Wizyta Emmy i Amy Glickman w Brzozowie. Wojenne losy Trachmanów...
- Napisał Admin
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
(…) pomijając starożytną Babilonię, żaden z krajów
diaspory nie odegrał tak doniosłej roli w historii Żydów
jak Polska. Bez tego, co nastąpiło na ziemiach polskich,
nie zdołałby ukształtować się nowoczesny naród
żydowski.
(prof. Jakub Goldberg)
Tragiczny w skutkach epilog wielowiekowych dziejów Żydów w Brzozowie, podobnie jak w innych miasteczkach i miastach na ziemiach polskich stanowiła II wojna światowa. Polityka okupanta hitlerowskiego wobec Żydów podobna była do tej, jaką stosowano w całym Generalnym Gubernatorstwie. Niemcy już od momentu wybuchu II wojny światowej zaczęli realizować precyzyjnie plan eksterminacji Żydów na zajmowanych ziemiach polskich. Terenem martyrologii Żydów stawały się miejscowości posiadające choćby najmniejsze skupiska ludności żydowskiej.
W Brzozowie przed II wojną światową według spisu ludności z 1921 r. mieszkało 1127 Żydów stanowiących 27 % mieszkańców miasta. ( Andrzej Potocki, „Podkarpackie judaica”, Brzozów 1993 r.) Społeczność żydowska, tak jak wszędzie była zróżnicowana. Stanowili ją inteligenci adwokaci (Atlas), prof. gimnazjum Friedel Korn, rabin ( Mojżesz Weber), kantor, mełamed (nauczyciel w chederze – podstawowej szkole religijnej), właściciele firm ( np. Benzion Trachman – właściciel cegielni i kamienicy w Rynku nr 84), kupcy i osoby zajmujące się różnego rodzaju usługami przy bożnicach, mykwie ( łaźni), rzeźni rytualnej, na kirkucie, w świetlicy, transporcie - Cudek, zaopatrzeniu w koszerne produkty spożywcze itd.) Tylko nieliczne osoby przeżyły II wojnę światową.
Kilkudziesięciu Żydów brzozowskich w okresie międzywojennym wyjechało do Palestyny, około stu, przeważnie z rodzin inteligenckich, uciekło w 1939 r. na Wschód przez granicę na Sanie do sowieckiej strefy okupacyjnej. Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu przeżył znany mi osobiście brzozowski Żyd Natan Weiss.
Okupacja niemiecka w Brzozowie to dla Żydów okres prześladowań i represji połączonych z licznymi ofiarami. Niemcy żądali od nich kontrybucji: pieniędzy, kosztowności, futer.
Już w 1939 r. w powiecie brzozowskim miały miejsce masowe egzekucje Żydów: w Dynowie rozstrzelano ponad 300 osób, wśród których znajdowali się m.in. uchodźcy z Brzozowa (Wacław Wierzbieniec „Z dziejów społeczności żydowskiej Dynowa”, Rzeszów-Dynów 2003 r.), w 1940 r. w Nozdrzcu 150 osób, w 1942 r. 8 osób w Krzywem, w Brzozowie 18 Żydów z Jabłonki i Grabówki. Egzekucje odbywały się także w Humniskach, Grabownicy, Przysietnicy i Haczowie.
10 sierpnia 1942 r. rozstrzelano w brzozowskim lesie Łazienki 800 osób (niektóre źródła podają 1400 osób), chodzi tu zapewne o wszystkich Żydów według stanu z końca czerwca 1942 r. (Andrzej Potocki „Podkarpackie judaica”). Społeczność żydowska Brzozowa przestała istnieć. Nie przetrwała do naszych czasów żadna z brzozowskich bożnic, kirkut (cmentarz żydowski) został kompletnie zdewastowany.
Pamięć o brzozowskich Żydach i ich tragedii przetrwała. Piszą o nich Zofia Wójcik i Stanisław Rogowski w Księdze Pamiątkowej „Sześć wieków Brzozowa”, wydanej w 1959 r., Wanda Jaśkiewicz w publikacji „Brzozów. Zarys monograficzny” z 1990 r., czy Zbigniew Wawszczak w publikacji „Wspólne przywołujemy cienie ofiar. Pamięci Żydów brzozowskich” z 1992 r. W miesięczniku regionalnym „Wiadomości Brzozowskie” artykuły wspomnieniowe o Żydach brzozowskich pisali Ryszard Głuszko i Jan Jakieła, a o losach Natana Weissa i jego kolejnych pobytach w Brzozowie z żoną Dreizą, młodzieżą z Izraela, uroczystościach przy mauzoleum w lesie, o pobycie dra Grünberga z Izraela i potomków rodziny Peresów z USA pisała w minionych latach Halina Kościńska.
W brzozowskim muzeum znajduje się zbiór judaiców, a ponadto oprócz wymienionych publikacji książka „Brzozów” podarowana przez Natana Weissa wydana w Izraelu po angielsku i w języku jidysz oraz publikacja Abrahama Zuckermana „A voice in the horus. Life as teenager in the holocaust”, New Jersey w 1991 r.
