OBRZĘDY CHŁOPSKIE W BRZOZOWSKIEM.
- Napisane przez
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Obrzędowość chłopska, obok kultury duchowej dotyczącej zwyczajów, obyczajów i związanych z nimi pieśni, budownictwem, rzemiosłem czy wykonywaną pracą - jest jednym z elementów kultury ludowej, towarzyszyła mieszkańcom wsi od urodzenia poprzez wesele po śmierć. Można było ją utożsamiać lub wpisać w region geograficzny np. obrzędowość góralska, mazowiecka, kurpiowska czy mazurska. Na terenie powiatu brzozowskiego, trudno o jednoznaczne jego określenie, szczególnie iż od południa wpływy na jej kształtowanie się miała grupa etniczne Dolinian sąsiadująca z Łemkami a od północy grupa Rzeszowian.
Najstarszymi obrzędami zapisanymi u Kolberga na terenie Brzozowskiego są zwyczaje weselne we Wzdowie i Temeszowie oraz zwyczaje pogrzebowe we Wzdowie. Nie znaczy to, że w innych wsiach nie kultywowano w tym czasie własnych zwyczajów i obrzędów. Z okresu międzywojennego na 52 miejscowości powiatu zdecydowana większość miała swe zwyczaje, do dziś znane są obrzędy wesela wsi Haczów, Grabownica, Stara Wieś, Przysietnica i kilku innych.
Dla odniesienia się do współczesności pozwalam sobie na przytoczenie opisu wesela we Wzdowie: "Parobek, upatrzywszy dziewkę (...) , idzie z drużbą, z flaszka wódki, piwa do rodziców (jej) na zaloty we czwartek wieczór o 10-tej (...). Jak wejdą w próg i powiedzą : "Pochwalony"(...) wtedy drużba pyta się: "A przychodzę tu od tego młodego, który sobie życzy pojąć waszą córkę, czy mu ją dacie?" (...) Gdy ojciec i matka oświadczyny przyjmą, zapraszają ich za stół, „przypijają”, a potem zapraszają zaraz krewnych i zasadzają za stół, na zaloty; i trwa to aż do rana. Jedzą chleb, masło, ser i piją. A wtedy młodą sprowadzają (...) i sadzają razem z innymi za stół koło niego. Jak siedzą, młody najpierwszy kieliszek pije do młodej, a ona bierze kieliszek z jego rąk i pije do ojca albo matki, itd. Potem zabierają się i chodzą oboje, zapraszając swoich przyjaciół żonatych na obydwie strony na te zaloty. Śpiewają też, ale światowe pieśni, nie weselne. W piątek rano (...)idą młodzi i drużba do kościoła na pacierze i dają na mszę św. reńskiego, a drużba daje gęś i parę funtów cukru (dawniej koguty i kury). Ksiądz słucha ich pacierzy, bierze na zapowiedź. Na drugi i trzeci tydzień idą znów na pacierze z gęsią. Przy trzecich zapowiedziach następuje ślub we wtorek albo środę. A w niedzielę przed ślubem wieczorem były „okleszczyny. Młody spraszał i sprowadzał do swojego domu swoich młodych parobków, swatów. Daje im chleb, ser, wódkę i kołacze, co trwa do północy i dłużej; lecz dbają o to, by się nie popili - bo inaczej ksiądz ślubu nie da. Na tych okleszczynach jest i młoda z drużką, które poprzednio już od południa spraszają gości na wesele (mówi się, że chodzą "po wilku"), a potem w wieczór przychodzą do niego. Tam są: drużba, starosta, oddawca i marszałek(...). Jak mają wyjść do ślubu, to stanie młody i młódka po obu stronach stołu (ona od okna, on od pieca) i podają sobie ręce; są to rękowiny. Swaszka im zwiąże ręce chustką białą, potrzęsie chmielem obojgu nad głową i na nich narzuci, a potem chmiel rzuca między ludzi naokoło. Ona i on kłaniają się wszystkim, chwytają wszystkich za nogi, a ci, stojąc im błogosławią. Idą drużki najprzód, potem młódka, za nią młody. Jak przyjdą do kościoła, najprzód idą do spowiedzi i komunii św., a po mszy św. ślub. Młody ze swatem i młódka z dróżką idą do ołtarza, a swaszka za nimi. Gdy uklękną podaje (młody) organiście dwa wianeczki z ruty i dwa pierścionki (w rozumieniu - obrączki). Ksiądz kładzie młodym wianki na głowę, a pierścionki na palce, po czym idą pod ołtarz, obchodzą i dają po cencie do skarbonki na ofiarę. Po ślubie idą do księdza do zapisu i dwaj swacia niosą dwa korowale (to wypieki większe od kołaczy) dla księdza i wikarego, kupione w Brzozowie, a niosą je i do pana. Potem idą do karczmy, gdzie kilka godzin bawią się i tańczą. Około godz. 3 przynosi im swaszka ze swego ramienia kołacze i pokrojone na kawałki i każdemu od ręki podaje i obdziela wszystkich. A trunek kupuje i muzykę płaci młody, bo marszałek ciśnie 2 centy do swego kapelusza i chodzi i zbiera od każdego dla młodego, za co częstuje młody wszystkich po jednym lub drugim kieliszku wódki lub po szklance piwa.