dr Adam Pobidyński o Antonim Żubrydzie - druga rozmowa...
- Napisane przez
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Po prawie dwu latach od pierwszego wywiadu jakiego udzielił portalowi ówczesny doktorant Wydziału Socjologiczno-Historycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego – Adam Pobidyński, poprosiliśmy o kolejne spotkanie. Powód jest nie byle jaki bowiem ówczesny doktorant to dziś już doktor nauk humanistycznych. Napisał rozprawę doktorską „Antoni Żubryd (1918-1946). Mity i fakty”.
Brzozowiana: W roku 2010 scharakteryzował Pan postać Antoniego Żubryda – co zmieniło się od tamtego czasu i co nowego w tym temacie udało się ustalić?:
Adam Pobidyński: Istotnie w roku 2010 dość szeroko przybliżyłem postać A. Żubryda społeczeństwu powiatu brzozowskiego i nie tylko, na łamach wywiadu udzielonego portalowi „Brzozowiana” (zobacz). Jednak od tamtego czasu sporo się zmieniło. Otóż muszę z przykrością przyznać, że Antoni Żubryd został wylansowany do miana „bohatera” /w znaczeniu pozytywnym/. Jest to szokujące i niezrozumiałe szczególnie dla tych, którzy przeżyli trudny okres okupacji i lat następnych, znają rzeczywistość, a jest ona zupełnie inna. Niestety, część dzisiejszych, ludzi nazywających się „historykami”, nie znający faktów, powiela brednie i głupoty, aby samemu zaistnieć i zwrócić na siebie uwagę. Otóż Antoni Żubryd został wciągnięty na listę „żołnierzy wyklętych” bezpodstawnie przez środowiska i jednostki skrajnie prawicowe /w tym przy znacznym udziale osób duchownych/. Jest to zjawisko niepokojące, aby z osoby słynącej z działalności przestępczej, /gdzie działalność niepodległościowa na rzecz wyzwolenia kraju spod okupacji sowieckiej przejawiała się w zabijaniu: milicjantów, UB-ków, żołnierzy LWP, KBW, sekretarzy partyjnych, osób inaczej myślących i pragnących spokoju i pokoju/ – robić na siłę bohatera. W biały dzień brawurowo Żubryd i jego ludzie „walczyli” „o nowy ład i porządek”, zaś w nocy też „walczyli” – ale z bezbronną ludnością, grabiąc i mordując tylko dlatego, że ci nie chcieli oddać własnego mienia, że bronili zaciekle dobytku przed kradzieżą i bandytyzmem, chronili własne rodziny, że chcieli przeżyć powojenny okres zawieruchy, że często wśród tych „partyzantów” rozpoznawali „swoich” znajomych. Każdy w obronie własnego mienia stawiałby opór, każdy człowiek widząc przemoc i kradzież będzie protestował i dążył do przerwania tego procederu. Niestety – wielu przez takie postępowanie straciło swe życie. To im należy się chwała i pamięć, to o nich powinno się dzisiaj mówić, to oni są bohaterami, których może niewielu już dzisiaj pamięta. Im nie stawia się pomników, nie gloryfikuje, nie uczy o nich w szkołach. Jak zatem w takich sytuacjach można nazwać Żubryda i jego oddział – wyzwolicielami? – czy raczej przestępcami. Jeszcze żyją ludzie, którzy pamiętają mordy, m.in. te osławione i głośne, tj.: na Śliwiakowej w Falejówce /mord z zemsty/, na żydowskiej rodzinie Propperów w Sanoku /mord typowo bandycki o charakterze rabunkowym/, a także te mniej znane jak: gwałty na bezbronnych kobietach, których mężowie nie powrócili z wojny, burdy i swawole członków oddziału Żubryda, oraz sprawa, która w ostatnim czasie wyszła na jaw i jest na etapie badań. Czy tych ludzi mamy zaliczać do bohaterów? Dlaczego te fakty się przemilcza, komu na tym zależy? Żadna bowiem zbrodnia nie oczyszcza sprawcy z winy, ale tym bardziej go piętnuje.
