Menu
Dzisiaj jest: 27 Kwiecień 2024    |    Imieniny obchodzą: Felicja, Teofil, Zyta
Admin

Admin

URL strony: http://www.brzozowiana.pl

WIELKI POST

           Zapowiedzią nowego, wiosennego cyklu obrzędowego, jest środa popielcowa (w 2016 roku wypadła 10 lutego) – pierwszy dzień wielkiego postu wielkanocnego.

       W Polsce dzień ten nazywany był też wstępną środą ( ponieważ jest pierwszym dniem Wielkiego Postu poprzedzającego Wielkanoc, a więc i „wstępem” do uroczystości wielkopostnych i wielkanocnych), albo Popielcem.

                 W środę popielcową księża sypiąc popiół na głowy wiernych przypominają wszystkim o śmierci, przemijaniu i znikomości rzeczy ziemskich słowami:”  Pamiętaj człowieku, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”.

          Sypanie popiołu na głowę jest obrzędem symbolicznym stosowanym wobec wszystkich wiernych i dotychczas jest znakiem pokuty, żalu za grzechy, gotowości do wielkopostnych rozważań i umartwień. W tradycji ludowej środa popielcowa bywała swego rodzaju pomostem, przejściem z karnawałowego zgiełku hulaszczej zabawy w ciszę i skupienie, wyciszającego życie wielkiego postu. Powoli zapadała cisza i powaga – i to nieodwołalnie.

Gospodynie myły i starannie wyparzały wszystkie naczynia, aby nie pozostał na nich nawet ślad tłuszczu i smak mięsa, a patelnie i rynki ( płaskie rondelki z rączką)  wynoszono na strych. W ten sposób manifestowano gotowość do wielkopostnych umartwień.

            W ciepłym miejscu, na przypiecku gospodynie ustawiały garnki z zaczynem z mąki żytniej lub owsianej i wody, z dodatkiem skórki czarnego chleba i paru ząbków czosnku, na żur postny, najstarszą, najbardziej znaną i najczęściej jadaną polewką polską, będącą także podstawową główną potrawą wielkopostną. Zwyciężał więc ostatecznie żur, śledź, powaga i umartwienia. Nastał okres  wzmożonej pobożności oraz dobrych i miłosiernych uczynków.  Ma on nam przybliżyć najważniejsze tajemnice wiary i przygotować nas do godnego uczestnictwa w wielkim święcie Zmartwychwstania  Pańskiego. Ma nakłonić nas do poważnego i głębokiego zastanowienia się nad sensem życia.

                Przodkowie nasi, a zwłaszcza mieszkańcy wsi, przez wieki całe, nie tylko bardzo gorliwie wypełniali zalecenia Kościoła na Wielki Post, ale także dobrowolnie narzucali sobie różne umartwienia, zgodnie z przysłowiem, które powiadało: „ Polak woli człowieka zabić ( w innej wersji – rękę stracić) niż złamać post”.

               W wielu domach na wsi znikały ze stołów tłuszcze zwierzęce, mięso, cukier, miód i nabiał. Żywiono się głównie żurem postnym, ziemniakami, gotowaną lub surową, kiszoną kapustą, gotowaną brukwią, suszonymi śliwkami, postnymi, mącznymi brejami, śledziami, chlebem i innymi potrawami, które skąpo kraszono olejem lnianym, jak pisze m.in. dr Barbara Ogrodowska w „Polskich obrzędach i zwyczajach dorocznych”. Wielu mężczyzn na okres wielkiego postu rezygnowało z alkoholu i tytoniu.

                   Jak jadamy dzisiaj?  W środę popielcową i w Wielki Piątek każdy wierny może zjeść tylko jeden posiłek do syta oraz dwa inne, lekkie dania. Dotyczy to osób do 60. roku życia tak  pisze w artykule „Co wolno w środę popielcową” ojciec Jan Maria Szewek, franciszkanin z Krakowa. Radzi  jeść ryby, warzywa i potrawy mączne. Będzie to dla nas zdrowe i zgodne z przykazaniami Kościoła katolickiego. Alkohol zakazany jest pod karą grzechu śmiertelnego tylko w środę popielcową i w Wielki Piątek. W czasie Wielkiego Postu zakazana jest organizacja  głośnych imprez tanecznych i towarzyskich, hucznych urodzin, imienin i wesel.