Władze miasta w miejscu holocaustu 1962 r. postawiły w lesie pamiątkowy obelisk, a w 1990 r. stanęło mauzoleum ufundowane i wykonane z inicjatywy Natana Weissa. Oczyszczony i ogrodzony został także wtedy kirkut, na którym wylana została uszkodzona macewa, symbolizująca zagładę narodu żydowskiego, a w nią wtopiono ocalałe, połamane resztki macew z dawnego cmentarza.
Wtedy też do brzozowskiego muzeum przyszedł Tadeusz Rogowski wnuk p. Jana Rogowskiego, który opiekował się parkiem miejskim. Właśnie on w starych zabudowaniach obok drewnianego domu dziadka, który szedł do rozbiórki, jak i inne przy ul. Parkowej ( powstała tam nowa szkoła podstawowa i kryty basen) znalazł nagrobek Racheli Trachman z białego marmuru, żony Benziona Trachmana – właściciela cegielni w Brzozowie. Cegielnia i kirkut znajdowały się za parkiem miejskim. Nagrobek w zabudowaniach gospodarczych Jana Rogowskiego znalazł się za sprawą Franciszka Czuchry- brata babki Tadeusza Rogowskiego, który był pierwszym opiekunem parku miejskiego. Przekazał bezinteresownie powyższy nagrobek i do dzisiaj jako jedyny ocalały znajduje się on na brzozowskim kirkucie.
xxxxxx
O tragicznych losach całej rodziny Trachmanów i losie ich wnuczki Lusi rozmawiałam ponad 6 godzin u mnie w domu z Emmą i Amy Glickman z USA, które przebywały w Brzozowie w dniach 25 – 27 maja 2016 r. Towarzyszyła im tłumaczka j. angielskiego Magdalena Gubernat z Krakowa.
Amy Glickman to żona Aleksandra syna Lusi, córki Stefanii z d. Trachman i Marvina Glickmana, a Emma to wnuczka Lusi, prawnuczka Stefanii Trachman, córki Benziona i Racheli Trachman brzozowskich Żydów.
Jak to się stało, że 20-letnia Emma ze swoją matką Amy po 70 latach od zakończenia II wojny światowej przyjechały do Brzozowa szukać korzeni swej rodziny. Ale o tym po kolei. (zdjęcie Emmy i Amy w galerii)
W roku 2014 Emma Glickman brała udział w amerykańskim programie Neshama, co po hebrajsku znaczy „Dusza”. Był to program dla uczniów szkoły żydowskiej Solomon Schechter, do której Emma uczęszczała 13 lat. Przez ostatnie 3 miesiące nauki w tej szkole przez 2 i pół miesiąca 30 - osobowa grupa przebywała w Izraelu i 8 dni w Polsce odwiedzając kolejno: Kraków, Oświęcim, Majdanek, Treblinkę, Lublin i Tykocin. Postanowiła wówczas, że przyjedzie prywatnie do Polski, aby się czegoś dowiedzieć o swoich korzeniach. Zaczęła od USA i Izraela oraz przepytywania członków własnej rodziny. Niestety w 2014 roku zmarła jej babcia Lusia mając 73 lata. Mimo to Emma postanowiła kontynuować swe poszukiwania.
Dowiedziała się m.in., że żyje w USA Mila Zuckerman, która była przyjaciółką jej prababci Stefanii z d. Trachman. Milę Zuckerman przechowała w czasie II wojny światowej i w ten sposób uratowała jej życie Michalina Kędra z Humnisk, o której pisał w swej książce Abraham Zuckerman. To właśnie Mila Zuckerman umożliwiła Emmie i jej matce Amy kontakt z panią Ryszardą Lasotą. Przyjechały do Polski na krótko od 25 maja do 29 maja br. i w tym czasie odwiedziły panią Rysię Lasotę, Archiwum w Sanoku, Muzeum Regionalne w Brzozowie, pana Adama Piecucha i mnie. Podczas 6 godzinnej wizyty u mnie w domu miałam okazję poznać losy rodziny Trachmanów. Są one nie do końca jasne, klarowne. Pełne niedomówień i niejasności, ale nawet to, czego się dowiedziałam uzupełnia historię brzozowskich Żydów.
Benzion i Rachela Trachmanowie Żydzi brzozowscy mieli 7 dzieci: synów Majera i Samuela (Szmuela) oraz córki: Manię, Stefanię, Halinę, Dolę i Ryfkę. Benzion Trachman zamordowany został 15 września 1939 r. w Dynowie, gdzie śpiewał jako kantor w synagodze. Żona jego Rachela zapłaciła za pochówek tradycyjny, ale nikt nie wie, gdzie został pochowany. Rachela Trachman zmarła śmiercią naturalną w maju 1941 r. i to jej nagrobek znajduje się na brzozowskim kirkucie.
