Przez "zielone granice"...
- Napisane przez
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
W Rzeczypospolitej szlacheckiej z przygranicznych wsi przez góry uciekali chłopi pańszczyźniani, prześladowani przez miejscowych właścicieli ziemskich. Dla wielu z nich obowiązki pańszczyźniane, przekraczające możliwości pracy ludzkiej, były zbyt wysokie — ucieczka uważana była za jedyną drogą ku lepszemu życiu. Przez bieszczadzkie i beskidzkie przełęcze przez tzw. „zieloną granicę;" w minionych trzech wiekach przechodzili w obie strony (przez góry) przemytnicy, handlarze szmuglujący towar, który miał zbyt i dawał duże możliwości zarobkowe.
Teren przygraniczny, górski i podgórski, niezależnie od regionu: Bieszczady, Pieniny, Tatry, czy Sudety — był w przeszłości siedliskiem licznych band zbójeckich, np. Oleksego, Dobosza z Czarnohory, Becza, Ondraszka, harnasi: Janosików i Klimczaków; po drugiej stronie, na południu, zbójnikowali: Jerzy Fiodor Proćpak, Tomasz Uhorczik, Michał Vdovec z Gameru i wielu innych. Pod chłopskimi strzechami, na ich tematy powstawały pieśni gminne i legendy, przekazywane przez pokolenia. Dziś, skoro trudno znaleźć strzechy, znalazły sobie albo – znaleźliśmy im inne miejsce, żyją w Internecie.
Dzikie ostępy, bezdroża, nie kończące się lasy, wysokie góry, surowa przyroda, jak też zmieniający się często klimat, były utrudnieniem dla uciekinierów. To dawało też pewien azyl bezpieczeństwa, gdyż pościgi za nimi w górach zazwyczaj kończyły się bezowocnie. W XVIII wieku zauważamy inne przyczyny wędrówek przez „zielone granice''. Rozwijający się ruch pielgrzymkowy z Zakarpacia do polskich przygranicznych miejsc kultowych (Maryjnych): Jaślisk, Starej Wsi k. Brzozowa, Jasła czy Tarnowca powodował, że znaczne liczby przemieszczających się tu pielgrzymów wybierały drogę najkrótszą, pomijając przejścia graniczne. Okres zaborów wytworzył kolejną grupę uciekających. Byli nimi prześladowani za działalność anty zaborczą i narodowowyzwoleńczą polscy patrioci, szukający najczęściej na Węgrzech azylu bezpieczeństwa, tworzący tam oddziały powstańcze. Przez południowe górskie granice docierali do kraju wysłannicy „Wielkiej Emigracji", dążący do tworzenia pierwszych organizacji konspiracyjnych początków XIX w. Zimą 1832-33 r. przedostało się m. in. kilkudziesięciu emisariuszy, którym przewodził płk Zaliwski, twórca późniejszej partyzantki. Byli z nim również rozwijający ruch karbonariuszy galicyjskich: Karol Borkowski, Seweryn Goszczyński czy Henryk Dmochowski. Na krakowskim Kopcu Kościuszki w tym też czasie spiskowcy czescy ślubowali braterstwo z Polakami we wspólnej walce z zaborcą. Powstania polskie i węgierskie zawierały kolejną falę emigracji. Represje popowstaniowe 1846 r. przyniosły uchodźczą migrację na Węgry i spowodowały włączenie się Polaków do walk w powstaniu 1848 r., a po jego zakończeniu - wsparcie kilkusetosobowym oddziałem powstania styczniowego w Polsce.
Koniec XIX wieku, to rozwój przemysłu, ale też rozpoczynający się głód pracy i głód ziemi, szczególnie w galicyjskich, przeludnionych wsiach. Rozpoczęła się wówczas ponowna fala wędrówek przez „zielone granice" na tereny Czech lub Węgier. Z tego regionu kilkunastoosobowymi grupami podążali chłopi do pracy (na żniwa i młockę), na tereny zakarpackie, aby za zarobione pieniądze kupić tam zboże i bydło i powrócić jesienią do swoich domów. Sezonowe prace za górami były przez wiele lat tradycyjnym źródłem poprawy bytu rodzin na podkarpackich, i nie tylko wsiach.