                                                                                             Halina Kościńska

Dzień św. Błażeja i św. Agaty

      Święty Błażej był biskupem Sebasty, w Armenii (obecnie miasto w Turcji o nazwie Siwa). Żył w IV wieku. Był lekarzem i męczennikiem. Jest patronem chorych na gardło, duszności, chrypki, zapalenie gruczołów szyjnych, na pamiątkę cudu jakiego dokonał, ratując od śmierci dziecko zadławione ością.

    W dawnej Polsce w dzień św. Błażeja przypadającego na 3 lutego, w kościołach święciło się czerwone jabłka i krążki z wosku i stosowano je później w domowych praktykach leczniczych i profilaktyce (np. dzieciom dawano do zjedzenia poświęcone – koniecznie czerwone -  jabłko albo okadzano je skórkami świeconych jabłek, w przekonaniu, że zabieg ten skutecznie ochroni je przed dyfterytem).

       Podczas nabożeństwa księża święcili, podawali wiernym do ucałowania, a następnie podkładali im pod brodę zapaloną, podwójną, związaną na krzyż świecę, której końce połączone były woskową pętlą. Odmawiali przy tym modlitwę za wstawiennictwem świętego Błażeja niech cię Pan ustrzeże przed chorobami gardła i wszelkim złem. Świecę tę nazywano błażejką, a obrzęd znany był w Polsce już w XVI wieku – jak pisze Barbara Ogrodowska w „Polskich obrzędach i zwyczajach dorocznych”.

       Mikołaj Rej z Nagłowic pisał z niejaką kpiną : „Błażejki sobie około gardła wieszali, a ochrapliny i inne gardłowe niemocy tym sobie leczyli”.   Jak zwykle w tradycji ludowej jest i przysłowie związane ze św. Błażejem: „Święty Błażej – gardła zagrzej”.

      Obrzęd ten zachowano jeszcze w początkach XX wieku, np. na Mazowszu, Kurpiach i ziemi krakowskiej. Obecnie te osobliwego kształtu świece – błażejki  spotkać już tylko można w zbiorach muzeów etnograficznych, a czasem na strychach plebanii lub w zakamarkach starych zakrystii.

                                       Dzień św. Agaty

       Dzień 5 lutego poświęcony jest św. Agacie, żyjącej w III wieku rzymiance, męczennicy za wiarę, torturowanej i straconej ok. 351 roku, przez spalenie na rozżarzonych węglach, od ognia uprzywilejowanej patronce, jak nazwał ją sam mistrz z Czarnolasu, Jan Kochanowski, wielki czciciel św. Agaty.

              Na cześć św. Agaty Jan Kochanowski napisał specjalną, poświęconą jej wotywę, każdego roku pobożnie ją odmawiał i wieszał na drzwiach domu skibkę poświęconego w kościele chleba, prosząc świętą o ochronę mienia i dworu przed pożarem. 

       W całej Polsce bowiem w dzień św. Agaty w kościołach święcono wodę, sól, chleb, a na Pomorzu również garście owsa lub innego ziarna. Wierzono, że wszystkie te poświęcone substancje, za pośrednictwem świętej, chronią domy od nieszczęść, klęsk żywiołowych, a przede wszystkim od ognia.

       Poświęcona wodę, sól i kawałki chleba, chowano więc skrzętnie w domu, a w razie pożaru wrzucano w płomienie, aby je ugasić.

        Na Kaszubach podczas burz, nawałnic i groźnych sztormów, ludzie stawali na brzegu, modlili się do św. Agaty i wrzucali do morza chleb, sól i ziarno poświęcone w dniu jej święta,        aby uspokoić wysokie fale, wiatr i umożliwić kutrom rybackim szczęśliwy powrót do domu.

