Koniec Świata?... A może jeszcze nie...
- Napisał Admin
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Lipiec 1997 roku... Jak co wieczór w każdym wiejskim domu cała rodzina zbierała się na zasłużony odpoczynek przed telewizor... No może nie cała ... Babcia Stasia w swoim pokoju odmawiała różańce, a mamy nie było w domu bo się kurowała w sanatorium... Duży "beżowy" pokój, dwie wersalki i duży stół przykryty obrusem, szafa politurowania, dwa kredensy z witrynami, a w nich kolekcje szkła, kwietnik z paprotkami i szparagami, wysłużony dywan, kolorowa szklana ryba i flakon z kwiatami... Nie, nie ... Na telewizorze nie było serwetki, ale za to lampka " światła nowego Jorku" od "ruskich" z rynku... Dorośli wpatrzeni w Panoramę na Dwójce, a dzieci jak to dzieci zadziwiały...
-Ciii... Cicho... No dajcie usłyszeć, bo będzie pogoda... - tato niecierpliwił się... Pogoda dla rolnika to ważna sprawa, a w tak deszczowy czas tym bardziej ... Ledwo pozbieraliśmy truskawki... Gniło wszystko na pniu... Siano było tak brzydkie, że krowy nawet nie chciały go jeść... Brały kępę w pysk... I za siebie pod nogi ... Szło do żniw, a tu takie katastrofy... Zachód topi ... Ile jeszcze to potrwa ...
W pogodzie co raz przeskakiwały plansze... I... Komunikat dla południowo -wschodniej Polski... Zbliża się front z silnymi opadami... Szpitale w Sanoku i Brzozowie mają szykować koce i leki...
Wszyscy zamarli... Zrobiło się cicho... Nikt nic nie mówił ... Zaczął się reportaż Marii Wiernikowskiej "Widziałam" ... Ocean brudnej wody, amfibie, zalane domki aż po parter, dramat zwykłych ludzi... Ludzi takich jak my ... Nagle, od telewizora odciągnął nas potężny szum...
- Co to? co się tam dzieje? - tato wyrwany z zadumy ruszył do drzwi zobaczyć co się dzieje...
- leje, to chyba oberwanie chmury, świata nie widać- zakomunikował.
- no to pewnie przyszedł ten front co w pogodzie zapowiadali - prognozowała moja siostra...
Szum przeszedł w huk... Nie minęła chwila a pokrywką od blaszaka na kartofle, która zazwyczaj leżała przy drzwiach domu wypłynęła na szerokie wody ...
- Woda! woda! Wszędzie woda! Podchodzi do korytarza! Tato zawołał...
I się zaczeło... Dziewczynki zaczęły zawodzić za psem... Berek, Berek! - wołały. Nasz Berek był akurat uwięziony w stodole, żeby "nie poszedł na dziewczynki"(w domu jego wycia nie dało się wytrzymać). To było dla jego dobra, bo zawsze wracał "o jednej nodze " z takich wojaży...
Sama się przestraszyłam i tak jak stałam tak wybiegłam po psa... Klapki i piżama to nie był strój na tą ulewę, ale Berek był ważniejszy. Biegłam w ulewie po wodzie ... Wypuściłem Berka, a on do domu popłynął... Stajnia też już była zalana... Kaczki pływały w najlepsze, a bydło zestresowane ryczało żałośnie... Gdy wracałam do domu dostrzegłam jak nasz sąsiad szedł, a raczej brnął, w kierunku mostu w poszukiwaniu kładki, którą woda porwała... Za nim płynął pies... Z kładki zrobiła się tama przy moście i dlatego nasz dom podtapiało.
Tato pobiegł ratować bydło a ja zabrałam się za szykowanie na dużą wodę... Kapy pod drzwi, pieniądze, dokumenty na piętro... Woda w wiadrze, worek mąki, chleb, jajka, drzewo... Gdy ja biegałam góra dół moja siostra doradzała się naszej babci co to będzie... A babcia oznajmiła, że to na pewno koniec świata... Ludzie grzeszą i Pan Bóg spuścił potop... Dzieci w płacz, a ja tym bardziej robiłam zapasy. Mieliśmy to szczęście że była zapasowa kuchnia na górze... Po około godzinie deszcz wyhamował... Tato prawie do rana wyczerpywał wodę ze stajni... Rano pokazał się krajobraz jak po bitwie... Grzędy totalnie zniszczone, wszędzie muł ... Po porannym obchodzie usiedliśmy w kuchni i relacjonowaliśmy babci stan rzeczy ...
- No, to tak już nie raz było - babcia spokojnie podsumowała... Woda już w odpływie klekotała... Grzyndy zamuliło... A śmieci naniosło...
- Babciu, ale mówiłaś, że to koniec świata - przypominaliśmy wieczorne prognozy.
- jeszcze tym razem nie koniec... Może następnym ...
Nasz region szczęśliwie omijają większe nawałnice... Nasza babcia twierdziła, że to te krzyże co w Wielki Piątek są stawiane chronią nas ... I ja w to wierzę... Mocno wierzę...
Dziś potrzebna nam wiara, modlitwa i pomoc dla tych, którzy cierpią z powodu powodzi.
Alicja
Galeria
https://brzozowiana.pl/bibliografia-regionu/item/9276-koniec-swiata-a-moze-jeszcze-nie.html#sigProGalleria40acf27cf8