Odzyskanie niepodległości przez Polskę, tworzenie państwowości, działalność szeregu partii politycznych, spowodowały oddziaływanie na ludzi o radykalnych poglądach, czy po prostu niewygodnych. Prześladowani w kraju poszli na kolejną emigrację. Rozpoczęło się tworzenie zorganizowanych przerzutów ludzi przez „zieloną granicę". W 1933 r. uciekło z kraju do Czechosłowacji wielu działaczy politycznych, poszukiwanych przez Sanację. Był wśród nich również trzykrotny premier naszego kraju Wincenty Witos. Działająca w podziemiu Komunistyczna Partia Polski prowadziła łączność z Międzynarodówką Komunistyczną także dzięki kurierom. Obok osób kursujących na trasach zagranicznych pociągami lub samochodami, duże znaczenie miały przerzuty na Słowację, skąd łatwiej było (do 1938 roku), przedostać się do Moskwy, Berlina czy innych krajów na narady, spotkania czy zjazdy. Na Słowacji drukowano wiele materiałów propagandowych dla opozycji w Polsce i na Zachodniej Ukrainie, kurierzy przez „zielone granice" dostarczali je do kraju, gdzie były kolportowane. Główne szlaki i większość kurierów znajdowała się w rejonie Tatr. Tamtędy przeprowadzano na południe wielu Polaków, dążących do Hiszpanii na pomoc powstańcom w 1936 r. Po zajęciu przez hitlerowców Czech i Moraw, a szczególnie po powstaniu państwa słowackiego ks. Józefa Tisy prześladowani opozycjoniści słowaccy uciekali przez góry na polską granicę.
Masowy exodus Polaków ku granicom południowym Słowacji czy Węgier miał miejsce w czasie II wojny światowej. Oblicza się, że przez „zielone granice" przeszło ok. 100 tys. naszych obywateli, szukających schronienia przed okupacyjnym terrorem Niemców. Powstałe w kraju pierwsze organizacje konspiracyjne: Organizacja Orła Białego, Służba Zwycięstwu Polski, Związek Walki Zbrojnej, czy późniejsza Armia Krajowa , w swoich strukturach organizacyjnych tworzyły grupy kurierskie i siatki kuriersko-przerzutowe. Powstało wiele szlaków, którymi kurierzy przeprowadzali przez południowe granice do tworzących się na Zachodzie jednostek polskiego wojska ochotników bądź „spalonych” w konspiracji żołnierzy Polski Podziemnej. Dzięki powstałym na Węgrzech „bazom” (ośrodkom łączności Naczelnego Wodza, gen. Sikorskiego z krajem) i oddzielnym szlakom oraz kurierom tych baz, do okupowanej Polski dostarczane były tysiące dolarów oraz miliony złotych polskich (wywiezionych w pierwszych dniach września 1939 r. na Węgry. Wymienione na tzw. „młynarki” - będące wówczas w obiegu, zasilały kasy polskiej konspiracji. Z kurierami wróciło wielu oficerów do podziemnej walki z okupantem.
W latach osiemdziesiątych minionego wieku to przez „zielone granice” docierały do rodzącej się młodej polskiej demokracji materiały i środki do walki z ówczesnym ustrojem, „szły” tędy urządzenia do druku ulotek i konspiracyjnej literatury, pieniądze na życie dla prześladowanych działaczy a także informacje o tym co działo się w ówczesnym „podziemiu” sąsiadujących z nami państw.
Od 1980 r. przez kilkanaście lat Oddział PTTK w Brzozowie organizował rajdy „Szlakiem kurierów beskidzkich” jako lekcję historii na turystycznym szlaku. Do śmierci w 1990 r. patronował imprezie Jan Łożański – kurier beskidzki, mieszkaniec Sanoka. Na zakończeniach, przy rajdowych ogniskach spotykało się wówczas także kurierów tatrzańskich ze Stanisławem Marusarzem na czele. Snuli swe wspomnienia z wojennej „kurierki” na trasach beskidzkich i tatrzańskich, a wszyscy słuchali w milczeniu, bowiem nastawał czas, kiedy można było już powiedzieć wiele więcej o podziemiu akowskim. W 1991 r. brzozowscy turyści na jednej z wojennych tras kurierskich w Jasielu, umieścili tablicę pamiątkową poświęconą pamięci kurierów beskidzkich.
W Miesiącu Pamięci Narodowej – przypomnieć warto także te wojenne i powojenne - stare dzieje…
(jww)
Galeria
https://brzozowiana.pl/turystyka/item/230-przez-zielone-granice.html#sigProGalleria8b17e43ac2