Janina Zubel
- Napisane przez
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Z rodziną nie tylko na zdjęciach wychodzi się dobrze. Dzięki najbliższym można czasem wypłynąć na głębokie wody, wybić się ponad przeciętność. Jak Janina Zubel, pisankarka z Jabłonki. Ludowa artystka, o talencie której przekonali się nie tylko mieszkańcy powiatu brzozowskiego, a później wielu innych regionów w Polsce. Z czasem twórczość naszej krajanki poznała część Europy, a następnie Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Bratową zainteresował konkurs
A wszystko za sprawą bratowej Stefanii, która dowiedziała się o konkursie na najładniejsze pisanki, organizowanym w Przemyślu na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. – Zaczęła mnie namawiać, żebym wysłała swoje prace. Nie za bardzo chciałam, stwierdziłam, że to nie ma sensu. Bratowa jednak nalegała. Powiedziałam jej więc, żeby wzięła sama i wysłała, skoro tak jej na tym zależy. Drugi raz nie musiałam powtarzać. Postąpiła zgodnie z moją wskazówką i przestałam o sprawie myśleć – opowiada Janina Zubel. O konkursie przypomniało pismo, wysłane do Jabłonki przez organizatorów. W przesyłce poinformowano, że Janina Zubel została zwyciężczynią konkursu. – Zaskoczenie było pełne. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje pisanki tak się mogą spodobać jurorom. Nie wykonywałam ich z myślą o laurach, tylko z przyjemności. Od 9 roku życia. Kiedy mój brat przyniósł od swojej dziewczyny pisankę i położył w kuchni na stole. Jak ją dostrzegłam, to pomyślałam, że może sama bym spróbowała taką zrobić. Nie wiedziałam, że tak mnie to wciągnie. Taką satysfakcję i radość mi to będzie sprawiało – podkreśliła artystka z Jabłonki.
Sukces podwójny
Nagroda nie tylko usatysfakcjonowała Panią Janinę, ale zmieniła jej życie, przede wszystkim urozmaiciła zawodowe. W piśmie wszak skierowanym do niej przez organizatorów, nie tylko poinformowano o pierwszym miejscu, lecz jednocześnie zapytano o koszt jednej pisanki – Nie miałam pojęcia, jaką kwotę podać. Odpowiedziałam, zgodnie zresztą z całkowitą prawdą, że nie wiem, na ile wycenić prace – stwierdziła. Sprawy zaczęły toczyć się bardzo szybko. Z Panią Janiną skontaktowali się przedstawiciele Spółdzielni Pracy Wytwórców Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Milenium” w Krakowie. Zaproponowali cenę za pisankę (11 złotych 30 groszy), a także stałą pracę. Robienie pisanek przestało być w tym momencie tylko pasją Janiny Zubel, a stało się sposobem zarabiania na życie. – Składano mi zamówienie na poszczególne miesiące. Najmniej 200 sztuk, a dość często zdarzało się 500. To było naprawdę wyzwanie. Zawsze wykonywałam pisanki techniką skrobania. Do odpowiedniej farby, rozpuszczonej z dodatkiem octu, wkładałam jajka, a następnie już ufarbowane zaczynałam drapać. Na jedną pisankę potrzeba około godziny. W ciągu dnia wykona się maksymalnie 10-12. Mówię oczywiście o pisankach z wzorem regionalnym, naszym podkarpackim. Chyba, że ktoś zamówił z łatwiejszym wzorem. Wtedy robiło się więcej, ale taka produkcja była rzadkością – tłumaczy artystka. Pisanki regionalne charakteryzuje drobne wzornictwo nawiązujące do koronkarstwa. Wymagające nie tylko talentu stricte plastycznego, ale także precyzji i cierpliwości. Dlatego są unikatowe.
Nowa technika
Tym sposobem artystyczna twórczość stała się dla Janiny Zubel działalnością dochodową. – Zarabiało się całkiem nieźle. Pracy było bardzo dużo, zwłaszcza kiedy trzeba ją było łączyć z obowiązkami rodzinnymi, wymagającymi opieki nad trójką dzieci i zajmowania się domem, ale wysiłek przynosił konkretne efekty – wspomina pisankarka. Po pierwszym roku pracy zmieniła się technika wyrabiania pisanek. Początkowo farbowano, malowano, czy skrobano jajka pełne, z zawartością białka i żółtka wewnątrz. Wraz ze wzrostem zainteresowania pisankami ze strony odbiorców i coraz większymi zamówieniami metoda powyższa wyczerpała swoją przydatność praktyczną. Część jajek po prostu zaczęła się psuć, więc należało wymyśleć sposób na zapewnienie pisankom długowieczności. I wymyślono. Postanowiono oddzielić zawartość od skorupki, tworząc tak zwane wydmuszki. – Praca stała się jeszcze trudniejsza, dlatego niektóre z pisankarek zrezygnowały z działalności. Wypracowałam sobie sposób tworzenia pisanek, polegający na drapaniu wzorów na pełnym jajku, zaś robienie wydmuszki zostawiałam na koniec, kiedy pisanka była już gotowa – tłumaczy Pani Janina. Wyroby artystki z Jabłonki zaczęły robić furorę. Sprzedawały się znakomicie, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Na przykład we Włoszech i Niemczech.