(...) Młody zaś nie tańczy wcale. W wieczór przychodzi kucharka z domu rodziców młódki i przynosi muzykantom jedzenie, a weselników zabiera do jej domu na śniadanie, w karczmie zaś zostawia muzykę, która gra jeszcze do północy do tańca gościom w karczmie (nie zaproszonym), a potem przychodzą do domu młódki na nocleg. U niej zaś wieczerza, zwana śniadanie, trwa do 10 lub
Obrzędy weselne w tej formie miały miejsce jeszcze w latach powojennych, do okresu lat 60-tych, zanikała jednak już większość elementów. Pojęcie swatów przetrwało tylko jako żartobliwe określenie osób, które w jakiś sposób przyczyniły się do zawarcia związku małżeńskiego młodej pary. Pozostali jedynie drużbowie, często nazywani "świadkami", marszałek, którego nie wiedzieć czemu zaczęto nazywać w pewnym okresie "ojcem weselnym"(!?). Wpływ na to miał zapewne kształtowany przez ówczesne władze w Polsce model rodziny o laickim charakterze, gdyż nawet śluby kościelne były z lekka źle widziane przez władzę. Znacznie uwidaczniało się to, gdy jedno z przyszłych małżonków pochodziło z miasta lub tam pracowało zawodowo.
Wieś od wieków utożsamiała się z kościołem, tu koncentrowały się niedzielne spotkania ze znajomymi, tu też pokazywało się nowe kreacje, tu wszyscy wiedzieli kto był a kogo nie było, kto kupił nowy wóz a później samochód, kto przyjechał do rodziny z miasta, komu powodzi się lepiej a komu gorzej. Msza, na której odbywały się ceremoniały ślubne gromadziła zawsze o wiele więcej osób, które nie tylko przychodziły aby się pomodlić ale też lub głównie po to aby zobaczyć jak wygląda panna młoda, w czym ubrana, pomyli się czy nie - w rocie przysięgi, pooglądać a czy przypadkiem nie jest w ciąży, itp.
Obrzędowość weselna zmieniała się także dzięki lub przez różne podejście do tego samych rodziców i młodych małżonków, którzy zmieniali się pod wpływem kontaktów z miastem, tam znajdującą się szkołą - nauką czy pracą. Gdzieś, w pewnym okresie zaczęto uważać, iż wiele elementów weselnych to przeżytek, że wstyd je wprowadzać do "swojego wesela" jak to określano.
Podobne zjawisko występuje także w innej obrzędowości. Coraz częściej zmarłych nie przechowujemy po śmierci w domu a w kaplicy cmentarnej, tam odbywają się ostatnie modlitwy za ich duszę, modlitwy różańcowe i nie tylko dlatego, iż jest taka moda ale też ze względów praktycznych. Nasze domy były (są!) budowane wg takich planów architektonicznych, że w wąskim korytarzu, przedpokoju nie zmieści się trumna, pomijam aspekt prawny związany z zakazem sanitarnym przechowywania zwłok w domach, mieszkaniach.
Obrzędowość wiejska zanika, coraz częściej jedynym elementem są zespoły pieśni i tańca, zespoły ludowe kultywujące tradycję ludową. W regionie Brzozowskiego takie zespoły występują w wielu wsiach, min. Grabownicy, Górkach, Haczowie, Przysietnicy czy Warze. Coraz częściej jednak brak środków finansowych na ich utrzymanie, na stroje ludowe, zakup instrumentów a nawet na koszty delegacji gdy przychodzi im brać udział w regionalnych przeglądach. Dzięki temu, iż są jeszcze pasjonaci, którzy nie liczą własnego czasu a często i pieniędzy, że w ostatnim okresie zaczynają się pojawiać sponsorzy - miejmy nadzieję, iż przynajmniej w statystycznym powiecie po kilka takich zespołów przetrwa.
I choć we Wspólnej Europie zaczynają zacierać się kolejne granice, boję się aby nie zatarły się też granice kulturowe, bowiem naród pozbawiony historii, pozbawiony tradycji i kultury przestaje być narodem. (jww)