickiem... Amzlówny bardzo dobrze gotowały, szyły i wyszywały... Były bardzo ładne , pracowite i dobre... zawsze gotowe do pomocy...
Jeszcze przed wojną Amzlowie sprzedali dom i ziemię na Krzywem i przenieśli się do Sanockiej Dąbrówki... tam rodzice prowadzili młyn, a Bracia i siostra wyjechali do Limy w Peru.
- Co za podłość żeby tak wejść i tak okrutnie dręczyć, prześladować, tępić...i za co nas to spotkało??? Boże dopomóż!!!... Wytrać tych Niemców za to co robią- Karolka mówiła sama do siebie.
Mimo okupacji i wojny życie na wsi toczyło się swoim trybem... w październiku w najlepsze trwały wykopki ... urodzaj nie był najlepszy, Ale co Bóg zarodził trzeba pozbierać. Karolka z rodzeństwem i ojcem wyjeżdżali rano w pole kopać ziemniaki, a Blimka w tym czasie schodziła ze strychu i szykowała obiad... Gdy wszyscy wracali na południe ojciec nie mógł się nadziwić że dziewczęta takie sprytne, że do końca siedziały w polu, a obiad gorący na stole...
Nie można zapomnieć że cały czas w domu Boków mieszkał Policjant Antoni Janiszewski... z perspektywy czasu domyślamy się że wiedział o Blimce... On był akurat tym bardziej ludzkim Policjantem.. wiele osób uratował na Krzywem... niestety, drugi policjant Szajstek był chodzącym złem... I to właśnie on jakimś sposobem dowiedział się o Blimce. Szantażował Janiszewskiego i wytykał, że "śmierdzi Żydem" ... Blimka nie była już bezpieczna i trzeba było umożliwić jej dalszą ucieczkę... sama chciała wyjechać na terytorium ZSRR, bo tam, aż tak ludności żydowskiej nie prześladowano... ukrywała się u Boków jakiś czas, po czym została odwieziona przez Józefa do Przemyśla... i słuch o niej zaginął... niestety nie wiemy jakie były jej losy... pewnym jest, że Amzlowie w Limie przeżyli i myślę, że potomkowie Izaaka czyli Icka żyją tam do dziś... Gdyby moi przodkowie trafili na takich podłych donosicieli jak Ulmowie dziś bym na pewno nie pisała tej opowieści...porostu by mnie nie było...
Opowiada Alicja
Galeria
https://brzozowiana.pl/wywiady/item/7589-blimka.html#sigProGalleria88f9fe4aa4