B.: Wspomniał Pan kiedyś, że obraz Żubryda różnie przedstawiają media?
A.P.: Chodziło mi o istotny szczegół, który nie każdy zauważył. Przyjrzyjmy się choćby fotografii tego „żołnierza wyklętego” /choćby z poprzedniego wywiadu/,
a stwierdzimy, że ma on na głowie czapkę /na bakier/, przechyloną w lewą stronę. To następny banał, błąd i pośpiech pseudo historyków. Otóż prawdą jest, że Żubryd nigdy nie nosił czapki przychylonej w lewą stronę lecz wyłącznie w prawą. Widać, że osoba, która umieściła to zdjęcie jest laikiem, nie znającym realiów, a do tego nawet nie porównała fotografii z inną w dokumentach. Umieszczono więc pośpiesznie jaki bądź „negatyw”, który kiedyś opublikowała prasa. Panowie „historycy” – poprawcie to zdjęcie, bo sami się kompromitujecie. Nie chcę wskazywać z jakiego okresu czasu jest ta fotografia, ale chyba wiecie.
B: Ma Pan na myśli historyków, czy też jeszcze inne osoby?
A.P.: Historyków szczególnie, ale nie tylko. Ważnym zainteresowania jest fakt, że nawet mieszkańcy Brzozowa, piastujący określone funkcje, nie mający ani wiedzy historycznej, ani nic wspólnego z historią promują tę sylwetkę, nadając jej rozgłos i sławę. Panowie – przepraszam – wasza głupota sięga dna. Lepiej zajmijcie się sprawami miasta, bo jest czym. Sami się ośmieszacie, wieszając chociażby przy kościele /notabene w miejscach, gdzie powinny wisieć klepsydry/ różne artykuły, spłodzone przez chorą „inteligencję”, a miejsce to należy przecież do kościoła i nie jest zwykłym słupem ogłoszeniowym. Wspomnę o innym – moim zdaniem chorym pomyśle – gdzie w miejscu upamiętniającym zastrzelenie małżeństwa Żubrydów, na stojącym tam krzyżu ufundowanym przez syna A. Żubryda – Janusza Niemca, ktoś powiesił fotografię ks. Jerzego Popiełuszki oprawioną w ramkę. Pytam – co ma wspólnego męczennik Popiełuszko z Żubrydem? Może w takim razie powiesić by jeszcze fotografie innych, np.: siostry Faustyny, matki Teresy z Kalkuty, Maksymiliana Kolbego czy wreszcie Wałęsy /on też był ponoć „męczennikiem” w dawnym systemie i dlatego musiał przyjąć ps. „Bolek”/. Ale dość żartów. Jak widać bezmyślność
i głupota widoczna na każdym kroku, ale głupota ludzka jest niewytłumaczalna
w przeciwieństwie np. do biedy.
B.: Jak ocenia Pan coroczne rajdy „Szlakiem mjr A. Żubryda”?
A.P.: Właśnie. Od kilku lat modnymi stały się coroczne rajdy tzw. „szlakiem mjr
A. Żubryda”. M.in. na trasie przemarszu, tj. w Brzozowie organizuje im się dla tych uczestników noclegi w szkołach, wyżywienie itp. Jest to groteskowa maskarada dla małoletnich, ponieważ starsi patrzą na to jak na marne przedstawienie, a nie historyczną inscenizację. Tylko dzieci i gimnazjalna młodzież mają ubaw widząc atakujących posterunek MO w Korczynie poprzebieranych w mundury „klakierów”. Aby nadać rozgłos sprawie, obejmuje się patronatem /bez zastanowienia/ tego typu akcje i jeszcze z tego tytułu chlubi. Z ciekawości można przyjrzeć się kto w takim pochodzie uczestniczy – sama młodzież szkolna /nawet z miasta Łodzi tzw. „sympatycy A. Żubryda”/ bo obcy nie znają prawdy i łatwiej im wmówić fabułę, oraz kilku starszych, a także syn Żubryda – z rodziną i krewnymi. Jednak nie wszyscy krewni rodziny Żubryda pozytywnie patrzą na tego typu przemarsze. Notabene – Antoni Żubryd nigdy nie miał stopnia majora i jak już poprzednio wspomniałem, brak jest jakichkolwiek źródeł potwierdzających to nadanie /zresztą jak wiele innych rzeczy/. Jest to major samozwaniec.
