dość często niejasność w cielesnej formie przez całe swe życie nieustannie drepcze w miejscu wypełnionym przez ciasność zaćmionej przeszłości nie potrafiąc uwolnić się od lęku przekroczenia otwartości progu ku przyszłości dnia.
Odpływające brzegi w pustyniach pragnień ze spocona głową w ocierających wachlarzach chłodu bieli odchodzimy od kwiatów w których kwitną w słońcach od szepczących pieszczot w dotyku miejsc spragnionych światła od serca róży czułej ziemi kołyszącej pieśniami gwiazd w źrenicach snu odchodzimy od siebie poprzez falująca rzekę w tęsknotach westchnień odpływającego brzegu...
Przepaść Tuzin świeczek zapalę kładąc palec na ustach, żeby w chacie na piecu zimne rozpalić futra. Szepnę głośno milczenie Tam gdzie głosy się szerzą, Żeby pieśni nabrzmiałe W żywe tony uderzyć. Dźwiękiem płaczu wzbudzony Znajdę źródło ze świecą, Żeby ciepło strumieni W nocy zimnej usłyszeć. Tak podchodzę po cichu W każde miejsce i czekam, Żeby nabrać odwagi I pokonać ta przepaść...
Zmówiny "Dawno dawno temu za siódmą rzeką" Przyszli kumowie w gustownych strojach na progu kłaniając się grzecznie jednako byli w dobrych humorach więc się witali serdecznie prosimy siadać wyrzekł gospodarz przy naszym skromnym stole a gospodyni choć już nie młoda pobiegła ciasto kroić w niedługim czasie stół zastawiony jak na weselu u wójta były tam wszystkie słodycze świata i oczywiście wódka gdy już po jednym kumy wypili zaczęło się istne piekło bo się zaczęli spierać o wiano żeby się…
Podobieństwo kwantów nawet w najgęściejszym mroku można natrafić na światło lecz niebywale trudno rozpoznać rodowód promieni prowadzących do słońca -----------------------------
Liść z korony dębu w blednących odcieniach na więdnącej blaszce potrącany chłodem ściszany w oddechu spływał w mgle bezwolnej w łupinę dębową samotny liść dębu z korony zwichrzonej w wstrząsającym drżeniu przed bliskością ziemi ukradkiem przebłysku wniknął w kształt miękkości w której rozpieniony głębią pnia hyzopu barwił w sobie zieleń kroplówkami rosy
Wielomówność drzew letni powiew jesieni zerwał z drzew szaty złocistych pozorów obnażone w obłokach rozmodlonej przestrzeni zanoszą pytania do chmur szelestem niedomówień w błękicie milczącym