Z Tatr Bielskich na Słowacji. List pisany z wycieczki…
- Napisał Admin
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Droga Mamo i Tato!
Na początku jeszcze krótki suplement do dnia wczorajszego: zapomniałem dodać, że na obiad był jeszcze oczywiście czekoladowy deser. Wybaczcie! No i wieczorem pogody nie było, lało - dziwne, prawda, tak dawno nie padało. Nie było grilla, była krótka dyskoteka!
Dzisiejszy ranek okazał się zaskakująco trudny. Musieliśmy wstać bardzo wcześnie, ponieważ śniadanie zaplanowane było już na 7:15 - przed 8 miała do nas przyjechać pani Helena, żeby wspólnie wyruszyć na Słowację. Przyznam, że czujemy już trudy trzech ostatnich dni i kilku z nas trochę kleiły się oczy w trakcie jedzenia. Z informacji praktycznych warto nadmienić, że nie było dziś kiełbasek - była jajecznica. Mniam! Gdyby była tu jeszcze herbatka z sokiem, według przepisu pewnej pięknej pani, byłoby perfekcyjnie.
Wyjechaliśmy bez opóźnienia, a pani przewodnik opowiadała nam o dziejach Spiszu, bo tak nazywa się kraina geograficzna, przez którą podróżowaliśmy. Już po około 15 kilometrów przekroczyliśmy granicę państwową w miejscowości Jurgów. Dla niektórych był to pierwszy wyjazd zagraniczny, tym bardziej więc mieli ochotę zobaczyć jak to jest. Dziwne! Oddychało się tam tak samo, powietrze pachniało podobnie, ludzie też mieli po dwie ręce i nogi Podróże jednak naprawdę kształcą. Tylko wszechobecnych billboardów reklamowych nie było wokół dróg. Jak ci Słowacy mogą żyć w takim niezmąconym niczym krajobrazie?
Skierowaliśmy się prosto do słynnej Jaskini Bielańskiej, jednej z najpiękniejszych w całych Tatrach. Na miejscu okazało się, że na podobny pomysł wpadło również kilkanaście innych grup i musieliśmy przed wejściem odczekać swoje. Nie było to wielkim problemem, gdyż niektórzy drzemali sobie cichutko, a inni kończyli wczorajsze ploteczki, albo po prostu odpoczywali. I wtedy zdarzył się Cud, kolejny już zresztą w trakcie naszego pobytu. Otóż przed Jaskinią Bielańską 11 dziewczyn z klasy 7a uśmiechnęło się w jednej chwili. To był historyczny moment. Dowód znajdziecie oczywiście w galerii.
W końcu przyszedł czas, by zacząć naszą eksplorację. Na początku przeżyliśmy lekki szok termiczny. Temperatura w jaskini wynosi około 5° Celsjusza, czyli ponad 15 mniej niż na zewnątrz. Szybko do niej przywykliśmy i ruszyliśmy w ponad kilometrowy spacer niezwykłymi, podziemnymi korytarzami. To trudne do uwierzenia, jakie cuda potrafi stworzyć natura. A zajęło jej to jedyne 5 mln lat.
Mieliśmy 6 przystanków, w trakcie których pani przewodnik ze Słowacji - ale świetnie mówi po polsku!!! - przybliżała nam różnego rodzaju legendy i ciekawostki dotyczące tego cudnego miejsca. Poduczyliśmy się też trochę z geografii!! Było zatem Jeziorko Marzeń, które w ciągu jednego roku umie spełnić najskrytsze życzenia, Komora Cierpienia, gdzie musieliśmy z powodu niskiego sufitu uważać na głowy, stalagmit zwany Siedzący Janosik i stalaktyk Język Teściowej. Legenda głosi, że jeśli panienka stanie w odległości mniejszej niż metr od niego, zostanie wielką plotkarą. Najciekawsze było jednak kolejne jeziorko ze Ścianą Wierności. Można do niego oczywiście wrzucić pieniążek - użytkowniczka Lena pytała nawet z braku gotówki, czy przyjmuje płatność kartą - ale ważniejsza jest inna opcja. Kto rzuci monetę tak, by zatrzymała się na wspomnianej Ścianie, jest wiernym partnerem. Jeden z naszych Kierowników próbował trzy razy i nic mu z tego nie wyszło! Co to może oznaczać?
