Krzesimir Lisowicz w Muzeum Regionalnym w Brzozowie. Wirtualna czasowa wystawa prac
- Napisał Admin
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Choć wystawa pt. „Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem” zaplanowana była w przestrzeni realnej, w dobie pandemii możemy obejrzeć ją jedynie w przestrzeni internetowej. O pracach sam autor wyraża się mówiąc, że jest to – raczej taki przypadkowy zbiór, który się ostał, nie są to nowe prace, tylko te, które przesuwały się gdzieś z kąta w kąt. Jest to głównie rzeźba portretowa, czyli typowe głowy odlane z brązu, jedna gipsowa i z drewna. Pozostałe prace, które znajdują się na wirtualnej wystawie, autor nazywa „ludowiakami”. Mówi, że pomysł na robienie ludowej rzeźby zrodził się stąd, że jest ona tutaj bardzo popularna, ale raczej traktował to zajęcie jako odskocznię od czegoś, zajęcie odprężające. KRZESIMIR LISOWICZ – artysta z Grabownicy Starzeńskiej; mówi, że „nie lubi przegadywać swojego życiorysu i swojej twórczości”. Na pytanie od kiedy zajmuje się rzeźbą odpowiada, że jest to trudne do opowiedzenia, bowiem już w wieku dziecięcym miał szerokie zainteresowania, które wówczas wiązały się z elektroniką i pierwszymi, najprostszymi, komputerami. To były czasy, które – jak mówi artysta – zmuszały do samodzielnego tworzenia. W dzieciństwie pasjonowała go entomologia, czyli owadoznawstwo, której tajniki zgłębiał jako badacz-amator. No i przeszło – jak sam mówi. Podobnie było też z robieniem biżuterii w srebrze. Sztuki tej nauczył się od, już nieżyjącego, wujka, który zasypywał biżuterią srebrną boksy w krakowskich sukiennicach.
A później przyszły kolejne zainteresowania. Rzeźbienie – mówi – to się tak przewijało i do mnie wracało. Po skończeniu liceum zrezygnował z kierunków elektronicznych, które pasjonowały go od dzieciństwa, na rzecz Akademii Sztuk Pięknych.
Dużo czasu spędził, kształcąc się, w podkrakowskich pracowniach ówczesnej cyganerii artystycznej. Z kolei w pracowni odlewniczej swojego kolegi ze studiów poznał różne techniki, m.in. traconego wosku. Próbował także rzeźbić w kamieniu, wtedy powstały głównie postacie z marmuru. Ale to były tylko takie próby – mówi artysta z Grabownicy. Fascynowały mnie różne materiały, z których można coś wykonać. Interesował się także sztuką użytkową, do której inspiracji szukał np. w baroku. Tak powstała m.in. rzeźbiona rama. Interesował się także malarstwem olejnym.
Zamiłowanie do pracy w drewnie najpewniej otrzymał w genach po dziadku, pochodzącym z Ustrzyk, który budował leśniczówki, robił chodaki z drewna albo strugał łyżki i inne rzeczy. Po przeprowadzeniu się do Grabownicy Starzeńskiej prowadził firmę zajmującą się m.in. projektowaniem różnych wnętrz. To właśnie wtedy jeszcze bardziej zaczął się interesować drewnem, z którym miał do czynienia wtedy, kiedy zajmował się stolarstwem i ciesielstwem. W każdym razie – mówi Krzesimir Lisowicz – zainteresowałem się drewnem, później zacząłem tak dłubać. Dowiedziałem się, że coraz bardziej popularny staje się wood carning, czyli obrabianie drewna piłą łańcuchową. Drewno samo w sobie jest materiałem już gotowym, więc niektórzy poprzestają na tym tworząc w technice korzenioplastyki.
Prace Krzesimira Lisowicza głównie znajdują się w zbiorach prywatnych. (ag)