Menu
Dzisiaj jest: 27 Kwiecień 2024    |    Imieniny obchodzą: Felicja, Teofil, Zyta
Admin

Admin

URL strony: http://www.brzozowiana.pl

Pożar budynku gospodarczego we Wzdowie

  • Dział: Inne

W środę 4 kwietnia, po godzinie dwudziestej drugiej miał miejsce pożar budynku gospodarczego we Wzdowie. Pierwsza do gaszenia przystąpiła miejscowa jednostka OSP. Pomimo szybkiego przybycia na miejsce pożaru cały budynek był już objęty ogniem. Pierwszą linię gaśniczą skierowano na płonący budynek gospodarczy a dugi prąd wody w kierunku znajdującego się w pobliżu budynku mieszkalnego. Działania OSP Wzdów szybko zostały wsparte przez dwie jednostki ratowniczo-gaśnicze PSP w Brzozowie oraz przybywające z okolicy zastępy OSP: z Jasionowa, Trześniowa i Turzego Pola. Prowadząc akcję gaśniczą i zapobiegającą zapaleniu się budynku mieszkalnego. Po ugaszeniu i dogaszeniu pożaru przystąpiono do rozbiórki spalonych elementów a następnie dokładnie przelano wodą pogorzelisko. Działania zakończono już po godzinie pierwszej w nocy 5 kwietnia. (na podst.inf.OSP Wzdów)

2 lata autostopem przez Afrykę. Monika pisze z Gwinei Bissau

W marcu 2016 roku wyszłam z domu. Jeszcze nie wróciłam. Zauważyłam, że stało się ostatnio modne liczenie ile dni spędzamy w podróży. Ostatnim trendem jest nawet karton z taka informacją (patrz załączone zdjęcie). Od kiedy takie rzeczy powinno się liczyć? Czym różni się 3 miesięczny trip od 2 letniej włóczęgi? Czy dłuższy pobyt jest czymś lepszym. Czasami mam wrażenie że w środowisku podróżniczym istnieje pewnego rodzaju konkurencja, współzawodnictwo kto pojedzie dłużej, dalej itp. Podróż to nie wyścig kto przejedzie najwięcej kilometrów, ile odwiedzi krajów, czy dokona pierwszego polskiego okrążenia Kambodży na jednej nodze.

W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że sama już nie wiem jak długo jestem w Afryce. A może ten stan już ciężko nazwać podróżą? Nie rozpisując się chciałabym tylko powiedzieć, że nie jest ważne to jak długo i gdzie ale co z tej podróży wyciągniecie.

Na moje podsumowania i refleksje przyjdzie jeszcze czas. Po powrocie... ;) Chwilowo nie wracam.

Pozdrawiam z Gwinei Bissau.

Nieszczęśliwy wypadek w trakcie wycinki drzewa w lesie

  • Dział: Inne

3 kwietnia w godzinach rannych 29 letni mieszkaniec Wesołej z kilkoma członkami rodziny udał się do ich prywatnego lasu w okolicach Bliznego z zamiarem wycięcia drzewa. O 10.50 powiadomiono PSP w Brozowie, że w trakcie wycinki spadające drzewo przygniotło 29-latka. Na miejsce skierowano PSP Brzozów i OSP Blizne. Strażacy po przybyciu na miejsce rozpoczęli reanimację trwającą do czasu przylotu helikoptera Pogotowia Ratunkowego; ratownikom Pogotowia, nie udało się jednak uratować tego człowieka i w trakcie reanimacji zmarł. Warunki terenowe uniemożliwiły dojazd na miejsce karetce Pogotowia Ratunkowego. Od zwartej zabudowy do miejsca zdarzenia było ponad kilometr bardzo błotnistej drogi. Patrol Policji dojechał tylko do granicy lasu, co widać zza drzew. Na polecenie prokuratora zwłoki zabezpieczano do badań. (inf. wł.)

Stefan Rogoz i jego sztuka prymitywimu

Urodził się 6 stycznia 1952 r. w Domaradzu. Ukończył 7-klasową szkołę podstawową . Jest samorodnym, nie kształconym talentem. Rzeźbi w drewnie lipowym, osikowym i wierzbowym.