B.: Wspominał Pan o synu Żubryda – czy gromadząc materiały do swej rozprawy rozmawiał Pan z nim?
A.P.: Tak, poznałem osobiście Pana Janusza Niemca /dawnego Janusza Krzysztofa Żubryda/ i spotykałem się z nim kilkakrotnie w Sanoku. Moim zdaniem, jest to bardzo miły, spokojny i dobry człowiek, o wesołym usposobieniu, mieszkający obecnie na Zachodzie Polski /wcześniej mieszkał w Warszawie/. Polubiłem go za otwartość i prostotę wypowiedzi. Bardzo dużo opowiadał o swym ojcu, jednak większość faktów relacjonował opierając się na wypowiedziach innych, literaturze i informacji z mediów. W tamtym powojennym czasie był przecież małym dzieckiem i niewiele zapamiętał. Kiedy wykształcił się, dorósł, należał do partii, został inżynierem i pracował na długoletnim kontrakcie w Nigerii nie interesował się losami ojca i matki. Jak sam stwierdził, dość późno – bo dopiero po pięćdziesiątce zainteresował się historią swego ojca. Z mojej obserwacji wynika, że Janusz Niemiec tak naprawdę niewiele wie o rzeczywistej działalności własnego ojca i większość wydarzeń zna
z opowieści, literatury i mediów. Przyznał, że jako dziecko przeżył bardzo dużo wydarzeń, a jego dzieciństwo było smutne, że zabrakło w nim rodzinnego ciepła, rodziców, a zwłaszcza matki, której śmierć jest tak samo zagadkowa jak jego ojca. Obecnie chciałby dowiedzieć się, gdzie spoczywają doczesne szczątki rodziców, by móc zapalić na ich grobie symboliczną świeczkę. Zapytany – czy nosił się z zamiarem powrotu do poprzedniego nazwiska, tj. Żubryd odpowiedział, że aby uszanować trud wychowania ciotki – pozostanie przy obecnym jej nazwisku. Ciotka bowiem wykradła go z sierocińca w Sanoku i wychowała jak własnego syna. Stwierdził, że wnuki będą miały nazwisko swojego dziadka.
B.: Jak Pan ocena postępowanie rewizyjne przed Sądem Okręgowym w Krośnie i wyrok tego sądu z sierpnia 2002 r. O ile mi wiadomo wniosek o wszczęcie postępowania i materiały do Prokuratury w Brzozowie przesłał IPN w Rzeszowie, a dotyczył zbrodni komunistycznej przeciwko Narodowi Polskiemu – czy tak?