Ostatnim przystankiem była Sala Muzyczna, w której mieliśmy okazję wysłuchać krótkiego koncertu połączonego z efektami świetlnymi. Czad! 70 minut minęło jak z bicza strzelił, pokonaliśmy w sumie 874 schodów. Warto!
Rześkie, jaskiniowe powietrze dobrze podziałało na nasze umysły, a uczestnik Krzysiek wymyślił nawet nową zagadkę: Gdzie idzie Ania, kiedy nie wie gdzie iść?.... Ani tu, ani nigdzie! Dobre, dobre!
Po wyjściu mieliśmy chwilę czasu na zakup pamiątek - w końcu za trzy dni Dzień Matki. Mogliśmy poćwiczyć słowacki targując się z miejscowymi sklepikarzami. Wiecie co znaczy "nausznice"? Bo my tak!
Godzina była jeszcze "młoda", więc nie zamierzaliśmy wracać do pensjonatu. Kilka kilometrów dalej jest Bachledova Dolina, gdzie można przejechać się kolejką gondolową, przejść się Ścieżką w Koronach Drzew, a na końcu wdrapać na piękną wieżę widokową. Czy skorzystaliśmy z tych atrakcji? Oczywiście! A kto bogatemu zabroni? Dzięki hojności naszych rodziców było to możliwe. Dzięki kochani!
Przejazd kolejką - tym razem dziesieciosobową gondolą - był bardzo ciekawy, ale to spacer na wieżę i widoki z niej okazały się naprawdę ekscytujące. Wiedzieliście, że chmury mogą wyglądać jakby je ktoś odciął nożem? Jeśli nie, to zerknijcie do galerii.
Kilku z nas okazało się na tyle odważnych, by przejść po rozciągniętej na szczycie siatce (32 metry wysokości!). Szaleństwo! Ja z moim lękiem wysokości nie zbliżyłem się nawet do krawędzi.
Dość na dziś, lista atrakcji została wyczerpana. Wracamy. Po krótkim postoju w sklepie - uzupełnialiśmy zapasy wody i czipsów na wieczór - zameldowaliśmy się w naszej willi.
Jedną historią muszę się z Wami jeszcze podzielić, bo to bardzo wzruszające. Stojąc pod sklepem zauważyłem uczestnika Bartusia, który wracał z tacą pełną pysznych babeczek owocowych. Gdy zapytałem, jak uda mu się je wszystkie zjeść, odparł, że to nie dla niego, tylko dla wszystkich kolegów, którzy wspierali go, gdy się źle poczuł. Taką mamy tu ekipę!
A potem był obiad. Dziś barszczyk czerwony z ziemniakami - po prostu poezja! - spaghetti bolognese i ten cudowny niebieski deser z galerii.
Teraz odpoczywamy i planujemy wysprzątać nasze pokoje przed jutrzejszym wyjazdem. A w lodówce jest jeszcze kiełbasa na grilla. Może dziś się uda.
Trzymajcie się.
P.S.1. Odrobina statystyki: kroki 11785, kilometry 8,4. Luzik!
Wincenty Kazubek
(dodał admin)
Od redakcji:
– list (ucznia SP w Grabowncy Starzeńskiej na Podkarpaciu, upowszechniony przez Marcina Michańczyka na FB) zamieszczamy w całości bowiem to niecodzienne aby uczestnik wycieczki tak dokładnie relacjonował swój wyjazd. Bądźmy szczerzy zazwyczaj z wycieczki wysyłana jest (o ile jest wysyłana) widokówka z kilkoma zdaniami w treści, a tu? …
- choć w tej szkole mamy też inne niż oratorskie talenty, pisaliśmy już np. o konkursie „robotyki” i Grabo-Robotach;
Galeria
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
- Powiększ Powiększ
https://brzozowiana.pl/brzozow/item/8929-z-tatr-bielskich-na-slowacji-list-w-wycieczki.html#sigProGalleria18ca9b06b8