        Ponadto sól, okruchy  chleba i wodę św. Agaty mieszano z jedzeniem przygotowanym dla obłożnie chorych, jako skuteczny lek na ich niedomagania, pomagający zwłaszcza cierpiącym na febrę. Biegeleisen w swojej publikacji o południowo-wschodnich terenach Polski, wydanej w 1929 r. pisze, że osobom dotkniętym febrą zalecano rzucić chleb i sól do bieżącej wody, wraz z jej prądem i wypowiedzieć zaklęcie: „Sypię to ziarno, w imię Boże, a jak to ziarno zejdzie, niech moja febra odejdzie”.     

       Poświęconą sól  stosowano także przy bólu zębów oraz w leczeniu oparzeń. Dodawano ją również do paszy chorego bydła. Wszystkim tym praktykom towarzyszyła zawsze modlitwa do św. Agaty. Jest także przysłowie związane ze św. Agatą . „Sól ( w innej wersji chleb) świętej Agaty) od ognia broni chaty”.

                                                              

                                                                                  Halina Kościńska

Obecność Matki Boskiej Gromnicznej w polskiej poezji, literaturze i malarstwie

    Święto Ofiarowania Pańskiego, przypadające na 2 lutego, kończy zwyczajowo pojmowany okres Bożego Narodzenia.  Do czasu soborowej reformy liturgicznej uroczystość ta była uznawana przez Kościół za jeden z trzech najważniejszych punktów świątecznego cyklu zimowego, do którego należą: Boże Narodzenie, Trzech Króli i Ofiarowanie Pańskie.

    Już w V wieku dzień 2 lutego obchodzono niezwykle uroczyście w Jerozolimie, a najważniejsza była procesja ze świecami, upamiętniająca nazwanie Jezusa „światłem na oświecenie pogan”.

    W Europie święto Ofiarowania stało się powszechne w VII wieku i głównym jego bohaterem był Chrystus. W Polsce jednak, gdzie od dawien dawna najwyższą cześć oddawano Matce Boskiej, obchodzi się ten dzień jako dzień Oczyszczenia, stąd jego maryjny charakter i jego nazwa Matki Boskiej Gromnicznej. Nasi przodkowie głęboko wierzyli, że „ Maryja gromnicą symbolizującą Pana Jezusa odpędzi od nich wszelkie zło”. 

      „ Jak piątek Panu Jezusowi tak sobota poświęcona była Matce Boskiej. W tym dniu we wszystkich domach zapalano światło pod  jej obrazami. Wszystkie święta Bogarodzicy obchodził cały naród bardzo uroczyście – tak jej Oczyszczenie 2 lutego Matki Boskiej Gromnicznej; jak Zwiastowanie 25 marca; Wniebowzięcie 15 sierpnia nosi nazwę Matki Boskiej Zielnej; Narodzenie – 8 września – Matki Boskiej Siewnej i Niepokalane Poczęcie – 8 grudnia” -  pisał  Zygmunt Gloger – etnograf, archeolog i historyk.

       W dzień Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny święci się grube woskowe świece, dawniej odlewane przez kościelnych w specjalnych blaszanych formach. Wierni przychodzą z tymi okazałymi świecami, zwanymi  „ gromnica czyli chronić od gromów”  do kościoła, ksiądz święci je i palą się one podczas nabożeństwa. Potem „ zapaloną gromnicę niosą do domu ; kto płomień zachowa, albo komu trzy krople wosku na rękę padną, ten szczęśliwą ma wróżbę”.

       Bardzo mocno z  polską tradycją związane jest to święto. Świadczy o tym jego obecność w poezji, literaturze i malarstwie. Najbardziej znanym wizerunkiem Gromnicznej, jest obraz Piotra Stachiewicza z cyklu „Legendy o Matce Boskiej”, przedstawiający Marię idącą przez zaśnieżony krajobraz, a obok bojaźliwie nastroszone stado wilków.

        Polskie obchody tego święta najlepiej chyba opisał dziewiętnastowieczny poeta Kazimierz Laskowski:

        (…) Płyną tony nabożne

Jak za zamieć nad gajem, poprzez pola, przez śnieżne.