Losy dzieci Trachmanów są z jednej strony tragiczne, a z drugiej zagmatwane, pełne niejasności i wątpliwości. Synowie prawdopodobnie przedostali się na teren ZSRR przez granicę na Sanie. O Samuelu jest wzmianka w dokumentacji w Jad Waszem. Majer przeżył II wojnę światową, wyjechał do USA, zmienił imię na Henry i mieszkał w Miami na Florydzie. Stefania utrzymywała z nim kontakt.
Córka Ryfka była farmaceutką i dobrze zapowiadająca się malarką. Zamordowana została w 1944 r. w Kamionce Strumiłowej w Polsce do 1945 r. (obecnie Kamionka Bużańska w obwodzie lwowskim na Ukrainie).
Cztery córki Trachmanów: Mania, Stefania, Halina i Dola przeżyły wojnę w ziemiance leśnej w okolicach Brzozowa. Przed 9 sierpnia 1942 r. wyszły w stronę lasu (którego?). Z tego, co przetrwało w opowieściach sióstr to wiadomo, że jedzenie przynosił im pracownik cegielni ich ojca, miejsce ich pobytu znał Polak leśniczy, który ostrzegał je przed niemiecką strażą leśną. Niedojadały, chorowały, traciły włosy i zęby, w zimie marzły, ale przeżyły. Nie znały tych, którzy im pomagali, aby w razie wpadki nie zdradzić ich nazwisk Niemcom.
Stefania Trachman miała malutką 15 – miesięczną córeczkę Lusię. Zanim ukryła się z siostrami w lesie, umieściła córkę w polskiej rodzinie i dziecko tam przebywało do 1944 r. Po wyzwoleniu Brzozowa Stefania wykradła nocą córkę, która miała 3, 5 roku od polskiej rodziny. Przybrani rodzice przywiązali się do dziecka i nie chcieli go oddać. Nigdy nie wyjawiła nazwiska rodziny, która przechowała Lusię. Dlaczego? Nikt tego nie wie. (zdjęcie Lusi także w galerii)
Stefania z Lusią wyjechały po wojnie do Austrii. Tam Stefania w obozie przejściowym „Bindermichel” w Linzu wyszła za mąż za Hoffmana. Przebywała tam 4 lata. W tym samym obozie znalazła się Mila, która poślubiła Abe Zuckermana. Obydwie rodziny wyjechały do USA.
Mania Trachman znalazła się po wojnie w Krakowie i tam wzięła ślub ze swoim dalekim kuzynem Zvi Pinchasem Krautem. Wyjechali razem do Monachium w Niemczech, tam urodził się im w 1947 r. syn Benny W 1951 r. otrzymali wizę kanadyjską i wyjechali do Kanady. Obecnie już obydwoje nie żyją. Zmarł także w 2008 r. ich syn Benny, który był profesorem specjalizującym się w historii Żydów europejskich, a może w holocauście, tego nie umiały dokładnie wyjaśnić.
O Doli Trachman po rozłące z siostrami słuch zaginął. Nikt nie wie, co się z nią stało. Halina wyemigrowała do Palestyny (Izraela), żyła samotnie, nigdy nie wyszła za mąż. Jej historia znajduje się w dokumentach Jad Waszem – Yad Vashem.
Życie Stefanii z mężem i małą Lusią w Ameryce było ciężkie. Nie mieli własnych dzieci i Lusia została jedynaczką. Kuzyn, który za nich poręczył przed wyjazdem do USA załatwił im pracę. Mała 8-letnia Lusia często w mieszkaniu przebywała sama, bo rodzice ciężko pracowali. Bała się samotności, ciemności, spała przy zapalonym świetle, była małomówna. Oczywiście chodziła do szkoły, następnie studiowała. Ukończyła Instytut Technologiczny, ze specjalnością wzornictwa przemysłowego. Wyszła za mąż za Marvina Glickmana, z którym miała dwoje dzieci: syna Aleksandra i córkę Randy. Randy poślubiła Johna Hershkowitza i ma 4 dzieci.
Aleksander ożenił się z Amy, z którą ma 3 dzieci: Emmy, Jackoba i Samanthę. Emma na szyi nosi medalionik, który dostała od swojej babci Lusi. Medalionik porysowany, nadgryziony, ale traktowany jako najwspanialsza pamiątka, bo w czasie wojny nosiła go malutka Lusia, a w późniejszych latach jej babcia Lusia - zmarła w 2014 r.- córka Stefanii Trachman Żydówki z Brzozowa.
I to by było na tyle. To co usłyszałam od Emmy i Amy wiernie zanotowałam. Historia zatoczyła koło. Po latach znalazła się w Brzozowie choć na krótko praprawnuczka Benzoina i Racheli Trachmanów.
Halina Kościńska
Galeria
https://brzozowiana.pl/brzozow/item/2970-wizyta-emmy-i-amy-glickman-w-brzozowie-wojenne-losy-trachmanow.html#sigProGalleria95d2051449