Zamówienia specjalne
Oprócz zamówień ze Spółdzielni Milenium trafiały się życzenia specjalne, głównie od odbiorców indywidualnych. Tych Janina Zubel spotykała przede wszystkim podczas wyjazdów do Krakowa. Między innymi na Targi Ludowe, które corocznie odbywały się jesienią. Trwały cały tydzień, a wystawcy prezentowali swoją sztukę na krakowskim Rynku. – Podszedł raz do naszego stoiska mężczyzna i zapytał czy jest możliwe wykonanie pisanek z logo Polskich Linii Lotniczych LOT. Na kiedy? – zapytałam. Na jutro – padła odpowiedź, która początkowo mnie zniechęciła i przestraszyła, jednak po chwili poczułam mobilizację i postanowiłam podjąć wyzwanie. Pracowałam do czwartej rano i zdążyłam przygotować 40 pisanek z napisem LOT. Zamówienie zostało odebrane z radością wielką okazaną przy tym. Najprawdopodobniej był to pilot lub pracownik LOT-u, który wylatywał za granicę i chciał komuś wręczyć dość oryginalny upominek. Nawet nie zdążyłam dopytać dla kogo przeznaczone są te pisanki. Innym razem podeszła do mnie pewna pani i zakomunikowała, że już wcześniej kupowała u mnie pisanki i część z nich rozpowszechniała w Nowym Jorku, gdzie mieszkała. Trafiła się również mieszkanka okolic Sanoka, wywożąca moje pisanki do Kanady, gdzie wyemigrowała – wspomina. W tamtych czasach (lata 70, 80) wyzwanie stanowiło zdobycie większej ilości jajek. Z problemem tym jednak Pani Janina poradziła sobie znakomicie, wykorzystując inne swoje zajęcie. – Byłam kucharką weselną, a na przyjęciach jak wiadomo, potraw jajecznych lub takich, dla których jajko to składnik podstawowy, nie brakuje. Dlatego po każdym wykorzystanym jaju do menu zostawała wydmuszka, przynoszona do domu. Także jedno zajęcie spożytkowałam do wykonywania obowiązków w innym zawodzie. Nie marnowałam zatem ani czasu, ani składników potrzebnych do robienia pisanek – podkreśla.
Wszechstronność
Zdolności manualne od zawsze wyróżniały Janinę Zubel. A wykonywanie pisanek, to nie jedyna forma sztuki, w której czuła się pewnie. Wyszywanie, robienie palm wielkanocnych, pająków ze słomy pieczenie pieczywa obrzędowego też nie były jej obce. – Skupiłam się jednak na pisankach. Na inne rzeczy nie było po prostu czasu. Zresztą z biegiem lat wyrabianie pisanek stało się obowiązkiem. W danym miesiącu miałam zrobić tyle i tyle, więc trzeba było zrealizować zamówienie. Spółdzielnia wymagała, a ja starałam się nigdy nie zawieść. I zawsze udawało mi się dotrzymać terminu. Może dlatego, że nigdy pisankarstwa nie zaczęłam traktować jako zawodu. Zawsze to była dla mnie przede wszystkim przyjemność. I tak zostało do dzisiaj. Po prostu proces tworzenia pisanki, to dla mnie wypoczynek. Chociaż niektórzy się dziwią, bo to żmudna praca. Trzeba być skupionym, precyzyjnym, wytrwałym. Część znajomych, rodziny doradza, żebym już zrezygnowała z tego zajęcia. Ale ja nie chcę. To mi daje dużo radości. Teraz zamówienia ograniczają się raczej do okresu świąt wielkanocnych. Cieszę się, że ludzie jeszcze pamiętają o pisankarce z Jabłonki. Dyplomów, nagród, wystaw, występów w telewizji było dużo, ale najbardziej cieszy dobre słowo przy odbiorze pisanek. Poświęciłam pisankarstwu bardzo dużą część swojego życia, dlatego aprobata mojej twórczości potwierdza podjęcie dobrej życiowej decyzji. Utwierdza w przekonaniu, że kiedyś zdecydowałam się robić coś, co potrafię. Coś, co lubię, co daje mi satysfakcję, no i na dodatek utrzymanie. A najważniejsze, że na tę pracę było zapotrzebowanie. Oznaczające, że kupujący pisanki doceniali mój wysiłek, umiejętności, moją twórczość. Taka świadomość, to naprawdę wspaniałe uczucie – podsumowuje Janina Zubel.
Sebastian Czech-BGP
Galeria
https://brzozowiana.pl/ludzie-z-pasja/item/973-janina-zubel.html#sigProGalleria2f61a00131