   „Zadebiutował” w 1973 roku udziałem w ogólnopolskim konkursie zorganizowanym przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu. Była to decyzja na zasadzie „sprawdzenia się”. Wystartował w konkursie „Mikołaj Kopernik w rzeźbie ludowej” i wygrał. Zdobył I nagrodę.

   Pierwszą podnietę rzeźbiarską przypisuje Stefan swemu nauczycielowi, ówczesnemu dyrektorowi Szkoły Podstawowej w Domaradzu – Józefowi Stecowi. Zadanie domowe z prac ręcznych potraktował ambitniej niż inni uczniowie; zamiast lalki – kukiełki ze szmatek, wystrugał w drewnie skrzypka-grajka.

   Aleksander Błachowski w katalogu wydanym w 1975 roku przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu pt. „Wielcy Polacy, ich życie i dzieła w rzeźbie ludowej” zaprezentował sylwetkę Stefana Rogoza – jako rzeźbiarza i jedną z jego prac przedstawiającą Józefa Bema.

   Wspólnie z ojcem Stanisławem także na ten konkurs przygotował rzeźbę księcia Józefa Poniatowskiego około 1 metra wysokości.

   W swych rzeźbiarskich poczynaniach Stefan nie był samotny. Duży udział w jego pierwszych pracach miał jego ojciec Stanisław, dobry kołodziej, a ponadto skrzypek, który grywał na weselach. Wszystkie rzeźby Stanisława zostały rozprzedane. Prace ojca i syna miały wspólne cechy i autorsko trudno je było rozgraniczyć.

   Stefan kierował się od początku na ogół własną kompozycją, iż głowa figury mieści się trzy razy w wysokości postaci, stąd przerysowania, jakie wynikały z tego założenia. Zwartość bryły rozbijały śmiałe, ostre, kanciaste cięcia i idąca z nimi w parze polichromia, kładziona lokalnie zielenią i czernią, z użyciem bieli dla kontrastu celem mocniejszego przeciwstawienia rzeźbiarsko zróżnicowanych członów. Ta śmiałość operowania narzędziem łatwo przenoszona była na duże figury, dochodzące do półtora metra wysokości.

     Już wówczas nawiązał z nim kontakt Ludwik Zimmerer – korespondent niemieckiej prasy i radia, twórca kolekcji Polskiej Sztuki Nieprofesjonalnej żyjący w latach 1924-1987 i etnograf, profesor Marian Pokropek z Uniwersytetu Warszawskiego oraz założyciel Muzeum Polskiej Sztuki Ludowej w Otrębusach ur. w 1933 roku. Ludwik Zimmerer utrzymywał długo kontakt ze Stefanem i nabył od niego ponad 45 rzeźb o tematyce historycznej i wojskowej.

     Profesor Marian Pokropek, poważny kolekcjoner nabył od Stefana kilkadziesiąt rzeźb wykonanych według nadesłanych wzorów o tematyce ludowej i religijnej, wszystkie polichromowane. Wykonał m.in. dla profesora rzeźbę św. Floriana.

     W napisanym przez profesora „Atlasie sztuki ludowej i folkloru w Polsce” na stronie 78 znalazł się Stefan Rogoz z Domaradza i opis jego twórczości.

     W ogóle zrobił trzy rzeźby św. Floriana. Jedną dla profesora, drugą dla Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie, a trzecią dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Domaradzu.

     Będąc u niego w domu w 1996 r. zdziwiła mnie ilość posiadanej przez Stefana korespondencji od sławnych i ciekawych ludzi., prowadzona systematycznie przez kolejne lata.

       Po pierwszych osiągnięciach propozycje sypnęły się jak z rękawa. W 1976 r. wziął udział w Ogólnopolskim Plenerze Rzeźbiarskim dla twórców ludowych zorganizowanym w dniach 19 – 29 maja 1976 r. Szamotułach koło Poznania. Pojechał i wyrzeźbił basistę wysokości 2,5 metra i 0,7 m szerokości.