Ciągną ludzie przełajem. Brną do kolan w śnieżycy

Jak w mokradli  nadrzecznej. Oj, ustałoż, ustałoż!

W dzień  Maryi Gromnicznej!

Hula wicher po polu, szumi zamieć po borze:

Stary kościół z modrzewia dziwnie płonie i gorze. (…)

A ludziska wzdychają, że aż ściany się trzęsą

Do tej Pani w ołtarzu w pozłocistej robronie

Do tej Matki Gromnicznej o śmierć lekką przy zgonie (…)

Idą ludzie z kościoła bez obawy i lęku,

Ten się śmierci nie boi, co gromnicę ma w ręku!

     Nastrój dawnych trwożnych wiejskich wieczorów, gdy w gromnicach szukano ratunku, najlepiej chyba oddaje wiersz  Kazimiery Iłłakowiczówny:

     Na Gromniczną jest prześliczna sanna.

     Przelata lasami z archaniołami Maryja Panna

     Już gromnice – wilcze świece w chaszczach.

     Podróżnych i sanie Maryja osłania

     Niebieskim płaszczem.

     Po ogień Twój święcony

     Wiszący nad woskiem gromnic,

     Przez las kolący i wyjące wilki

     Idę bez wszelkiej obrony (…)

Wiara w to, że poświęcona gromnica chroni przed wilkami wzięła się z legendy, według której Matka Boska ocaliła małego wilczka przed rozsierdzonymi chłopami i uczyniła go swoim sługą. Odtąd broniła ludzi przed wilkami, ale i wilki przed ludźmi.

O Matce Boskiej Gromnicznej pisała poetka z Brzozowa  Anna Kajtochowa  w wierszu „Dziecięca zima w Bieszczadach”.

Lutowy śnieg wybiela dziecka drogę

Bóg obdarzył je życiem

I codziennie krzyżuje głodem

A Matka Boska Gromniczna

Błądzi wśród zasp

I gromnicą wabi wilki

Stopy kruszą szron, bolą uszy w podmuchach zawiei. 

  

      Antoni Leśniak w „Gromnicznej gaździnie” z kolei  tak pisał:

„Pośród nocy cichej w sukience z płótnianek

Ku wioszczynie lichej idzie niebios Pani (…)

Ona to płomieniem Gromnicznej światłości

Zimę w wiosnę zmieni, smutek w pieśń radości”.

                  Poświęcona gromnica jest oznaką wiary, nadziei i miłości. Wierzono, że posiada magiczną moc przepędzania wszelkiego zła. Towarzyszyła umierającemu, a w ludowych zwyczajach obarczona została wieloma trudnymi zadaniami. Zapalenie świecy rozprasza ciemności, chroni przed niepogodą, gradobiciem, powodzią, chorobą. W każdym polskim domu zarówno pańskim, jak i kmiecym była gromnica i palma,  na krzyż nad łóżkiem związane. Zapalono ją przed obrazem Matki Boskiej w każde maryjne święto, podczas gwałtownych burz stawiano zapaloną w oknie od strony nadciągającej nawałnicy, wcześniej obchodzono z nią dom dookoła, aby nieszczęście do tego kręgu nie miało dostępu, wierzono, że jej blask odstrasza wilki, zabierano ją więc w podróż przez las – tak pisze Hanna Szymanderska w  książce „Polskie tradycje świąteczne”. 

      Choć Gromniczna zapowiadała wiosnę, to dzień 2 lutego powinien być zimowy, bo: „ Gdy słońce na Gromnicę, to przyjdą mrozy i śnieżyce”, „Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze”- tak pisze Stanisław Świrko w  popularnym wyborze przysłów polskich „Na wszystko jest przysłowie”.

                                                                                                                                                                                      Halina Kościńska      

 

KARNAWAŁ, ZAPUSTY, OSTATKI

    Czas szampańskich zabaw, a więc karnawał, tak jak i wszystko, ma swój początek i koniec, niestety. Hucznie się rozpoczyna z nastaniem Nowego Roku, a jeszcze huczniej kończy.