A.P.: Cóż – wyroku sądu nie komentuję i pozostawiam do oceny społeczeństwa. Jednak co mogę zrobić – to poddać krytyce postępowanie przygotowawcze /śledztwo/ prowadzone przez brzozowską prokuraturę i „słabe argumenty” użyte przez nią w postępowaniu jurysdykcyjnym. Materiały w tej sprawie IPN gromadził od 1990 r. tj. przez okres ośmiu lat. Przekazano je następnie do Prokuratury Rejonowej w Brzozowie w roku 1998, zaś proces w SO w Krośnie rozpoczął się w 1999 roku i trwał do sierpnia 2002 r. kiedy to umorzono postępowanie, a wniesiona apelacja przez prokuratora zakończyła się utrzymaniem w mocy krośnieńskiego wyroku. Właściwie muszę wspomnieć, że wniosek o przeprowadzenie postępowania posiadał dwa zarzuty: pierwszy dotyczył zabójstwa małżeństwa Janiny i Antoniego Żubrydów, zaś drugi zbrodnię komunistyczną przeciwko Narodowi Polskiemu, która to nie ulega przedawnieniu. W pierwszym przypadku nastąpiło przedawnienie ścigania wobec długiego upływu czasu od dnia zdarzenia, zaś w drugim przypadku sąd nie znalazł dowodu, jakoby wyrok dokonany przez J. Vaulina na Żubrydzie był z inspiracji służb UB. Zatem ostatecznie sprawa została umorzona. Poza tym po dokonaniu wnikliwych badań stwierdzam, że jest bardzo dużo niejasności w toku samego prowadzenia postępowania przygotowawczego, oraz jurysdykcyjnego. Ośmiesza to niektóre nasze instytucje, ale – zainteresowanych odsyłam do mojej publikacji zatytułowanej „Antoni Żubryd (1918-1946). Jeden człowiek – dwa oblicza”, która to ukaże się niebawem na rynku wydawniczym. Praca ta powstała na bazie mojej rozprawy doktorskiej. Dodam, że zawiera ona wiele nowych, cennych i bardzo ciekawych faktów, opisów i wypowiedzi dawnych świadków wydarzeń i nigdzie dotąd nie publikowanych informacji i spostrzeżeń.
B.: Czy nadal będzie Pan badał losy A. Żubryda dążąc do ujawnienia nowych, nieznanych faktów?
A.P.:Tak,oczywiście – mam zamiar śledzić wydarzenia związane z ukazywaniem błędnych informacji o tej postaci, ponieważ coraz więcej pojawia się fałszywych informacji i nieprawdziwych „dowodów”. Z przykrością muszę stwierdzić, że coraz trudniej dzisiaj dotrzeć do materiałów źródłowych, dokumentów archiwalnych, wiarygodnych osób, instytucji mogących wnieść ważne szczegóły do sprawy. W czasie swoich wieloletnich badań napotkałem wiele istotnych uchybień, błędów proceduralnych, niezgodności faktów, czy też zwykłej niechęci ludzi do rozmowy. Nie oznacza to, młodsze pokolenie zostaje skazane na nieprawdziwy przekaz wydarzeń i subiektywną ocenę niektórych autorów publikacji. Chciałbym, aby dzisiejsza młodzież umiała czytać pomiędzy wierszami, poznawała prawdę w sposób obiektywny, nie podchodziła emocjonalnie do badanego faktu historycznego, nie oceniała dawnego systemu tylko jako zła i sama umiała dokonywać oceny tego co dobre, a co złe. Historia Polski na przełomie dziejów kryje wiele tajemnic, przemilcza niektóre prawdziwe wydarzenia, powoli odsłania niepublikowane dotąd niechlubne karty czy też przedstawia błędnie fakty, emocje rządzących i niewybaczalne ich decyzje.
Na koniec pragnę zachęcić wszystkich do spisywania rodzinnych wspomnień, wydarzeń, pamiętników, zbierania fotografii, gromadzenia wszystkiego, co ma związek z dawną kulturą, sztuką, a przede wszystkim z polskością, aby inni za jakiś czas korzystali z tych źródeł, i aby posiadali rzeczywisty obraz wydarzeń danego regionu. Źle się obecnie dzieje, ponieważ naszą historię „piszą” historycy z innych państw – skrzętnie usuwając „niewygodne” fakty /przykład: polskie tłumaczenie angielskiego wydania historii, zatytułowane: Wielka Historia Świata – wyd. Oxford /publikacja kilkudziesięciotomowa/.
B.: Dziękuję za rozmowę, w Nowym Roku życzę wielu osiągnięć naukowych. Liczymy bardzo na kolejne spotkanie, może znów za rok?
A.P. Jeśli ukażą się nowe fakty, jeśli w wyniku moich poszukiwań okaże się, że znajdą się nowe dokumenty, nowe treści - chętnie podzielę się nimi z czytelnikami portalu. Dziękuję za życzenia, portalowi życzę wielu nowych i wiernych czytelników.