       Otrzymywał zaproszenia z różnych stron, m.in. z Towarzystwa Sztuk Pięknych z Warszawy i było to dla niego ogromne wyróżnienie i zaszczyt. Za taki też uważa do dzisiaj swój udział razem z Anielą Orłowską z Przysietnicy w „Święcie Nowin” w czerwcu 1976 r. w Rzeszowie. Był to kiermasz połączony ze sprzedażą rzemiosła ludowego i sztuki, o czym pisały „Nowiny” nr 125(8618) z 02 06 1976 r.

   W następnym roku, a był to luty 1977 wziął udział w konkursie, a potem w wystawie pokonkursowej nagrodzonych prac nt. „Motyw pracy w twórczości ludowej” zorganizowanej w Krośnie. Wszyscy w kręgach kultury o nim mówili, był zapraszany, znany i podziwiany.

   W związku z powyższym w latach 1976-1978 złożył w Urzędzie Wojewódzkim w Krośnie dokumenty potrzebne do jego weryfikacji jako twórcy ludowego. Były to zdjęcia jego licznych rzeźb, zaświadczenia z muzeów o zakupie jego prac, zaświadczenia o udziałach w konkursach i plenerach, dyplomy i podziękowania, wycinki prasowe i liczne listy od znanych kolekcjonerów. Minęło 40 lat i wniosek do dzisiaj nie doczekał się realizacji, a co za tym idzie Stefan Rogoz nie należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie i nie ma prawa do renty twórczej. Smutne to, ale prawdziwe.

     Przez lata gospodarzył na ojcowiźnie wraz z siostrą. Mieszka do dzisiaj w starym domu, a gdy go odwiedziłam w 1996 r. nie miał nawet prądu elektrycznego. Z przekąsem powiedział mi wtedy, że artysta pracuje w dzień, a śpi w nocy i potrzebne jest mu przede wszystkim światło słoneczne i ono mu wystarcza.

   Różnorodność jego prac jest zadziwiająca. Tematyka ludowa, religijna, wojskowa, szopkarstwo – to ogromna rozpiętość tematyczna. Z powodzeniem prezentował swe prace na wystawie „Dziecko w rzeźbie ludowej” zorganizowanej w 1979 r. w Krośnie. Był to rok dla niego bardzo szczęśliwy. Realizował oficjalne zamówienia i nawiązywał nowe kontakty. Za pośrednictwem prof. Mariana Pokropka skontaktował się z nim Andrzej Różycki, reżyser filmowy z Łodzi, który wyreżyserował ponad 50 filmów z obszaru etnologii, sztuki i obrzędów ludowych. Stefan wykonał dla niego figurę św. Jana, kilka Jezusków Frasobliwych, dziada domaradzkiego, pastucha, babę wiejską, karmelitę bosego, Żyda i wiele innych.

   „Kapela” pojechała na konkurs „Pamiątka Ziemi Krośnieńskiej”, a na konkurs „Tradycyjne obrzędy ludowe w twórczości plastycznej” zorganizowany w 1980 r. w Nowym Sączu przygotował i wystawił kilka rzeźb, m.in. mężczyznę z pisankami, chłopca z kurkiem, akordeonistę, skrzypka, basistę i św. Jana.

     Rzeźbę św. Jana zakupiło muzeum w Nowym Sączu. W osobie pani Ireny Styczyńskiej – pracownika nowosądeckiego muzeum znalazł protektorkę i mecenasa. To właśnie ona ułatwiła mu kontakty z Zachodem. Na przestrzeni 20 lat , licząc od 1973 r. wykonał wiele rzeźb, które znalazły się w galeriach i u prywatnych kolekcjonerów w Niemczech i USA. Do Stanów Zjednoczonych jego rzeźby trafiły poprzez rodziny polonijne. Kolekcjoner niemiecki pan Ludhardt zamówił Chrystusa Frasobliwego, Ucieczkę do Egiptu oraz płaskorzeźbę Ostatnia wieczerza nosząca tytuł „Zjednoczeni w miłości”.

      Ponownie zawitał Stefan do Rzeszowa w 1983 r. podczas VI Festiwalu Zespołów Polonijnych. Na miejscu rzeźbił drobne figurki, typowo pamiątkarskie i sprzedał je, co do jednej.