    Karnawał wywodzi się od włoskiego „carne vale” i oznacza rozstawanie się z mięsem, dosłownie: żegnaj mięso.  Ów przedpostny okres wszelkich zabaw zwano w dawnej Polsce „mięsopustem”, bądź też „zapustami”.

    Noworoczne zabawy i korowody są nawiązaniem do rzymskich bachanaliów, czy saturnaliów. Z nadejściem chrześcijaństwa Boże Narodzenie i Nowy Rok dały powody do wesołości religijnej, a łakomy człowiek, w przewidywaniu długiego postu, wymyślił tłuste uczty na pożegnanie dni zapustnych. Bo zabawić się, oznaczało przede wszystkim upić się i wytańczyć. Zabawiano się zarówno w pałacowych salach balowych,  dworskich salonach, mieszczańskich domach jak i w wiejskich karczmach. Czyli bawili się wielcy i mali.

     Zabawa zawsze stanowiła element polskiej kultury obyczajowo-obrzędowej. Bawiono się i biesiadowano przez cały rok, jednak najbardziej w okresie między Bożym Narodzeniem a Popielcem.

     Na wsiach magnaci i szlachta organizowali wtedy kuligi, bale i polowania, dla tzw. „lepiej urodzonych”. „Kulig jedzie, zje, popije i pojedzie” – tak niegdyś określano ulubioną zabawę zapustną szlachty. W czasach stanisławowskich powiadano, że kulig „jeszcze od Popiela – ma cel zalać każdego gardziela”. Toteż pito bez umiaru, obżerano się nieprzystojnie, a tańce, hulanki i swawole trwały do białego rana. W każdym razie była to rozrywka, która niejednego szlachcica mogła puścić z torbami.  Dlaczego?  Otóż początkiem kuligu było skrzyknięcie się paru sąsiadów. Pakowali  jeden z drugim na sanie małżonki,  całą rodzinę oraz służbę i ruszali objeżdżać sąsiadów. Były to wizyty niezapowiedziane i wielce wyczerpujące odwiedzanych, ale biada była takiemu, który źle przyjął  gości i poskąpił gościny. Jeśli gospodarz nie okazał się hojny w poczęstunku, poczytywano mu to za straszną plamę na honorze, a bywało poddawano w wątpliwość jego szlachectwo. Ksiądz Jędrzej Kitowicz, baczny obserwator czasów saskich, któremu zawdzięczamy opisy ówczesnego życia, zanotował: „ Gdy już wyżarli i wypili wszystko, co było, brali owego nieboraka ze sobą, z całą jego familią i ciągnęli do innego sąsiada, któremu podobnież pustki zrobiwszy, ciągnęli dalej aż póki w kolej do tych, którzy zaczęli kulig, nie doszło”. Tak było u mniej zamożnej szlachty. Znaczniejsi zaczynali kulig, wysyłając krągło zakończoną laskę  zwaną kulig. Wybierano starostę kuligu i zaczynały się szaleńcze jazdy w saniach zaprzężonych w dwa, cztery, a nawet sześć koni po polach i lasach, na wierzchowcach, z pochodniami, zajeżdżano często konie, a w pałacach i bogatych dworach jedzono i pito ponad miarę oraz tańczono do upadłego.

        Powszechnym zwyczajem było przebieranie się. Panowie przeistaczali się w chłopów, żydów, cyganów, młynarzy, księży, a zdarzało się i całe chłopskie wesele. Panowie parodiowali chłopstwo i ich obyczaje. Nigdy jednak chłopi nie przebierali się za szlachtę i nie wyśmiewali się ze swych panów, nawet w okresie zapustnego szaleństwa. Przebierano też konie. Zakładano im pióropusze na łby, albo farbowano im grzywy na różne kolory.  Najpiękniej wyglądały cztery konie idące jeden za drugim, czyli tzw. „szpica”.

     Dla uniknięcia tego rodzaju odwiedzin, których skutkiem były pustki w komorach, spiżarniach i piwniczkach, szlachta często uciekała na bale do miasta, gdzie magnaci i patrycjat miejski wydawali uczty, na które spraszano dziesiątki, a nawet setki biesiadników. Tłumnie na bale zjeżdżała szlachta z córkami na wydaniu, gdyż była to najdogodniejsza okazja, by znaleźć im narzeczonych. Czasem narzeczony się nie trafił. Tak o tym  pisze Kazimierz Laskowski XIX-wieczny poeta:  „ Chodziła na rauty, chodziła na bale, sto dwadzieścia razy tańcząc w karnawale. Aż wreszcie panieństwem skończywszy ostatki, po białym mazurze została u matki”.

     Bal zawsze poprzedzała wykwintna kolacja, po czym zakładano maski i stawano do mazura, który tańce otwierał. Tańczono ponadto: walca, polkę-galopkę, kadryla, kotyliona, pod koniec balu poloneza, a tańce kończono białym mazurem.

     Bale odbywały się w także w domach cechowych, ratuszach i mieszkaniach prywatnych.

     Na wsiach chłopstwo bawiło się w  większych izbach lub w karczmach. Tańczono polskie tańce ludowe: krakowiaka, kujawiaka, oberka, a zdarzało się, że repertuar taneczny wzbogacały tańce kozackie, cygańskie i polki. Taniec traktowano jako doskonałą okazję do flirtu, chłopcy ściskali tancerkom dłonie, nadeptywali na trzewiczki i szeptali czułe słówka.

    W ostatni, zapustny czwartek tłustym zwany u bogatszych na stołach pojawiały się pączki i chrust, czyli faworki, u biedniejszych racuchy i pampuchy.

    Ostatki,  zwane też kusymi dniami, trwały aż do następnej, czyli popielcowej środy. Atrakcją  ostatniego, karnawałowego wtorku w szlacheckich domach były tzw. postne kazania, a gdy wybiła północ, wnoszono tzw. podkurek, tj. śledzie, jaja i mleko, post wielki zaczynając.

    Obfitujące w mięso, tłuszcz i oczywiście alkohol biesiady były ciężką próbą dla żołądków, co bardziej hulaszczych osobników. Zdarzały się w związku z tym różne powikłania chorobowe, a nawet zejścia śmiertelne, ponieważ jedzono ponad wszelką miarę i pito na umór. Po pijanemu dochodziło do awantur, co kończyło się często bijatyką, a gdy szlachta wyciągała szable, czasem zejściem śmiertelnym.

     Zachowajmy więc umiar podczas karnawału, nie tylko w jedzeniu i piciu, bo staropolskie

przysłowie przestrzega. ”  Jak tłuste zapusty, to dom może być pusty”.

                                                                                                                                                                                 Halina Kościńska

Gmina Brzozów

  • Brzozów
  • Górki
  • Grabownica Starzeńska
  • Humniska
  • Przysietnica
  • Stara Wieś
  • Turze Pole
  • Zmiennica
  •  

Gmina Domaradz

  • Domaradz 
  • Barycz
  • Golcowa

Gmina Dydnia

  • Dydnia
  • Grabówka
  • Hroszówka
  • Jabłonka
  • Jabłonica Ruska
  • Końskie
  • Krzemienna
  • Krzywe
  • Niebocko
  • Niewistka
  • Obarzym
  • Temeszów
  • Ulucz
  • Witryłów
  • Wydrna

Gmina Haczów

  • Buków
  • Haczów
  • Jabłonica Polska
  • Jasionów
  • Malinówka
  • Trześniów
  • Wzdów

Gmina Jasienica Rosielna

  • Jasienica Rosielna
  • Blizne
  • Orzechówka
  • Wola Jasienicka
  •  

Gmina Nozdrzec

  • Nozdrzec
  • Hłudno
  • Huta Poręby
  • Izdebki
  • Siedliska
  • Wara
  • Wesoła
  • Wołodź

Gmina Dynów

  • Dynów
  • Bachórz
  • Dąbrówka Starzeńska
  • Dylągówka
  • Harta
  • Laskówka
  • Łubno
  • Pawłokoma
  • Ulanica
  • Wyręby
  •  

Powiat

  • Warto zobaczyć
  • Inne zdjęcia
  • Regionalne