     Od 1985 r. na zamówienie kolekcjonerów niemieckich wykonał dla nich cykle: „Historia Starego i Nowego Testamentu” oraz „Historia Polski”, a ponadto 80 cm wysokości rzeźby: św. Kazimierza, św. Kingi, św. Jadwigi i Brata Alberta (wg załączonych wzorów).

   W 1989 r. nawiązał kontakt z małżeństwem Horstem i Gizelą Riedel posiadającymi prywatną galerię w Niemczech.. Wykonał dla nich 30 rzeźb i w 1996 r. widziałam u niego listy, pocztówki z pozdrowieniami, życzenia świąteczne, zdjęcia. Cenili go za talent i pracowitość, za słowność, terminowość i niezawodność, w co trudno było uwierzyć tym, którzy go znali w Domaradzu.

     Brał oczywiście udział w konkursach i wystawach w Polsce: w Nowym Sączu, Krośnie, Jaśle, Sanoku i Rzeszowie.

       Przez lata był w stałym kontakcie z p. Teresą Szetelą- Zuchową z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie i doktorem Krzysztofem Ruszlem z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. Kontakty z nimi utrzymywał od 1975 r. , a ostatni list jaki czytałam był z 21 02 1996, w którym dr Krzysztof Ruszel dziękował za trzecią już zakupioną szopkę do zbiorów muzeum.

     Dostał zaproszenie na Majówkę Polską w Hamburgu w Niemczech w 1994 r., ale nie pojechał. Nie pociągał go wielki świat, dobrze mu w Domaradzu – u siebie.

     Szokiem dla mnie było, że w domu nie miał ani jednej swojej rzeźby. W domu miał tylko zgromadzony materiał z grubsza ociosany i narzędzia .Stale coś robił, ale tylko wyłącznie na zamówienia.. We własnym środowisku nigdy nie chciał prezentacji swoich prac, a co za tym idzie znany był w Polsce, USA i Niemczech, a u siebie żył jak każdy inny człowiek ze wszystkimi swoimi „ułomnościami”. Nie postrzegany był jako artysta ludowy, ale jako inny, trochę dziwak. Faktycznie był i jest inny, bo utalentowany i wartościowy jako artysta, tylko wręcz prymitywne warunki w jakich żyje wypaczyły go, zrobiły odludkiem, człowiekiem nieufnym, po prostu innym. Pocięte klocki wysuszonego drewna leżą w kuchni jego domu i czekają na obróbkę. A on dostanie zamówienie, wykona robotę i w domu nie zostanie ślad jego pracowitości i talentu. „Wyskoczy” z kolegami na piwo, czasem wpadnie jakaś dorywcza praca, przejdzie kolejny dzień, znów będzie trochę grosza i tak upływa jego życie.

       W latach 1998 – 2004 kupiłam do zbiorów etnograficznych brzozowskiego muzeum kilka prac Stefana Rogoza: szopkę, w skład której wchodzą nie tylko zasadnicze postaci, ale nawet wielbłądy-dromadery, 5 rzeźb Chrystusa Frasobliwego różnej wysokości, Matkę Boską Chwalebną polichromowaną, Matkę Boską z różańcem z czystego drewna lipowego, płaskorzeźbę - Matkę Boską Nieustającej Pomocy na grubej lipowej desce, Ucieczkę do Egiptu, św. Jana Nepomucena – rzeźbę polichromowaną, dwie rzeźby przedstawiające mężczyzn (jeden długim płaszczu) i kobietę wiejską oraz dwie drewniane lalki. Prywatnie kupiłam też od Stefana basistę i Chrystusa Frasobliwego.

       Po moim odejściu na emeryturę nasze kontakty się urwały, ale ponownie spotkaliśmy się, gdy Stefan był członkiem Stowarzyszenia Ludzi Twórczych w Brzozowie w latach 2012-2014. Od tego czasu mamy kontakt telefoniczny i widzimy się przynajmniej raz na rok. Obecnie Stefan ma 66 lat, mieszka sam po śmierci siostry, pracuje dorywczo poza Domaradzem, bo przecież musi z czegoś żyć, rzadziej rzeźbi, ale to, co przez kilkadziesiąt lat wyrzeźbił świadczy na jego korzyść jako Człowieka i artysty obdarzonego samorodnym, wspaniałym talentem.

                                                                                 Halina Kościńska

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne